Zdenerwowało mnie, że jestem w sklepie traktowana jak kosmitka. Przeraziło, że MEN chce posłać moje dziecko do nieprzygotowanej szkoły. Mamy dość ignorowania nas przez bank. Koniec z narzekaniem na korupcję w futbolu, kupujemy swój klub. Działamy. Masz problem, z którym sobie nie radzisz? Znajdź ludzi z podobnym i zorganizuj się. W sieci.
Co łączy posiadaczki dużych biustów, rodziców 6-latków, spłacających kredyt we frankach i kibiców? Internet. Wszystkie te grupy aktywnie wykorzystują sieć po to, żeby zbiorowo załatwić sprawy, z którymi w pojedynkę nie poradziłyby sobie. Schemat jest prosty: najpierw trzeba odnaleźć osoby z podobnymi problemami, następnie stworzyć platformę, gdzie mogą się kontaktować i wymieniać pomysłami, aż wreszcie – już wspólnie - przystąpić do działania.
Klienci kontra bankozaur
Tak powstał ruch zrzeszający klientów mBanku, który rzucił rękawicę – jak go nazywają - bankozaurowi. Chodzi o osoby, które wzięły kredyt hipoteczny we frankach przed 2006 rokiem. Oprocentowanie ich pożyczek według umowy ustalane jest decyzją zarządu. Zdaniem klientów bank nader skwapliwie podwyższał oprocentowanie, kiedy stopy w Szwajcarii rosły, natomiast gdy zaczęły spadać, ruchu w drugą stronę nie było.
Sprawa dotyczy nawet 20 tysięcy osób. 2,300 zarejestrowało się na forum nabiciwmbank.pl. - Dla mnie to był szok. Myślałem, że zarejestruje się 20-30 osób, a mamy już ponad dwa tysiące. Okazało się, że taki problem ma więcej ludzi niż się spodziewaliśmy - mówi nam Jacek, administrator forum. Jacek ma 22 lata, z wykształcenia jest programistą i sam akurat wziął kredyt na nowych warunkach. Ale oburzyło go, jak mówi, ze jego bank interpretuje zapisy umowy wyłącznie na swoją korzyść, dlatego zaangażował się w prowadzenie forum. Dziennie zajmuje mu to przynajmniej cztery godziny. - Ktoś to musi pilnować, żeby się nie rozsypało - mówi.
„Wyszło spontanicznie”
Społeczeństwo obywatelskie jest u nas słabo rozwinięte. Ale pojawienie się takich grup pokazuje, że także Polacy odkrywają siłę zbiorowego zaangażowania. Internet jest idealnym narzędziem do samoorganizacji, bo umożliwia szybką komunikację. A te grupy mają szansę coś załatwić. Nawet nasi politycy, których świadomość internetowa jest rażąco niska, nauczą się w końcu, że należy się z nimi liczyć. prof. Mirosława Marody
W efekcie mstop codziennie publikuje newsy związane nie tylko z mBankiem, ale sytuacją na rynku bankowym w Polsce. Planuje też powołać stowarzyszenie, które będzie reprezentowało interesy osób pokrzywdzonych przez banki. Za ich przykładem poszli klienci innych instytucji finansowych, którzy o swoich problemach mogą podyskutować na nabiciwsantander.pl czy nabiciwdombank.pl.
„Ludzie poczuli, że mają wpływ”
Efekty ich akcji już widać, choć nabici zamierzają dalej walczyć. Bo choć MBank obniżył oprocentowanie, to jedynie o 0,25 procenta i, jak deklaruje rzeczniczka Anna Moszczyńska, do dalszych obniżek nie ma podstaw. - O oprocentowaniu decyduje nie tylko LIBOR, ale także koszt pieniądza na rynku bankowym. Wiemy, że klientom na tym zależy, wyszliśmy naprzeciw ich oczekiwaniom i zmniejszyliśmy oprocentowanie o tyle, o ile obecnie było możliwe – zapewnia.
– To zupełnie nas nie satysfakcjonuje. Szwajcarskie banki obniżyły ostatnio stopy o 2,5 punktu, więc to jest tylko jedna dziesiąta. Sukcesem będzie, jeśli bank obniży oprocentowanie o co najmniej 1-1,5 punktu – odpowiada Jakub z mstop.pl. Niewykluczone, że do obniżki zmusi bank UOKiK, który po serii artykułów prasowych o klientach „bankozaura” pod koniec marca skierował pozew do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Internet ratuje maluchy
Jeszcze prężniej działa strona ratujmaluchy.pl. Zrzesza rodziców, którzy protestują przeciw reformie edukacji, a konkretnie wysłaniu sześciolatków do – jak twierdzą – nieprzygotowanych i niedofinansowanych szkół. - Gdy dotarła do nas informacja o planach ministerstwa, postanowiliśmy coś z tym zrobić. Czytaliśmy fora internetowe, gdzie okazało się, ze wielu rodziców ma podobne poglądy, ale do mediów ich głos się nie przebijał. Postanowiliśmy to zmienić – mówi twórca portalu ratujmaluchy.pl Tomasz Elbanowski.
