- Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta sprawa dla niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny - mówił w TVN24 Jerzy Nowacki, mąż zmarłej minister Jarugi-Nowackiej, komentując działania rządzących po katastrofie smoleńskiej. Jego zdaniem polskie władze powinny od dawna prowadzić akcję wyjaśniającą, która miałaby zapobiec m.in. teoriom zamachu po katastrofie.
Profesor Jerzy Nowacki w "Kropce nad i" komentował m.in. teorie zamachu w związku z katastrofą smoleńską. Sam zaznaczył wyraźnie, że jest przekonany, że tragedia z 10 kwietnia była nieszczęśliwym wypadkiem i "nie dlatego, że było to dla niego osobiste wydarzenie". Rektor Polsko-Japońskiej Szkoły Wyższej Technik Komputerowych stracił w katastrofie swoją żonę, minister Izabelę Jarugę-Nowacką.
Profesor uważa, że "teorie spiskowe" wokół katastrofy smoleńskiej pojawiły się w Polsce z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że lubimy wierzyć w "zamachową teorię dziejów, po drugie poprzez "dziwny stosunek z Rosjanami", którzy nie oddali nam wraku, a po trzecie przez "fatalną politykę rządu".
Krytyka polityki rządu
Profesor stoi na stanowisku, że komisja Millera za szybko zakończyła badania. - Wiadomo, że się pokazało dużo innych rzeczy rzeczy, jeszcze duże fakty wychodzą, więc te badania trzeba kontynuować - mówił. I dodał, że komisja była zbyt uboga i należało ją poszerzyć o grono naukowców, badających katastrofę.
Nowacki skrytykował również działania rządu po katastrofie. - Rząd się w ogóle nie poczuwa, jakby ta sprawa dla niego nie istniała, ani też nie był za nic odpowiedzialny - krytykował mąż zmarłej minister.
- Oddali temat Smoleńska w całości prawicy. Powinni prowadzić akcję wyjaśniającą i jeżeli okazuje się, że taki procent Polaków - 30 czy 40 - wierzy, że tam był zamach, no to im jednak trzeba starać się wytłumaczyć. To wystarczający powód, żeby zacząć akcję wyjaśniającą. A tego rząd nie robi. Udaje, że tego nie ma, że nic się nie wydarzyło - mówił rektor.
Odniósł się również do decyzji prokuratury ws. odpowiedzialności za przygotowanie wizyt premiera i prezydenta w Katyniu. - Nie chcę wnikać w śledztwo, które być może wskazało, że nie można było znaleźć winnego, może dlatego umorzono. Natomiast niedociągnięcia były jasne, no i pewna odpowiedzialność polityczna powinna być wzięta. Ani nikt się nie podał do dymisji, ani nikt nie został zdymisjonowany - zaznaczył.
"Nie jestem prokuratorem"
Sam jednak nie chciał wskazywać personalnie winnych, ponieważ nie jest "prokuratorem ani śledczym" i "nie ma do tego uprawnień". Zaznaczył również, że mimo tego, iż jego zdaniem działania rządu nie były poprawne po katastrofie, to jego postawa różni się od tej prezentowanej przez niektórych ludzi. - Dziwiłem się (polityce rządu - red.), natomiast nie wymagam i nie oczekuję ukarania - sprecyzował.
Mąż zmarłej posłanki odniósł się również do kontrowersji wokół ekspertów Macierewicza i propozycji prezesa PAN prof. Kleibera, aby zorganizować wspólną konferencję naukowców. Nowacki zwrócił uwagę na kryteria, które w przypadku zespołu Macierewicza i Laska mogą utrudnić zorganizowanie typowo naukowej konferencji.
Rektor ocenił, że w jego mniemaniu eksperci Macierewicza są "bliżej nieokreśleni", po tym jak próbował znaleźć informacje na ich temat w internecie. - Mówiąc o ekspertach bardziej patrzymy na Macierewicza, a nie ekspertów - ocenił rektor i dodał, że duża część ekspertów tego zespołu "nie podpisałaby się pod tym, co mówi Macierewicz".
Odnosząc się do rządowego zespołu Macieja Laska, profesor stwierdził, że pomimo tego, że jest to oficjalny organ, to jego skład nie jest złożony tylko z naukowców, ale również z pilotów. Profesor podkreślił, że "są świetni do wydawania opinii o katastrofach", ale "raczej nie wystąpią w debacie".
Problem z wrakiem
Zdaniem Nowackiego należałoby zorganizować konferencję naukową w oparciu o specjalistów z zaplecza badawczego polskich uczelni, m.in politechnik czy Wojskowej Akademii Technicznej. - Mamy duże zaplecze (naukowe - red.) i może razem dopuścić tych pracowników, do materiału badawczego - proponował.
Zaznaczył również problem, który pojawiłby się w przypadku prowadzonych badań. Chodzi o materiał dowodowy, którym jest wrak tupolewa, znajdujący się nadal na terytorium na Rosji. Profesor zaznaczył, że dla niego fakt, że Rosjanie nie zwrócili samolotu, jest "niezrozumiały" i ewentualne badania trzeba będzie opierać na "wierze".
Autor: aj//kdj / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24