Wirtualna Polska podała we wtorek, że wzywany przez MSZ do kraju ambasador Polski w USA Marek Magierowski chce prawie milionowej "rekompensaty" za pracę, którą miał wykonywać do 23 listopada 2025 roku. "W związku ze skandalicznym żądaniem ambasadora Marka Magierowskiego wobec skarbu państwa o nienależną rekompensatę w wysokości prawie miliona złotych ponawiam mój wniosek do prezydenta Andrzeja Dudy o jego odwołanie z placówki w Waszyngtonie" - napisał tego dnia przed południem szef MSZ Radosław Sikorski.
Jaskulski: nominaci PiS lubią duże pieniądze
Sprawę komentują politycy. - Nie od dziś wiemy, że nominaci Prawa i Sprawiedliwości lubią pieniądze, lubią duże pieniądze, więc się nie dziwię, że takie bardzo zuchwałe roszczenia względem MSZ pan Magierowski sobie tutaj uzurpuje - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 Sebastianem Napierajem poseł Koalicji Obywatelskiej Patryk Jaskulski.
Pytany, czy może jednak należało pozostawić Magierowskiego na placówce, przypomniał, że "Trybunał Konstytucyjny w 2009 roku rozstrzygnął, że kwestia polityki zagranicznej leży w gestii rządu". - Pan prezydent ma oczywiście możliwość odwołania i powołania i to jest jedna z jego prerogatyw, natomiast przypominam też jednocześnie, że przez ostatnie lata był prezydentem, który tego weta bardzo rzadko używał. Więc dzisiaj, także w prowadzeniu polityki zagranicznej, prezydent po prostu wkłada kij w szprychy po to, żeby prowadzić do obstrukcji - dodał.
Jaskulski ocenił, że "sytuacja, w której nie mamy pełnoprawnego ambasadora w Stanach Zjednoczonych, jest niekorzystna". - Apeluję do prezydenta, żeby poszedł po rozum do głowy i skłonił się do tej refleksji, żeby chociaż w polityce zagranicznej, zwłaszcza w tak trudnym czasie, w sytuacji niepewności za naszą wschodnią granicą, współpracował z rządem, a nie szedł na zwarcie - mówił.
Kierwiński: wstyd, że ktoś taki reprezentuje nas w USA
- To jest nie do pomyślenia, jak nominaci PiS-u są pazerni na kasę, jak oni bardzo chcą dla siebie wyciągać te pieniądze publiczne - komentował europoseł KO Marcin Kierwiński.
Ocenił, że "to wstyd, że ktoś taki reprezentuje nas w Stanach Zjednoczonych". - Po czymś takim pan prezydent Duda nie powinien mieć żadnych wątpliwości i odwołać go. Natomiast pan prezydent Duda broni pisowców - mówił.
Zdaniem Kierwińskiego "prezydent robi po prostu na złość rządowi, na złość Polakom de facto".
- Pan prezydent nie podpisuje ustaw. Podobno dziś obraził się na policję, nawet na święto policji nie przyjeżdża, dlatego, że jest obrażony. Pan prezydent zachowuje się jak rozkapryszone dziecko - skwitował.
Jabłoński: mamy do czynienia z naruszeniem podstawowych zasad
Poseł PiS Paweł Jabłoński mówił, że "Marek Magierowski jest ambasadorem Rzeczpospolitej Polskiej od momentu powołania go przez prezydenta do momentu odwołania go przez prezydenta". - To jest norma konstytucyjna i także ustawowa. Jeżeli MSZ z politycznych powodów chce Markowi Magierowskiemu ograniczyć możliwość funkcjonowania, chce go odwołać z placówki, ale nie może tego zrobić zgodnie z prawem, może odwołać tylko prezydent, to mamy do czynienia z naruszeniem podstawowych zasad, którymi się rząd powinien kierować - dodał.
- Kwestie dotyczące wynagrodzeń ambasadorów są dokładnie tak samo uregulowane dla wszystkich. Jest zresztą sporo ambasadorów, także dyplomatów niższych szczebli, którzy wchodzą w różne spory sądowe z MSZ, czy to o wysokość wynagrodzenia, o wysokość dodatków zagranicznych - powiedział.
Rzecznik MSZ o roszczeniach Magierowskiego
We wtorek rzecznik MSZ Paweł Wroński powiedział dziennikarzom, że informacja o roszczeniach Magierowskiego i wniosku o porozumienie w tej sprawie, wpłynęła do resortu w ubiegłym tygodniu, "wywołując dosyć duże zbulwersowanie". Wroński przekazał, że według opinii biura prawnego MSZ "wyliczenie sobie kwoty prawdopodobnego czasu pełnienia stanowiska ambasadora nie ma umocowania w prawie".
- Marek Magierowski otrzymał propozycję objęcia innych placówek, i to nie była jedna placówka. I z tej propozycji nie skorzystał. Mógłby więc pozostać ambasadorem w innym miejscu, a tak pozostanie osobą z tytułem ambasadora, a nie będzie reprezentował Polski w Waszyngtonie - powiedział rzecznik MSZ.
Pytany, czy z końcem lipca do Waszyngtonu zostanie wysłany Bogdan Klich, Wroński odparł, że w Waszyngtonie Polskę musi reprezentować dyplomata, który ma zaufanie rządu. - Wniosek o jego nominację na ambasadora został albo zostanie skierowany do prezydenta. I od decyzji prezydenta będzie zależało to, czy nasz przedstawiciel w Waszyngtonie będzie dysponował tytułem ambasadora czy charge d'affaires - stwierdził Wroński.
Spór o ambasadorów
W marcu resort spraw zagranicznych poinformował o decyzji Sikorskiego, by ponad 50 ambasadorów zakończyło misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu wycofać. MSZ wyraził nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju". Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek oświadczył wówczas, że Andrzej Duda nie zgadza się na "hurtowe odwoływanie ambasadorów, bez konkretnych przesłanek i podawania przyczyn".
CZYTAJ: Spór o ambasadorów. "Ambicja, rozbuchane ego"
W połowie czerwca Mastalerek przekazał, że ambasador RP w USA Marek Magierowski został wezwany po 15 lipca do Warszawy. Jak dodał, Magierowski, jeżeli został wezwany, opuści placówkę w USA, ale - jak zaznaczył, powołując się na informacje przekazane przez ministra w KPRP Mieszko Pawlaka - "nie ma tu mowy o żadnej rezygnacji ambasadora Magierowskiego".
- Ambasadorów w Polsce powołuje i odwołuje prezydent. Tak stanowi również konwencja wiedeńska, że ambasadorzy są akredytowani przy głowach państw - mówił wówczas Mastalerek.
W połowie lipca minister spraw zagranicznych powiedział w RMF FM, że Bogdan Klich wkrótce obejmie kierownictwo nad polską ambasadą w USA.
Autorka/Autor: js/kab
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański / PAP