Wraz z żoną stworzyli stronę, a linki do niej umieścili na forach rodziców. Dziś pod protestem do MEN podpisało się prawie 50 tysięcy osób, w tym tysiąc nauczycieli. Rodzice organizowali happeningi przed Sejmem i wysyłali czerwone kartki do posłów głosujących za ustawą, a o swoich postulatach rozmawiali z ministerstwem i prezydentem. Projekt MEN mimo prezydenckiego weta ostatecznie przeszedł, ale Elbanowski uważa, że wcale nie przegrali z kretesem. - W lipcu MEN zrezygnowało z najbardziej kuriozalnego zapisu o tym, że do szkoły pójdą na raz dwa roczniki. Jakiś sukces jest, ale nas to nie satysfakcjonuje. Będziemy walczyć dalej – deklaruje. I dodaje: - Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że o ile wcześniej na forach dominowały głosy bezsilne, teraz ludzie poczuli, ze mają na coś wpływ.
Biuściaste do boju
Największe sukcesy odniosło istniejące od prawie czterech lat Lobby Biuściastych. Początkowo jego twórczyni Ewa Gutmańska chciała stworzyć forum wymiany informacji dla kobiet, które podobnie jak ona mają problem z doborem staników. – Chciałyśmy podpowiadać, jak prawidłowo dopasować biustonosz, gdzie można kupić ładne staniki na duże piersi i powspierać się w zwalczaniu krzywdzących standardów rynkowych. Ale okazało się, że jest nas dużo, dużo więcej. Napisali o nas w kilku mediach, pojawiłyśmy się w telewizji, a wtedy zauważyli nas producenci bielizny. I tak to poszło – opisuje.
A siła „biuściastych” robi wrażenie: obecna liczba wypowiedzi na forum wynosi prawie 165 tysięcy. Powstały blogi tematyczne, wirtualne katalogi bielizny, serwisy recenzenckie. Tak dobrze zorganizowanych i świadomych konsumentek nie przegapił rynek. - Porównując z tym, co było zanim powstało forum – niebo a ziemia. Współpracujemy z producentami i projektantami bielizny. Zgłaszają się do nas właściciele sklepów i proszą o wskazówki. Klika modeli biustonoszy powstało właśnie z inspiracji forum! Sprzedawcy zrozumieli, że nie wystarczy mieć przyzwoity towar, trzeba też go uwiarygodnić. A kobieta wróci do sklepu, gdzie nie jest traktowana jak kosmitka, gdy poprosi o 75 G – uważa Gutmańska.
Komu klub, komu?
Z kolei projekt kupimyklub.pl jest dopiero na początku drogi, a plany ma ambitne. Wspólnymi siłami 50 tysięcy kibiców chce kupić lub zbudować od podstaw klub piłkarski. Każdy z płacących niewielką (20 złotych rocznie) składkę miałby prawo głosu w najważniejszych dla klubu sprawach, a decyzje miałyby być podejmowane demokratycznie. Na razie akces zgłosiło 5,3 tys. osób. Jako że twórcy rejestrację planują w lipcu 2009, nie jest to zbyt imponujący wynik. Ale Sebastian Walczak jest dobrej myśli. – Zgłaszają się do nas ludzie, którzy kibicują konkretnym klubom, ale chcieliby spróbować czegoś nowego. Chcemy mieć coś swojego, żeby kibic był bliżej klubu. Brytyjczykom się udało – przypomina.
Na wyspach niespełna rok zebrano dzięki składkom członkowskim środki na zakup klubu z niższej ligi angielskiej. Kupiony w lutym 2008 za 600,000 funtów Ebbsfleet United po trzech miesiącach, jak chwalą się jego właściciele, osiągnął najlepsze wyniki w trwającej 120 lat historii. Walczak ma większe marzenia. – Chciałoby się ekstraklasę i europejskie puchary, ale tak daleko nie planujemy. Póki co chcemy się utrzymać dwa lata. Jak to się uda, wszystko się uda – zapewnia.
Katarzyna Wężyk/mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl