Jak się okazuje policjant biorący udział w pościgu, także jest narażony na mandat. Przykładem jest funkcjonariusz z Bydgoszczy Tomasz Lubiński. Mężczyzna siedząc za kółkiem nieoznakowanej i wyposażonej w wideorejestrator Skody miał za zadanie łapać tych, którzy drogowe wykroczenia popełniają. Ale nagrany film został wykorzystany nie przeciwko drogowemu piratowi, ale przeciwko tropicielom. Teraz mężczyzna ma zapłacić 800 złotych mandatu.
Zarejestrowany przez kamerę film z pościgu trafił do zwierzchnika policjanta. Ten stwierdził, że pościg był nieuzasadniony, a prędkość z jaką jechał funkcjonariusz zbyt duża. Postanowił więc ukarać policjanta. - Ja mam przezwisko juz "Pirat"! Więc o co chodzi? Jaki pirat? Gdzie? - mówi Lubiński.
Cała sytuacja dotyczy zdarzenia sprzed kilkunastu tygodni. Jak tłumaczy w trakcie służby zauważył pędzące audi. - Jechał jakieś 200km/h. Tam było ograniczenie do 50 - mówi Lubiński. Dlatego postanowił, zarejestrować zdarzenia. Jednak jak dodaje, nie jest to proste. Trzeba kierowcy udowodnić wykroczenie. - Ja jadąc za takim kierowcą muszę spełnić dwa warunki. Ustawić się na "ogonie" za nim i jechać przez min. 100 m. utrzymując stałą prędkość i stałą odległość - dodaje policjant.
400 złotych mandatu
Jednak w tym przypadku okazało się to niemożliwe. Bo zanim policjant dojechał do obserwowanego samochodu, tamten zaczął zwalniać. Jednak przełożony w zarejestrowanym pościgu nie dopatrzył się błędów kierowcy ściganego audi, a właśnie policjanta. Za popełnione wykroczenia został ukarany przez przełożonego mandatem w wysokości 400 złotych, jednak mandatu nie przyjął. Sprawa trafiła więc do sądu, gdzie policjant usłyszał siedem zarzutów o naruszenie przepisów ruchu drogowego. Sąd uznał go winnym i ukarał grzywną 800 złotych. Sierżant od wyroku się odwołał. Teraz stanie przed sądem ponownie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24