Mateusz Morawiecki został skazany na misję samobójczą, tylko i wyłącznie po to, żeby ten rząd mógł jeszcze odrobinę trwać - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. Dodał, że to jest "gra na czas", która "szkodzi polskiemu interesowi".
Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, odniósł się w "Faktach po Faktach" w TVN24 do misji tworzenia rządu, jaką Mateuszowi Morawieckiemu powierzył Andrzej Duda, mimo że ten nie może liczyć na poparcie sejmowej większości.
- Dziwi mnie to, że pan premier w to brnie, dlatego że (...) to już zaczyna chyba wszystkich bawić. Liczba memów na ten temat przekracza setki. Lepiej by było, żeby nie było tego spektaklu, dlatego że naprawdę Polacy czekają na ten nowy rząd. Nowy rząd musi szybko uzyskać pieniądze z Unii Europejskiej, więc ta gra na czas po prostu szkodzi polskiemu interesowi - powiedział.
Stwierdził, że "PiS po prostu chce przepchnąć jeszcze pewnie kilka nominacji, kilka trudnych decyzji, również utrudnić nam pozyskiwanie unijnych pieniędzy". Ocenił, że próba tworzenia rządu przez Morawieckiego to "gra na czas, szkodząc interesowi Polski i niestety również obniżając powagę swoich własnych polityków".
Trzaskowski: Mateusz Morawiecki został skazany na samobójczą misję
Trzaskowski mówił, że Mateusz Morawiecki "został skazany na misję samobójczą, właśnie tylko i wyłącznie po to, żeby ten rząd mógł jeszcze odrobinę trwać, żeby oficjele PiS-owscy mogli zarobić jeszcze jedną pensję". - Szkoda tylko, że to dzieje się po prostu z uszczerbkiem dla powagi państwa. I - tak jak powiedziałem - przekłada się na bardzo konkretne problemy, choćby z pozyskiwaniem unijnych pieniędzy - skomentował.
- Tak dużo PiS mówił o woli suwerena, a teraz tę wolę ma w wielkim poważaniu. A oprócz tego naprawdę trzeba się zabrać do roboty, naprawiać to, co PiS zepsuł, pozyskiwać pieniądze w Unii Europejskiej. Dzisiaj sytuacja geopolityczna jest bardzo trudna - mówił Trzaskowski, podkreślając, że "nie stać nas na to, żeby był taki niby-rząd, tylko po to, żeby niektórzy politycy PiS-owcy mogli wziąć jeszcze jedną pensję albo żeby ewentualnie podjąć kontrowersyjne decyzje".
Zdaniem gościa TVN24 "Morawiecki próbuje przepychać decyzje, a nie ma w tej chwili już żadnego kapitału politycznego". - To jest, mówiąc delikatnie, gra z interesem narodowym - stwierdził.
Trzaskowski: z tym rządem już nikt nie chce rozmawiać
W kontekście opóźniania tworzenia nowego rządu prowadzący program zwracał uwagę na napięty kalendarz nadchodzących tygodni, między innymi na szczyt Rady Europejskiej w dniach 14-15 grudnia.
- To jest właśnie absurd, dlatego że w tej chwili jest bardzo dużo bardzo istotnych spotkań w Unii Europejskiej. Z tym rządem już nikt nie chce rozmawiać. Za chwilę, na początku grudnia, zaczyna się bardzo ważny szczyt klimatyczny w Dubaju, gdzie Polska powinna być reprezentowana już przez nowy rząd, który ma zupełnie inne podejście do walki z ociepleniem klimatycznym, gdzie naprawdę polski głos będzie bardzo istotny - podkreślał Trzaskowski.
- Będą tam samorządowcy, będę tam ja, nie będzie tam polskiego rządu z mandatem społecznym. To jest po prostu granie z polskim interesem - stwierdził.
Trzaskowski: jeśli wygramy w większości miast, to PiS się rozpadnie
Trzaskowski był też pytany o tematy swoich rozmów z Donaldem Tuskiem. - Przez cały czas rozmawiamy, bo rozmawiamy o rozwiązywaniu trudnych problemów. Rozmawiamy o tym właśnie, jak powinno wyglądać KPO, jak pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej, jak się przygotować do tych wyzwań, które są w Europie. W tej chwili przecież szykują się zmiany traktatów, zmiany bardzo wielu istotnych polityk - wyliczał prezydent Warszawy.
- Ale przede wszystkim rozmawiamy również już w tej chwili o wyborach samorządowych, dlatego że te wybory będą niesłychanie istotne - powiedział. Dodał, że najważniejszy krok w kierunku tego, żeby "zakończyć erę PiS-u", został już zrobiony, udało się odsunąć PiS od władzy, ale teraz "trzeba wygrać wybory samorządowe". - Jeżeli wygramy w większości regionów albo we wszystkich regionach, jeżeli naprawdę będziemy w stanie znowu wygrywać w większości miast, to PiS się rozpadnie, dlatego że już nie będzie się miał gdzie przechować - mówił dalej Trzaskowski.
Trzaskowski: PiS pozostawia po sobie tyle afer, że trzeba rozliczyć te najważniejsze
Trzaskowski mówił także o zapowiedzi Donalda Tuska dotyczącej powołania w najbliższym czasie komisji śledczej do zbadania sprawy tzw. wyborów kopertowych, a do końca roku kolejnych dwóch komisji: ds. afery wizowej i ds. Pegasusa.
Wiceszef PO stwierdził, że "tych afer, które PiS po sobie pozostawia, jest tak wiele, że trzeba się skupić na tym, co najważniejsze". - Na tym, co w pewnym sensie groziło samemu państwu. Dlatego że afera wizowa wystawiła nas na pośmiewisko na całym świecie. Nadużywanie podsłuchów to jest rzecz, którą trzeba wyjaśnić, tak żeby już się nigdy coś takiego nie powtórzyło. W związku z tym wybieramy te najważniejsze afery PiS-u po to, żeby jasno o tym mówić i przede wszystkim nie tylko wyciągnąć z tego konsekwencje, co jest niesłychanie ważne, ale również uczyć się na przyszłość, żeby już nigdy nie zdarzyła się tego typu sytuacja, że jakiś populistyczny rząd lub jego przedstawiciele będą próbowali handlować wizami, tudzież że będą podsłuchy bez żadnej kontroli - powiedział polityk PO.
Gość "Faktów po Faktach" został zapytany, czy zdarzy się taka sytuacja, że przedstawiciele sejmowej większości nie poprą kandydatury któregoś z polityków PiS-u, który byłby zgłoszony na członka tych komisji. - Nie wykluczam, że mogą się zdarzyć takie sytuacje, no bo trudno sobie wyobrazić sytuację, żeby ci, którzy maczali ręce w tym procederze, później próbowali rozliczać swoje koleżanki i kolegów. W związku z tym to jest w interesie PiS-u, żeby wysłać do tych komisji ludzi wiarygodnych - powiedział Trzaskowski.
Trzaskowski zmierzy się z Hołownią w wyborach? "Zdecydowanie za wcześnie gdybać, co będzie za półtora roku"
Trzaskowski był także pytany o to, czy nie boi się o rosnącą polityczną pozycję marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który może być jego potencjalnym rywalem w wyborach prezydenckich w 2025 roku. - Zdecydowanie za wcześnie gdybać, co będzie za półtora roku. Natomiast wszyscy oddychamy z ulgą, dlatego że to jest taki powiew świeżości. Po tych ośmiu latach PiS-u, po gnębieniu opozycji i podeptaniu demokracji, po tym, jak marszałkowie PiS-owscy byli po prostu zamordystami, którzy łamali regulamin Sejmu, wreszcie mamy demokratycznego marszałka, który po prostu przywraca powagę Sejmowi - powiedział prezydent Warszawy.
- Wydaje mi się, że my jako opozycja potrzebujemy bardzo mocnych i wiarygodnych polityków. I naprawdę, jeżeli wszystko się ziści, dobrze potoczy, to już bardzo szybko będziemy mieli mocnego, wiarygodnego premiera - kontynuował.
- Jeżeli będziemy mieli przy tym bardzo dobrego, jako cała opozycja, marszałka Sejmu, dobrych ministrów, samorządowców, to tym lepiej, dlatego że tylko wtedy będziemy w stanie zakończyć erę PiS-u, jeżeli wszyscy się sprawdzimy kolektywnie - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24