Banki powinny ponieść pełne koszty przewalutowania kredytów we frankach - mówił podczas kampanii wyborczej w 2015 roku kandydat PiS Andrzej Duda, odnosząc się do sprawy pomocy frankowiczom. #Słowosięrzekło, a dziś prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że frankowicze powinni "wziąć sprawy w swoje ręce".
Prezes PiS, pytany w piątek "Sygnałach Dnia" w radiowej Jedynce o frankowiczów, powiedział, że "powinni wziąć sprawy we własne ręce i zacząć walczyć w sądach".
- Nie dlatego, żeby nie ufać prezydentowi czy rządowi, tylko dlatego, że prezydent i rząd są w sytuacji, która jest zdeterminowana w wielkiej mierze uwarunkowaniami ekonomicznymi - dodał Kaczyński. Jak podkreślił, "rząd nie może podejmować działań, które doprowadzą do zachwiania systemu bankowego". - To byłby straszny cios we wszystkich obywateli, także tych, którzy mają kredyty we frankach. I tego w żadnym wypadku odpowiedzialny rząd nie może zrobić - dodał lider PiS.
"Banki powinny ponieść koszty"
Tymczasem w kampanii prezydenckiej pomoc frankowiczom była jedną z czołowych wyborczych obietnic kandydata PiS Andrzeja Dudy. Nie mówił wówczas nic o zagrożeniu ekonomicznym.
- Banki za to odpowiadają. I to one powinny dzisiaj ponieść pełne koszty przewalutowania tych kredytów - stwierdził Duda w maju 2015 roku. W innej wypowiedzi sprzed półtora roku zaznaczył, że "kredyty mogłyby być przewalutowane według kursu, po jakim były brane".
- Proszę pamiętać, że prezydent jest wybrany przez naród i w związku z tym ma olbrzymią legitymację do tego, żeby właśnie załatwiać trudne sprawy na poziomie państwowym - zapowiadał Duda.
Modyfikacje projektu
W styczniu 2016 r. Kancelaria Prezydenta zaprezentowała projekt tzw. ustawy frankowej. Jej przepisy miały obejmować kredytobiorców, którzy wzięli walutowe kredyty mieszkaniowe na własne potrzeby. Zamiana kredytu na złote miała następować po tzw. "kursie sprawiedliwym", który byłby wyliczany za pomocą specjalnego algorytmu.
- Pan prezydent Andrzej Duda dotrzymał danej obietnicy. Ustawa została przygotowana (...). Nie jest to łatwa ustawa, ale trzeba podkreślić, że brały udział w przygotowaniu tej ustawy różne środowiska - mówiła w styczniu zeszłego roku premier Beata Szydło.
Projekt nie zyskał jednak akceptacji Komisji Nadzoru Finansowego, która uznała, że taka wersja ustawy zagraża stabilności sektora finansowego i może niektóre banki doprowadzić do bankructwa.
W sierpniu został złożony w Sejmie kolejny, zmodyfikowany projekt prezydencki, tzw. ustawy spreadowej, przewidujący, że banki będą musiały zwrócić klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały.
Projekt ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 r. do 26 sierpnia 2011 roku, kiedy weszła w życie tzw. ustawa antyspreadowa. Nakładała ona na banki m.in. obowiązek umożliwienia klientom, bez dodatkowych opłat, spłaty kredytów bezpośrednio w walucie, w której zostały udzielone.
Projekt prezydencki dotyczy konsumentów, a także tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.
W grudniu 2016 r. Andrzej Duda w programie "Kawa na ławę" tłumaczył, że skoro otrzymuje informacje, że mogłoby dojść do krachu, to musi zachować ostrożność.
- Zrobiłem coś, co zakładam, że jest pierwszym krokiem, a więc kwestia ustawy dotyczącej rozliczenia spreadów. To jest pierwszy krok. Ja się zgadzam, że to jest drobny krok. Jeżeli ktoś się czuje tym urażony, jest mi przykro z tego powodu. Przepraszam, że na razie jest taka ustawa, ale chcę, żeby było jasne. Ja czynię dalsze kroki - zapewniał prezydent.
Autor: js//rzw / Źródło: TVN24, tvn24bis.pl, PAP