Pan profesor Glapiński musi wiedzieć, że te pieniądze są Polaków. To nie są jego pieniądze, te pieniądze nie biorą się z nieba - mówił w "Kropce nad i" Marek Jakubiak (poseł niezrzeszony), komentując doniesienia o zarobkach dyrektor ds. komunikacji Narodowego Banku Polskiego. Poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk ocenił, że sprawa "jest więcej niż bulwersująca".
Senator PiS Jan Maria Jackowski skierował do prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego zapytanie o zarobki i kwalifikacje jego współpracowniczek. Według "Gazety Wyborczej" szefująca departamentowi komunikacji i promocji w NBP Martyna Wojciechowska może zarabiać około 65 tysięcy złotych miesięcznie. Portal OKO.press wskazał, że w sumie Wojciechowska może zarabiać jeszcze więcej - nawet około 80 tysięcy złotych miesięcznie. Według serwisu za zasiadanie w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego otrzymała bowiem w 2017 roku ponad 11 tysięcy złotych miesięcznie, a w 2018 roku ponad 12 tysięcy złotych miesięcznie.
Narodowy Bank Polski zaprzeczył doniesieniom "Wyborczej", ale nie ujawnił, ile wynoszą zarobki Wojciechowskiej. Pensjom w NBP ma się przyjrzeć NIK, co zapowiedział już prezes tej instytucji.
"Tak się płaci w bankowości"
Marek Jakubiak (poseł niezrzeszony, Federacja dla Rzeczypospolitej) ocenił w "Kropce nad i", że Adam Glapiński powinien publicznie powiedzieć o zarobkach swoich oraz pracowników NBP.
- Kiedy wybuchła afera KNF-u, ja powiedziałem, że to jest dopiero czubek góry lodowej, dopiero to się będzie rozlewało - dodał.
- Tam są ludzie, którzy po prostu poodlatywali - mówił o pracownikach NBP Jakubiak. Jego zdaniem, "na nich te 60 tysięcy naprawdę nie robi żadnego wrażenia". - Tak się płaci w bankowości dzisiaj - ocenił.
- My musimy, wszyscy jak jeden - mówię tutaj o Platformie, o PiS-ie i w ogóle, zrobić porządek z nonszalancją ludzką - dodał. Tłumaczył, że "nie widzi tam podtekstu partyjnego".
- Tam po prostu kto by nie poszedł, musi zarabiać ten milion rocznie - mówił. Jak podkreślał, "to są skandaliczne kwoty".
"To jest absolutnie niemoralne w stosunku do współobywateli"
Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej ocenił natomiast, że taka sytuacja "jest więcej niż bulwersująca".
Jak wymieniał, "kanclerz Niemiec (zarabia - red.) - 936 tysięcy rocznie, asystentka prezesa NBP - 912 tysięcy złotych rocznie, premier Wielkiej Brytanii - 859 tysięcy rocznie i prezydent Francji - 776 tysięcy rocznie".
- Ta pani jest nawet nie po środku stawki, tylko tak na czubie - ocenił Tomczyk. - To jest absolutnie niemoralne w stosunku do współobywateli, że człowiek, który został sprowadzony przez polityka w taki sposób nie dość, że tyle zarabia, to jeszcze prezes NBP nie chce ujawnić tej kwoty - mówił.
"Musimy to wszystko uregulować"
Marek Jakubiak ocenił, że to prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powinien zareagować w sprawie zarobków pracowników NBP.
- Jak potrafił posłom o dwadzieścia procent pensję znieść jednym machnięciem palca, to myślę, że w tej sprawie też może porządek zrobić - ocenił. Podkreślił przy tym, że Federacja dla Rzeczypospolitej, której jest prezesem "w tej chwili pracuje nad siatką płac".
- Po prostu musimy to wszystko uregulować - tłumaczył. Wskazywał przy tym, że zarobki na państwowych stanowiskach muszą być jawne, a najwięcej - w jego opinii - powinien zarabiać prezydent.
Dodał też, że "pan profesor Glapiński musi wiedzieć, że te pieniądze są Polaków, to nie są jego pieniądze, te pieniądze nie biorą się z nieba".
"Jeśli chodzi o Adama Andruszkiewicza, to skandal jest wyjątkowy"
Goście "Kropki nad i" byli również pytani o nowego wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza, który zanim został posłem, działał m.in. w Ruchu Narodowym i był przewodniczącym Młodzieży Wszechpolskiej.
Jak ocenił Marek Jakubiak, to premier Mateusz Morawiecki "odpowiada za ludzi, których zatrudnia".
- Nie wypada mi premierowi mówić, czy on dobrze zrobił w tej kwestii czy źle - mówił. Cezary Tomczyk ocenił natomiast, że "jeśli chodzi o Adama Andruszkiewicza, to skandal jest wyjątkowy". Podkreślał, że kontrowersji na jego temat "właściwie z dnia na dzień jest więcej".
- Pobierał pieniądze na samochód, pomimo, że samochodu nie ma i prawa jazdy też nie ma - wymieniał polityk.
Według Tomczyka sprawa nie została wyjaśniona "w sposób satysfakcjonujący".
Śledztwo w sprawie fałszywych podpisów
- Jest kwestia ciągle toczącego się śledztwa - dodawał polityk Platformy. Odniósł się do śledztwa dotyczącego podejrzeń masowego fałszowania podpisów pod listami poparcia dla kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej w czasie wyborów samorządowych na Podlasiu w 2014 roku. Andruszkiewicz kierował wtedy Młodzieżą Wszechpolską.
We wrześniu 2018 roku portal tvn24.pl informował, że w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku zaginął tom akt z tej sprawy zawierający protokoły zeznań 12 świadków, których prokuratorzy przesłuchiwali w śledztwie. Okoliczności zaginięcia akt ma wyjaśnić śledztwo.
W ocenie Cezarego Tomczyka "sprawa jest bardzo poważna".
Jakubiak o kompetencjach Andruszkiewicza
Na pytanie, dlaczego Andruszkiewicz znalazł się w resorcie cyfryzacji, Marek Jakubiak odpowiedział, że "trzeba pana premiera zapytać". Dodał, że jeśli chodzi o kompetencje nowego wiceministra, "to jest ciężka dyskusja". Wskazywał przy tym, że "pani Ewa Kopacz jest pediatrą, a była premierem, pan (Bogdan) Klich był psychiatrą i był ministrem obrony narodowej". - Jakie oni kompetencje mieli do obejmowania stanowiska? - pytał Jakubiak.
"Dzisiaj PiS szuka antyunijnego sojusznika"
Politycy odnieśli się także do wizyty wicepremiera Włoch Matteo Salviniego w Warszawie. W środę spotka się on z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i ministrem spraw wewnętrznych Joachimem Brudzińskim.
Jak podają włoskie media, Salvini chce z Jarosławem Kaczyńskim zawrzeć porozumienie przed majowymi wyborami do europarlamentu.
- Jeżeli Salvini spotykałby się z premierem Morawieckim i to spotkanie dotyczyłoby spraw rządowych, to można by było się wypowiedzieć tak albo inaczej, ale jest to element polityki rządu - mówił Cezary Tomczyk w "Kropce nad i".
Wskazywał, że jeżeli Salvini "spotyka się z liderem partii, to wiemy, jaki jest cel". - Ten cel warto uświadomić Polakom przed wyborami europejskimi. To jest dzisiaj budowa antyeuropejskiego bloku i początek tego bloku - ocenił.
Jak mówił Tomczyk, w sytuacji, kiedy "zaraz zabraknie konserwatystów brytyjskich, którzy odchodzą z Parlamentu Europejskiego w związku z brexitem, PiS szuka antyunijnego sojusznika i tego sojusznika znalazło w osobie piewcy Putina, piewcy Le Pen".
Z kolei Marek Jakubiak zwrócił uwagę, że Salvini zaczął uprawiać "taką bardziej narodową politykę partyjną", a udało mu się stworzyć rząd. Jego zdaniem nie tylko Włochy, ale także Węgry, Niemcy, czy Francja są "zakochane" w Rosji.
Co z cenami prądu? "Będzie nowelizacja ustawy"
Mimo zapewnień premiera i przyjętej w trybie pilnym ustawy, która miała zamrozić stawki za prąd na poziomie z 2018 roku, część gospodarstw domowych otrzymała wyższe rachunki.
Nowej ustawie chce się też przyjrzeć Komisja Europejska. - Państwa członkowskie są zobowiązane do notyfikowania Komisji Europejskiej o wszelkich działaniach pomocy publicznej przed ich wdrożeniem. Do tej pory nie otrzymaliśmy notyfikacji od polskich władz, ale tego byśmy oczekiwali - powiedziała w czwartek rzeczniczka tej instytucji Mina Andreeva.
- Na pewno już wiem, ze teraz na tym posiedzeniu Sejmu będzie nowelizacja ustawy. Siedzą i nie wiedzą teraz, co z tym pasztetem zrobić – powiedział w "Kropce nad i" Marek Jakubiak.
- Ja specjalnie nie zabierałem głosu, wierząc w to, że są mądrzejsi ode mnie ludzie; że tam są prawnicy, profesjonaliści. Jeśli Biuro Analiz Sejmowych podpisuje się pod opinią, że jest wszystko w porządku i zgodne z zasadami Unii Europejskiej, to uznałem, że to ja się nie znam, a oni się znają. A tu się okazuje, że jednak to jest pomoc publiczna, za chwilę to będzie ogłoszone wszem i wobec, będzie nowelizacja i śmiech na sali - komentował.
- Prawda jest taka, że PiS wiedziało o tym, że ceny energii będą wzrastały i miało przynajmniej rok, by przygotować nowe przepisy. A wiemy o tym, że obudzono się w ostatniej chwili – zauważył Cezary Tomczyk. – Tak naprawdę te przepisy przygotowywano przez tydzień. Nie ma rozporządzenia, ustawa jest wadliwa, będzie potrzebna być może nowelizacja, a efekt jest taki, że Polacy w całym kraju dostają wyższe rachunki - wskazał.
Autor: akr//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24