Gdyby ten projekt w takim kształcie wszedł w życie, to my będziemy musieli udowodnić, że jesteśmy niewinni. A nie tak działa zasada domniemania niewinności - mówił w TVN24 radca prawny Piotr Dobrowolski, komentując złożony przez posłów PiS projekt zmian dotyczący mandatów karnych. Wyjaśniał, z czym wiążą się proponowane rozwiązania.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w Sejmie projekt nowelizacji Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Zawiera on propozycję wprowadzenia przepisu, który znosi możliwość odmówienia przyjęcia mandatu. Byłaby natomiast możliwość zaskarżenia go do sądu. Projekt zamieszczony został w piątek na stronach Sejmu.
Projekt budzi zastrzeżenia wielu prawników i Rzecznika Praw Obywatelskich. Krytykują go także politycy Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, a także koalicjanta PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy - Porozumienia Jarosława Gowina.
CZYTAJ WIĘCEJ: "PiS wzmacnia fundamenty państwa opresyjnego, wmawiając obywatelowi, że będzie mu się to podobało"
Zmiana, która "wywróci system do góry nogami"
O projekcie i o tym, co oznacza on dla obywatela, mówił w TVN24 radca prawny Piotr Dobrowolski.
Jego zdaniem w przypadku przyjęcia projektu "zmiana będzie fundamentalna, ona będzie wywracała system do góry nogami". - Dzisiaj jest tak: jeżeli zatrzymuje nas policjant - załóżmy, że do kontroli drogowej - i stwierdza, że przekroczyliśmy dopuszczalną prędkość, to nakłada na nas mandat, którego my możemy nie przyjąć. Co to oznacza? To oznacza, że policjant skieruje sprawę do sądu - mówił Dobrowolski.
Jak wskazywał, "to nie policjant nas karze, tylko policjant kieruje sprawę do sądu i to sąd podejmie decyzję o tym, czy faktycznie do tego wykroczenia doszło czy też nie, czy kara jest adekwatna czy też nie". - My możemy oczywiście ten mandat przyjąć i wtedy jesteśmy ukarani niejako na własne życzenie, za własną zgodą - zauważył.
- Natomiast jeżeli nie zgadzamy się z policjantem co do tego, czy popełniliśmy wykroczenie, czy kara jest adekwatna czy też nie, sprawę rozpozna sąd - tłumaczył.
Dobrowolski zwrócił uwagę, że "wedle tego projektu to policjant będzie nas karać". - I trzeba wziąć pod uwagę jedną kwestię: mamy w Polsce organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Organy ścigania są od dostarczania materiału dowodowego sądom po to, żeby one mogły podjąć decyzję, czy powinniśmy zostać ukarani czy nie - podkreślił.
- Projekt zakłada, że to policjant nas ukarze, a od tego mandatu, w tym momencie prawomocnego, będziemy mogli się odwołać do sądu w terminie siedmiu dni - podsumował.
"Ten cały ciężar procesowy zostanie przerzucony na obywateli"
W opinii gościa TVN24 "najbardziej na tej zmianie skorzystają policjanci czy też inne organy, które nakładają mandaty". Dobrowolski zwrócił uwagę, że nie tylko policja nakłada mandaty, ale za przykład podaje funkcjonariuszy tej służby, bo są oni nam w tym kontekście najbardziej bliscy.
- Oni na tym skorzystają, bo będą mieli mniej pracy. W przypadku, kiedy my nie przyjmujemy mandatu, oni muszą przygotować cały materiał dla sądu i skierować sprawę przed sąd. Tymczasem ten cały ciężar procesowy zostanie przerzucony na nas, na obywateli - wyjaśniał. - Zresztą autorzy tego projektu się w ogóle nie kryją z tymi intencjami, wprost w uzasadnieniu projektu ustawy jest napisane, że właśnie tak ma być - dodał.
Radca prawny mówił również, że "w dzisiejszej rzeczywistości prawnej to policjant musi nam udowodnić, że złamaliśmy prawo i zasługujemy na karę". - Natomiast w nowej rzeczywistości, gdyby ten projekt w takim kształcie wszedł w życie, to my będziemy musieli udowodnić, że jesteśmy niewinni - zaznaczył. Jak ocenił, "nie tak działa zasada domniemania niewinności i nie tak skonstruowany jest nasz system prawny".
- Będziemy musieli powołać w nim wszystkie dowody, jakie są nam znane w dacie odwoływania się. Siedem dni to jest niewiele czasu. Proszę sobie wyobrazić, panie redaktorze, że jedzie pan nad morze na wakacje na dwa tygodnie albo dłużej i otrzymał pan mandat, który jest prawomocny. Może pan go zaskarżyć w terminie siedmiu dni - mówił Dobrowolski, zwracając się do prowadzącego rozmowę.
- Na wakacjach musi pan myśleć, jak napisać odwołanie do sądu i jak w nim powołać wszystkie dowody, dlatego że jeżeli pan tego nie zrobi, to nie będzie się pan mógł powołać na nie w przyszłości - wyjaśniał.
Jak mówił Dobrowolski, w projekcie "są jeszcze inne ciekawe rzeczy". - Polegające na tym, że jeżeli pan odmówi przyjęcia takiego mandatu mimo wszystko, to policjant zrobi na tym mandacie odpowiednia notatkę i będzie z tego wynikało, że mimo wszystko on jest wręczony, że on został odebrany - mówił dalej radca prawny.
Projekt złożony przez posłów PiS mówi między innymi o tym, że w artykule 98. Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenie dodaje się między innymi paragraf, który brzmi:
§ 8. W razie odmowy odbioru mandatu lub odmowy albo niemożności pokwitowania odbioru mandatu przez ukaranego, funkcjonariusz sporządza na mandacie odpowiednią wzmiankę; wówczas mandat uznaje się za odebrany.
W uzasadnieniu o "odciążeniu funkcjonariuszy"
Autorzy projektu zaznaczyli w uzasadnieniu, że "w konsekwencji proponowanych regulacji, w szczególności przerzucenia ciężaru procesowego zaskarżenia mandatu na ukaranego, należałoby się spodziewać znacznego zmniejszenia wpływu spraw o wykroczenia do sądu". "Ponadto proponowane postępowanie odciążyłoby funkcjonariuszy od składania dużej liczby wniosków o ukaranie, na rzecz przekazania do sądu materiałów sprawy" – dodano.
Obecnie w razie odmowy przyjęcia mandatu karnego, organ, którego funkcjonariusz nałożył grzywnę, występuje do sądu z wnioskiem o ukaranie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24