Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego samo śledztwo w sprawie fałszowania podpisów poparcia dla Ruchu Narodowego nie jest powodem do dymisji Adama Andruszkiewicza. - Wierzę w jego niewinność - oświadczył premier w "Faktach po Faktach" w TVN24.
Wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz jest bohaterem śledztwa w sprawie fałszowania podpisów na listach wyborczych Ruchu Narodowego.
Premier Mateusz Morawiecki w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdził, że "wszystkie tego typu sprawy powinny jak najszybciej zostać wyjaśnione do najmniejszego szczegółu". - Mam nadzieję, że ta sprawa też szybko zostanie wyklarowana - oświadczył.
"Mam nadzieję, że pan minister zostanie bardzo szybko oczyszczony"
Szef rządu zaznaczył, że "podejrzenia można rzucić bezpodstawne bardzo prosto, na każdego". - Zwykle się to robi zresztą po to, żeby jakieś błoto zostało na garniturze - dodał.
- W tym przypadku mam nadzieję, że pan minister zostanie bardzo szybko oczyszczony z jakichkolwiek podejrzeń - podkreślił Morawiecki.
Dopytywany, czy samo śledztwo jest powodem do dymisji Andruszkiewicza, odpowiedział: - Samo śledztwo, samo postępowanie nie jest powodem.
"Wierzę w niewinność Andruszkiewicza"
- Chcemy wiedzieć, czy ktoś jest winny, czy może raczej jest nie tylko niewinny, ale jeszcze właśnie pada ofiarą niesłusznie rzucanych podejrzeń po to, żeby kogoś bardzo mocno, że tak powiem, zniszczyć - uzasadniał. Jak podkreślił, "takie są niestety metody".
Szef rządu podkreślił, że wierzy w niewinność wiceministra Andruszkiewicza. Jak mówił, nie rozmawiał z nim ostatnio, ale "wierzy w niewinność".
"Superwizjer" TVN wyemitował 9 lutego reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowania przed wyborami samorządowymi w 2014 roku podpisów pod listami poparcia kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej startujących z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy.
Dotyczył również roli, którą miał w tych działaniach pełnić obecny wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz. Śledztwo badające kwestię ewentualnych fałszerstw trwa już od 2014 roku.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24