Władza PiS stosuje te same metody, co władze komunistyczne - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" prezes Najwyższej Izby Kontroli. Marian Banaś sugeruje, że działania służb w jego sprawie inspirowane były przez szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, bo nie udało mu się postawić na czele NIK "swojego człowieka".
13 maja prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przedstawił wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do wyborów kopertowych, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku, ale ostatecznie nie zostały przeprowadzone. Banaś mówił między innymi, że decyzje premiera Mateusza Morawieckiego o zleceniu druku kart wyborczych "były pozbawione podstaw prawnych".
Najwyższa Izba Kontroli skierowała jak na razie dwa zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - przez zarząd Poczty Polskiej i zarząd Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Nie było doniesienia w związku z działalnością szefa rządu.
"W tym kraju wszystko się może zdarzyć"
W piątkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" Banaś mówił między innymi o swoich relacjach z przedstawicielami obozu rządowego. "Kwestie partyjne są daleko poza mną" - zapewnił.
Zapewnił, że nie da się zastraszyć i będzie dalej prowadził kontrole w ramach kierowanej przez siebie instytucji. "Działam i jestem przygotowany na wszystko, bo w tym kraju wszystko się może zdarzyć" - powiedział.
Jednocześnie przyznał, że wielu polityków obozu rządowego po wyjściu na jaw kontrowersji związanych między innymi z jego oświadczeniami majątkowymi, odwróciło się od niego.
"Jestem jak śmierdzące jajo albo trędowaty. Gdyby ktoś z PiS-u miał ze mną kontakt, to myślę, że zostałby wyrzucony" - stwierdził Banaś.
"Władza PiS stosuje te same metody, co władze komunistyczne"
W dalszej części rozmowy szef NIK stwierdził, że "władza PiS stosuje dokładnie te same metody zastraszania ludzi, co władze komunistyczne". "Niszczyć rodzinę, bliskich po to, żeby mnie zastraszyć. Przeżywałem to już 40 lat temu" - dodał.
Odniósł się także do roli, jaką w rządowym układzie sił pełni szef MSWiA Mariusz Kamiński . Zdaniem Banasia ma on "monopol na wszystkie służby". "A jestem przekonany, że chciał mieć jeszcze monopol na Najwyższą Izbę Kontroli. Chciał tu wstawić swojego człowieka. Nie miał odwagi pójść do prezesa i powiedzieć, że nie chce Banasia, że ma swojego człowieka" - powiedział Banaś.
"Trzeba było skompromitować Banasia"
Został zapytany, czy jego zdaniem w środowisku PiS był pomysł, aby na szefa NIK wystawić innego kandydata.
"Wiem, że ten kandydat był. Uważam, że obsadzenie mnie na stanowisku prezesa NIK było dobrym pomysłem Jarosława Kaczyńskiego, bo chciał mieć alternatywę wobec Kamińskiego i Ziobry, człowieka spoza partyjnego układu" - stwierdził Marian Banaś.
"Kamińskiemu nie udało się wstawić swojego człowieka do NIK, więc trzeba było zrobić coś takiego, żeby skompromitować Banasia w oczach prezesa, całego obozu rządowego, opozycji, zrobić ze mnie sutenera, właściciela burdelu, oszusta. Pod pretekstem prowadzenia postępowania w sprawie dyrektorów w MF (Ministerstwie Finansów - red.) inwigilowano mnie: podsłuchy telefonów, jeżdżenie za mną, za moim synem" - mówił szef NIK.
"Usłyszałem: Marian, wszystko jest OK, nic się przejmuj"
Banaś odniósł się także do działań służb w jego sprawie. Przypomnijmy, kontrowersje wokół obecnego szefa NIK wybuchły 1,5 roku temu po tym, jak "Superwizjer" TVN ujawnił, że w należącej do niego kamienicy działa hotel na godziny. Jak ustalił dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel, hotel był prowadzony przez członków krakowskiego świata przestępczego. Mężczyźni, którzy prowadzili hotel na godziny w kamienicy Mariana Banasia, parali się sutenerstwem, brali udział w porachunkach mafijnych.
"Na miesiąc przed całą awanturą, przed emisją programu na mój temat w TVN, na Radzie Ministrów powiedziałem Kamińskiemu, że jeśli prowadzone jest jakieś postępowanie, jeżeli coś jest ich zdaniem nie w porządku, to jestem gotowy złożyć wyjaśnienia, dostarczyć dokumenty. Ale usłyszałem: Marian, wszystko jest OK, nic się przejmuj. Teraz wiem, że Kamiński zajmował się mną od 2018 r. On i różni funkcjonariusze, którzy są powiązani z układami mafijnymi, bo przecież nikt po 1990 r. porządnie tych służb nie zweryfikował" - mówił Banaś w rozmowie z "DGP".
"Nie jest rzeczą możliwą, żeby na przykład wielkie mafie paliowe nie tylko mogły funkcjonować bez parasola służb. Myślę, że wielu ludziom w służbach łamie się kręgosłupy i sumienia. Jestem przekonany, że nie wszyscy patrzą tam ze spokojem, jak się niszczy takich ludzi jak ja. Przecież wiedzą, jaką pełnię funkcję, wielu z nich wie, co zrobiłem dla kraju" - kontynuował.
"Jest brak przestrzegania trójpodziału władzy"
Banaś, odnosząc się do sposóbu uprawiania polityki przez PiS, stwierdził, że w tej chwili "widać, że ten trójpodział władzy jest całkowicie zakłócony". Nie odpowiedział na pytanie, czy mamy autorytaryzm. "Jest brak przestrzegania trójpodziału władzy" - powtórzył.
Zdaniem prezesa NIK "PiS jest skuteczny w utrzymywaniu monopolu władzy, natomiast każdy monopol władzy jest niebezpieczny dla państwa i dla narodu".
"Oni prowadzą wojnę, ja bronię swojej niezależności i niezależności NIK-u. Zdaję sobie sprawę, że żyję w zupełnie innym świecie niż Mariusz Kamiński i reszta ludzi związanych z PiS" - dodał Marian Banaś.
"W grę wchodzą zawiadomienia na najwyższych urzędników"
Na koniec rozmowy Banaś został zapytany o sprawę wyników kontroli w sprawie wyborów kopertowych - między innymi o to, dlaczego NIK nie złożył zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez wicepremiera Jacka Sasina i premiera Mateusza Morawieckiego.
"Dlatego, że dopiero w piątek przed konferencją dostaliśmy pisma z KPRM oraz Ministerstwa Aktywów Państwowych, czekaliśmy na pismo z MSWiA, które notabene nie doszło do dziś. W grę wchodzą zawiadomienia do prokuratury na najwyższych urzędników w państwie, w tle pojawia się kwestia odpowiedzialności premiera przed Trybunałem Stanu. W przypadku sprawy o takim kalibrze, żeby uniknąć jakichkolwiek zarzutów o brak obiektywizmu, stronniczość - które nieustannie padają ze wszystkich stron - musimy mieć czas" - powiedział Banaś.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna