- Jak już mówimy o zdradzie (w Grupie Wyszehradzkiej ) to jest też inna sprawa, sprawa Rosji i Ukrainy. Możemy tak się licytować - powiedział Marek Biernacki. Koordynator ds. służb specjalnych w programie "Jeden na jeden" ustosunkował się do zarzutów, że Polska w kwestii uchodźców zdradziła swych sojuszników z Grupy.
Na wtorkowym spotkaniu szefów MSW Unii Europejskiej w Brukseli Polska zaakceptowała decyzję o podziale uchodźców między unijne kraje. Przeciwko porozumieniu były Czechy, Słowacja, Węgry, a także Rumunia. Wstrzymała się Finlandia. Opozycja zarzuciła rządowi, że pozwolił sobie narzucić unijny dyktat i wyparł się sojuszników z Grupy Wyszehradzkiej.
- Polska nie zdradziła żadnych sojuszników, nie można rozpatrywać tego w takich kategoriach. Bo jak już mówimy o pewnej zdradzie, to jest też inna sprawa, sprawa Rosji i Ukrainy. Możemy tak się licytować, gdzie Wyszehrad też zachował się inaczej, w kwestii najbardziej żywotnej dla Polski - powiedział Marek Biernacki.
- Dla mnie koniec Grupy Wyszehradzkiej był w sprawach dla Polski najbardziej żywotnych, strategicznych, w sprawie Rosji i Ukrainy - powtórzył.
Zaznaczył, że we wtorek została podjęta "trudna, polityczna decyzja", która z jednej strony jest decyzją humanitarną, a z drugiej - zawiera silne elementy solidarności z innymi państwami członkowskimi UE. Jego zdaniem Europa będzie silna tylko wtedy, kiedy będzie solidarna, nie tylko w momentach sukcesów, ale także w obliczu wyzwań. Podkreślił, że jeśli Polska oczekuje solidarności ws. energetycznych i Ukrainy to musi także wspierać sojuszników.
"Imigranci nie przyjadą na stałe"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel oznajmiła, że Niemcy przyjmą imigrantów, a następnie wycofała się ze swoich obietnic i poinformowała, że granice zostaną zamknięte. Biernacki ocenił, że był to "polityczny błąd". - Cały czas mówimy o uchodźcach, a nie imigrantach (ekonomicznych - red.). Kanclerz Merkel zaprosiła zarówno uchodźców jak i imigrantów ekonomicznych. Polska w swojej solidarności stanęła przed wielkim wyzwaniem - przyznał.
- Przyjmujemy uchodźców wojennych, nie imigrantów. Oni będą weryfikowani. Będą jedynie na ten czas (w Polsce - red.), gdy sytuacja w Syrii czy innych krajach się nie poprawi. To nie jest próba asymilacji, przyjęcia na stałe uchodźców - przekonywał Biernacki.
Koordynator ds. służb specjalnych zaznaczył, że imigranci będą weryfikowani. - Jesteśmy przygotowani na zapewnienie bezpieczeństwa w związku z zagrożeniem terrorystycznym - podkreślił.
Biernacki: służby są przygotowane do walki z terroryzmem
Biernacki wspominał, że w 1999 roku był ministrem spraw wewnętrznych w czasie kiedy do Polski masowo napływali Czeczeńcy uciekający przed wojną w tym kraju. Przypomniał, że Polska nie należała wtedy do strefy Schengen, a przybyło wówczas do Polski 90 tys. uchodźców z Kaukazu.
Podkreślił, że służby od dłuższego czasu przygotowywały się do przyjęcia imigrantów do Polski. - Służby i straż graniczna przygotowują się już od dłuższego czasu, żeby zabezpieczyć nasze granice. Mamy w służbach ludzi mówiących w języku arabskim, stworzyliśmy centrum antyterrorystyczne, które było krytykowane przez opozycję - tłumaczył.
Koordynator ds. służb specjalnych zapewnił, że służby "były, są i będą przygotowane do walki z terroryzmem". - Ktokolwiek do nas przyjedzie będzie zawsze weryfikowany i monitorowany przez polskie służby - ocenił.
Przyznał, że polskie społeczeństwo jest niechętnie nastawione do przyjmowania imigrantów. Jednocześnie skrytykował wypowiedzi opozycji w tej sprawie. - Źle się stało, że sprawa uchodźców nie jest rozwiązywana w konsensusie, a w debacie politycznej. Dla mnie jest to sygnał, że PiS zakłada, że nie będzie rządzić po październikowych wyborach parlamentarnych. Ponieważ ich absurdalne zachowanie i wykorzystujące tragedię ludzką to jest nie tylko nieodpowiedzialność, ale rzutuje na przyszłość. Jeśli PiS przyjmuje taką retorykę to zakłada, że nie będzie rządzi - powiedział.
Autor: kło//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24