- Program PiS-u jest bardzo socjaldemokratyczny i bardzo populistyczny. Nie jest możliwy do wprowadzenia w życie, bo jest strasznie kosztowny - mówił w "Faktach po Faktach" Kazimierz Marcinkiewicz, b. premier w rządzie PiS, w dzień przed kongresem programowym tej partii. Mimo to, w jego opinii, ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego ma szanse wygrać wybory samorządowe, parlamentarne oraz do Parlamentu Europejskiego.
Marcinkiewicz z zadowoleniem przyjął powstanie Rady Programowej PiS z prof. Piotrem Glińskim na czele. - Tam są ciekawi ludzie, ludzie niezależni intelektualnie od ideologii PiS-u. To będzie zaczyn temperowania niepotrzebnych populistycznych zapędów - mówił.
Wśród propozycji programowych PiS mają się znaleźć m.in. 22-proc. stawka VAT, opodatkowanie hipermarketów i banków, likwidacja gimnazjów i Narodowego Funduszu Zdrowia. Oficjalna prezentacja odbędzie się podczas sobotniego kongresu PiS w Warszawie.
- Program PiS-u jest bardzo socjaldemokratyczny i bardzo populistyczny. Nie jest możliwy do wprowadzenia w życie, bo jest strasznie kosztowny - ocenił Marcinkiewicz. Stwierdził także, że realizacja planów PiS przyczyniłaby się do powiększenia długu publicznego. - W tym programie w ogóle nie ma mowy o tym, jak naprawiać finanse publiczne, o tym w jaki sposób tworzyć budżet, a jest gdzie wydawać - punktował. Pomysły takie jak podatek bankowy i podatek od hipermarketów ocenił jako błędne posunięcia. - To wprowadzono na Węgrzech i we Francji i nie przyniosło to żadnych specjalnych efektów - zaznaczył.
W 2005 roku PiS wyglądał lepiej na tle PO
Pytany o to, dlaczego program podobny do tego, który PiS miał w 2005 r. ( i zwyciężył w wyborach parlamentarnych - red.) nie gwarantuje powtórzenia sukcesu, odpowiedział, że zmieniły się czasy.
- Wtedy PO było bardziej liberalne, w związku z tym ten socjalny niby-program PiS lepiej wyglądał na tym tle. Trzeba było się odróżnić, natomiast dzisiaj PO przeszła z partii liberalnej w kierunku socjaldemokratycznym, dlatego PiS idzie jeszcze dalej, żeby jeszcze dalej się odróżnić - tłumaczył.
Ocenił, że ustrój socjaldemokratyczny jest ustrojem niebezpiecznym. - Przez kryzys, oprócz Polski, przechodzą "suchą nogą" Szwecja i Niemcy. Obydwa rządzone przez centroprawicę - powiedział.
Komorowski "bezkonkurencyjny". Tusk na czele KE?
B. premier, pytany o to jak widzi najbliższą perspektywę wyborów, odpowiedział, że jego zdaniem PiS wygra wybory do Parlamentu Europejskiego, wybory samorządowe i parlamentarne. - Nie prezydenckie. Komorowski jest bezkonkurencyjny - zaznaczył. Marcinkiewicz zdradził także, że w wyborach do PE sam zagłosuje na PO. - Jeśli PO wygra, to Donald Tusk zostanie przewodniczącym KE. Nie chadecja wybrała już Donalda Tuska, ale nawet David Cameron, mimo że jest konserwatystą - uzasadnił. Dodał także, że podczas niedawnego tournée po Europie Camerona podczas którego spotkał się z prezydentem Francji Francolis Hollande'em i kanclerz Niemiec Angelą Merkel, było poświęcone kandydaturze Tuska.
Marcinkiewicz wyznał, że w "przenosinach" premiera do Brukseli upatrywałby szansy na "kapitalne zmiany", co byłoby szansą na "odświeżenie" polskiej polityki. Także z ruchów Tuska Marcinkiewicz wywnioskował, że przygotowuje się on do nowej roli. Jego zdaniem miało być tym mianowanie Elżbiety Bieńkowskiej na wicepremiera. - (Tusk - red.) wskazuje ją na swojego następcę. Dlatego też robił wszystko, żeby Grzegorz Schetyna nie był w zarządzie partii, bo to zarząd będzie decydował o tym, kto będzie następnym premierem - mówił Marcinkiewicz.
Wśród innych prawdopodobnych kandydatów na premiera wymienił szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz- Waltz.
B. szef rządu powiedział również, że miał propozycję kandydowania do PE, jednak nie zdradził z list wyborczych jakiej partii. - Mam bardzo konkretną pracę w biznesie. Praca w PE też jest ciekawa, ale nie daje konkretów.
Autor: AP//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24