To jest wyraźny błąd kancelarii. Przy tego rodzaju sytuacjach, kiedy ktoś powtarza kilka razy postulat, a prezydent jest w tłumie, powinna znaleźć się osoba, która zajmie się wyjaśnieniem sytuacji - stwierdził w "Tak jest" były szef Kancelarii Prezydenta Ryszard Kalisz, komentując czwartkową odpowiedź Andrzeja Dudy do jednego z mężczyzn w Zgorzelcu. - Dla polityka bezpośredni kontakt z wyborcami jest zawsze ryzykiem, ale i pewną szansą - podkreślił z kolei Michał Kamiński (PSL-UED).
W czwartek prezydent odwiedził Lubań. Jak mówił, w czasie wcześniejszej - odbytej tego samego dnia - wizyty w Zgorzelcu dowiedział się o problemach odlewni z Pieńska. Zapewnił, że rozmawiał z samorządowcami na temat znalezienia pracy dla osób z tego zakładu.
W Zgorzelcu na problemy odlewni usiłował zwrócić uwagę Andrzeja Dudy jeden z mężczyzn znajdujących się w tłumie.
- Panie prezydencie, 230 osób pracę straci. Panie prezydencie, zamykają największy zakład pracy w Pieńsku - krzyczał. W końcu prezydent, który ściskał ręce zgromadzonych, odwrócił się i odpowiedział: - Proszę się nie martwić, otworzą następny.
"Nie można mówić o lapsusie"
- Nie po raz pierwszy jest tak, że kiedy pan prezydent Duda jest niepilnowany, nie mówi z kartki i nie jest to wyreżyserowane, to mówi to, co mu w duszy gra - skomentował w "Tak jest" w TVN24 te słowa Michał Kamiński (PSL-UED).
Kamiński stwierdził, że w przypadku wypowiedzi Andrzeja Dudy nie można mówić jedynie o lapsusach, które przytrafiały się też poprzednim prezydentom.
- Zdarzały im się różne wypowiedzi, które były przedmiotem żartów - przypomniał. Dodał jednak, że w tamtych przypadkach "nikt nie miał wątpliwości, że to są osoby kompetentne".
"Olbrzymi błąd"
- To jest wyraźny błąd Kancelarii Prezydenta - ocenił z kolei sytuację ze Zgorzelca Ryszard Kalisz, były poseł i były szef MSWiA i szef Kancelarii Prezydenta w latach 1998–2000. Jak wskazał, w tego typu przypadkach, kiedy ktoś z tłumu zadaje pytania głowie państwa, powinna się znaleźć osoba, która zostałaby oddelegowana, by wyjaśnić sytuację.
- Musi być osoba, która niejako te wszystkie kwestie przejmuje na siebie - podkreślił. - Siłą rzeczy, tutaj nie ma dobrej odpowiedzi, bo prawdopodobnie prezydent nawet nie zna tej sytuacji - tłumaczył.
Zauważył przy tym, że w Zgorzelcu kilkukrotne powtórzenie pytania do prezydenta zbudowało napięcie.
- (Prezydent) powiedział to na odczepne, a dla polityka to jest olbrzymi błąd - ocenił.
"Kaczyński szybko się irytuje"
Jak zauważył Michał Kamiński, bezpośredni kontakt z wyborcami jest zawsze dla polityka pewnym ryzykiem, ale również szansą. Jako przykład podał kampanię Donalda Tuska, kiedy - w jego ocenie - okazja do takiego kontaktu została dobrze wykorzystana.
- Są w Polsce politycy, którzy szalenie się boją kontaktu z ludźmi. To jest na przykład lider Prawa i Sprawiedliwości, który w ogóle unika niekontrolowanych spotkań - powiedział.
- Kaczyński się bardzo szybko irytuje i wtedy mówi rzeczy, które robią bardzo złe wrażenie - dodał Ryszard Kalisz.
Autor: est//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24