Marek Lisiński, prezes fundacji "Nie lękajcie się", która pomaga ofiarom księży pedofilów, podał się do dymisji. "Gazeta Wyborcza" napisała, że miał on wyłudzić pieniądze od ofiary księdza pedofila i domagać się pieniędzy od braci Tomasza i Marka Sekielskich, autorów filmu "Tylko nie mów nikomu".
Według ustaleń "Wyborczej" 29 października 2018 roku 26-letnia dziś Katarzyna - ofiara księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego otrzymała wiadomość od Marka Lisińskiego, szefa fundacji "Nie lękajcie się", w której prosił o pożyczenie mu 30 tysięcy złotych na rzekomą operację raka trzustki.
"(...) Od kilku miesięcy leczę się na raka trzustki i pojawiła się szansa na nowatorską operację metodą NanoKnife. Jest bardzo droga. Zebrałem już większą połowę, brakuje mi 30 tysięcy. Nie chcę ogłaszać żadnych zbiórek i tego typu rzeczy, bo ogarniam jakoś sam ten problem. O tej operacji wiedzą tylko moi synowie, przyjaciel, no i teraz Ty. Stąd moja prośba: Czy byłabyś w stanie pożyczyć mi na rok 30 tysięcy? Oczywiście na umowę z gwarancją oddania. Zrozumiem też, jeśli powiesz, że nie. Nie chcę też, żeby ta sytuacja wpłynęła gdzieś na nasze relacje (...)" - napisała "Wyborcza", ujawniając treść wiadomości wysłanej, zdaniem gazety, przez Lisińskiego.
Według ustaleń dziennikarzy, szef fundacji miał ją wysłać "dwa tygodnie po tym, jak decyzją sądu na konto Katarzyny wpływa milion złotych zadośćuczynienia za to, że Roman B. z Towarzystwa Chrystusowego 13 lat temu więził ją, bił i gwałcił".
"Człowiek, który tyle dla nas zrobił, śmiertelnie chory?"
"Przyjechał do mnie i ja mu te pieniądze dałam do ręki. 20 tysięcy na umowę pożyczki, dziesięć w prezencie. Nie mogłam spać, jak mi o tym napisał. Człowiek, który tyle dla nas, ofiar, zrobił, któremu tak ufałam, śmiertelnie chory?" - powiedziała "Gazecie Wyborczej" Katarzyna.
Jak czytamy w czwartkowej publikacji, Lisiński miał prosić Katarzynę: "Niech to zostanie między nami. Mogłoby to zaszkodzić mojej reputacji".
Kobieta miała zacząć nabierać wątpliwości, kiedy zobaczyła Lisińskiego udzielającego wywiadów, krótko po rzekomej operacji. "Trochę mnie to zaczęło zastanawiać, bo człowiek chory na raka trzustki nie jest chyba w stanie tak dobrze funkcjonować" - powiedziała "Wyborczej".
Na prośbę o zdjęcia dokumentacji medycznej Lisiński miał wysłać trzy zdjęcia przedstawiające fragment ciała i cztery plamki. Napisał również, że ma "plamy i zmiany na ciele". Na tę samą prośbę "Gazety Wyborczej" wysłaną 24 maja odpisał: "Nie mam obowiązku informować nikogo o swoim zdrowiu fizycznym, gdyż jest to moja prywatna sprawa".
"Żadna z ofiar nie chciała od nas pieniędzy"
Zdaniem "GW", Lisiński miał być jednym z bohaterów dokumentu "Tylko nie mów nikomu" poświęconego problemowi pedofilii w Kościele, ale został wycięty z filmu po tym, jak w lutym wysłał SMS do Tomasza Sekielskiego. Jak czytamy w "Wyborczej", Lisiński zażądał w nim 50 tysięcy złotych: 25 tysięcy na fundację "Nie lękajcie się" i 25 tysięcy dla siebie.
"Nie mogliśmy się na to zgodzić, żadna z ofiar nie chciała od nas pieniędzy - tłumaczył Sekielski.
Lisiński podał się do dymisji
Rada fundacji "Nie lękajcie się" wydała oświadczenie, które również opublikowała "GW". Poinformowano w nim, że w środę 29 maja podczas nadzwyczajnego posiedzenia rady fundacji zwołanej "natychmiast po otrzymaniu informacji o nieprawidłowościach w działaniu Prezesa Zarządu" Marek Lisiński podał się na jej wniosek do dymisji.
"Rada zabezpieczyła środki finansowe na koncie Fundacji i podjęła wszystkie konieczne działania zabezpieczające możliwość kontynuacji codziennych działań Fundacji" - napisali członkowie rady fundacji.
Rada podjęła również decyzję "o zleceniu zewnętrznej kontroli w Fundacji w celu potwierdzenia, że działalność byłego prezesa, jako osoby prywatnej, nie miała żadnego wpływu na przepływy finansowe i realizację działań statutowych Fundacji".
Do sprawy odniósł się także sam Lisiński. "Niestety, swoimi działaniami zawiodłem zaufanie samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji, które nie wiedziały o moich działaniach narażających na szwank dobre imię i wiarygodność Fundacji" - napisał w oświadczeniu. Zwrócił się również z prośbą o "niełączenie jego działań z działalnością fundacji".
"Wszystko, co robiłem, robiłem tylko i wyłącznie we własnym imieniu. Jednocześnie informuję, że w żadnym momencie nie naruszyłem środków finansowych zgromadzonych na koncie Fundacji na żadne cele prywatne oraz niezgodne ze statutem Fundacji" - dodał Lisiński.
"Nigdy nie wyłudziłem od nikogo pieniędzy"
W czwartek Marek Lisiński opublikował kolejne oświadczenie. Na Facebooku napisał, że "nigdy nie wyłudził od nikogo pieniędzy". "Jeśli pożyczka zawarta pomiędzy dwoma podmiotami prawnymi z terminem zwrotu do grudnia 2019 jest wyłudzaniem? Zostawiam do Państwa oceny. Umieściłem film z oświadczeniem. Niestety został usunięty" - napisał. "Zawsze dobro Ocalonych było nadrzędnym celem w moim życiu. Nigdy nie stanął bym po przeciwnej stronie. Fundacja to Ocaleni, a nie politycy [pisownia oryginalna-red.]" - oświadczył.
Autor: js/now,mtom / Źródło: Gazeta Wyborcza, PAP, tvn24.pl