Człowiek, który zmobilizował przeciwników tego, co robi PiS - Mateusz Kijowski i jego KOD, czyli Komitet Obrony Demokracji. Jeszcze niedawno była to jedynie facebookowa grupa, a w sobotę pod tym szyldem maszerowało już tysiące ludzi. Spektakularnie, choć dla Kijowskiego to nie pierwszyzna. Aktywista, społecznik, od lat walczy o czyjeś prawa - ojców, nieszczepionych dzieci, gwałconych kobiet. (Materiał "Czarno na Białym")
- Nie jestem nikim specjalnym. Jestem człowiekiem przejętym troską o Polskę, który miał to szczęście, że we właściwym momencie rzucił iskrę - mówi o sobie skromnie Mateusz Kijowski, założyciel Komitetu Obrony Demokracji.
Ma dosyć. Chce "frontu obrony demokracji"
Zaczęło się od mediów społecznościowych i założenia na Facebooku strony Komitetu Obrony Demokracji. Kijowski stworzył ją kilka dni po pierwszych decyzjach rządu Beaty Szydło, który w parlamencie przegłosował uchwały dające początek zawirowaniom wokół Trybunału Konstytucyjnego (raport tvn24.pl).
- Już od dłuższego czasu miałem przekonanie, że sprawy idą w złym kierunku, że brakuje jakiegoś zrozumienia dla tego, co właściwie się dzieje; co to są wybory, do czego służą - mówi Kijowski. Czarę goryczy przelały jednak decyzje nowego rządu PiS stworzonego po październikowych wyborach.
W KODzie spotkali się ludzie z bardzo różnych środowisk, ale KOD próbują od razu wykorzystać do swoich celów również liderzy opozycyjnych partii politycznych. Kijowski jednak nie ma zamiaru tego tolerować i "postara się", by w przyszłości nie agitowali oni pod flagą jego organizacji dla własnego interesu.
- KOD chce stworzyć front obrony demokracji. Pomóc wszystkim politykom porozumieć się na tym najwyższym poziomie, na którym mówimy o tym, co jest wspólne - tłumaczy Kijowski.
Działacz z powołania
Jego przyjaciel, Tomasz Basiuk, mówi, że celem twórcy KOD zawsze było i pozostaje "budowa społeczeństwa obywatelskiego". Poszanowania dla swobód obywatelskich miał się uczyć już w latach 80. w grupie "Wędrowiec" - alternatywie dla harcerstwa nie związanego z władzami PRL. Grupę stworzył ojciec Mateusza Kijowskiego.
W ostatnich latach Kijowski angażował się społecznie w kolejne akcje. Bronił m.in. praw ojców walczących o opiekę nad dziećmi zdając sobie sprawę z tego, że w Polsce ich sytuacja w sporach o dzieci kończących się w sądach jest często przegrana już na wstępie.
Jest też współtwórcą stowarzyszenia STOP NOP starającego się walczyć z coraz groźniejszą modą na nie szczepienie dzieci.
Protestował też na ulicach w ramach akcji "Razem przeciw kulturze gwałtu". Mężczyźni wyszli wtedy na ulice w spódnicach, by uświadamiać, że to nie kobiety są winne gwałtom, a głęboko zakorzenione stereotypy i "przesiąknięcie polskiej kultury jakimiś formami przemocy".
Teraz Kijowski stoi jednak przed najważniejszym dla siebie zadaniem. KOD nie ma struktur, utrzymuje się ze zbiórek, a sam Kijowski zrezygnował z pracy informatyka, by w nim działać. Mówi, że jego żonie zdarzało się odbierać telefony z pogróżkami. Miała słyszeć w słuchawce, że "zabiją jej męża".
Kijowski nie chce jednak rezygnować. Obiecuje też, że nie będzie nigdy kandydował w wyborach, a sam KOD - dopóki on będzie się w nim udzielał - też nie pójdzie tą drogą.
Twórca organizacji chce bowiem uczestniczyć w życiu publicznym jako obywatel, a nie polityk.
Autor: adso/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24