Czara goryczy się przelała. Panowie! To wy jesteście winni - w niezwykle ostrych słowach dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z "Dziennikiem" oskarża urzędników MON. - O wojsku decydują urzędnicy, którzy front widzieli w filmie "9 kompania" - dodaje. A w TVN24 mówi także: - Mam prawo do emocji nad trumną mojego żołnierza.
Gdyby wojsko miało bezzałogowe samoloty rozpoznawcze i dobrze uzbrojone śmigłowce, kpt. Daniel Ambroziński mógłby żyć Gen. Waldemar Skrzypczak
Po tym wywiadzie udzielił komentarza także w TVN24. - Swoich słów nie żałuję. Byłem na to przygotowany - mówił na antenie TVN24 generał. Jego zdaniem, gdyby do żołnierzy w Afganistanie docierało właściwe uzbrojenie, śmierci Ambrozińskego dałoby się uniknąć. - Kiedy zginął nasz kolejny żołnierz, zdałem sobie sprawę jakie są braki w wyposażeniu naszej armii. Zdałem sobie też sprawę, że potrzebny jest rachunek sumienia - mówił dowódca. - Wyrzucam to sobie że byłem zbyt mało skuteczny - dodał.
Nic nie jest ok - O ten sprzęt armia walczy od ponad dwóch lat, ale dowódców nikt nie słucha – mówi wojskowy i wskazuje winnych: - Opinie na ten temat (zakupu sprzętu – red.) wydają osoby, które nie znają naszych oczekiwań i nie czują pola walki.
Według niego, do ministra obrony narodowej Bogdana Klicha dociera "zniekształcony obraz rzeczywistości". - Wynika z niego, że wszystko jest ok, na piątkę - mówił. A nie jest. Według generała, ministerstwo odebrało wojskowym kompetencje w sprawach wyboru wyposażenia armii i przekazało w ręce osób źle do tego przygotowanych, "które nie ponoszą żadnej odpowiedzialności".
- Oczekuję, że ktoś odpowie przed sądem za to, że nie mamy środków do walki, które zapewniają bezpieczeństwo polskim żołnierzom – ostro mówił generał. – Tymczasem oni siedzą teraz w zaciszu domowym i nie przejmują się tym, co się stało. Panowie, to wy jesteście winni – stwierdza kategorycznie Skrzypczak. – Pieniądze na sprzęt były, ale zwyczajnie go nie kupiono – dodaje.
- Alarmowaliśmy, że trzeba nam kupić śmigłowce Mi-24 i Mi-17 lub Mi-171 – mówi dalej Skrzypczak. Jego zdaniem, jeśli w najbliższym czasie te śmigłowce nie zostaną zakupione "w drugiej połowie 2010 roku zrodzi się prawdziwy problem". – Nie będzie czym latać – ucina.
Wojskowym się nie ufa
Skrzypczak wskazał także na inny problem dręczący jego zdaniem polską armię. – Żyjemy w ciągłym strachu. Każda decyzja jest jest sprawdzana: czy była dobra, dlaczego została podjęta, czy ktoś za tym stoi. Wynika to z braku zaufania do nas – wyznał dowódca Wojsk Lądowych.
- Jeżeli się nie ufa wojskowym, to ktoś powinien odejść: albo wojskowi, albo ci, którzy wojskowym nie ufają - podkreśla w rozmowie z "Dziennikiem" gen. Skrzypczak. – Rozwiedźmy się, bo tak dalej się nie da. Armia jest zmęczona histerią strachu i braku zaufania. Żołnierze są przesłuchiwani: dlaczego strzelali, dlaczego tak strzelali, dlaczego nie strzelali inaczej. To irracjonalne, że dowódcom się nie ufa. To burzy normalne funkcjonowanie wojska. – dodaje.
"To nie był atak na polityków"
Zapytany, czy nie boi się oskarżeń, że angażuje się do polityki, generał odparł: "Krytykuję tylko system, który powoduje, że na misjach brakuje wyposażenia". – Jeśli ktoś próbuje mnie wmanewrować w sytuację, że ja jestem przeciwko premierowi, to postępuje nieuczciwie. Ja chcę, by ludzie odpowiedzialni za dostawy w końcu otrzeźwieli. Ja nie jestem politykiem tylko żołnierzem – stwierdza Skrzypczak.
Skomentował również słowa minister Julii Pitery, która w "Poranku TVN24" zarzuciła mu, że śmierć żołnierza w Afganistanie wykorzystuje do własnych celów. - Jaki ja mam prywatny interes w tym, że bronię swoich żołnierzy - pytał retorycznie Skrzypczak. - Jako dowódca wojsk lądowych jest odpowiedzialny za życie moich żołnierzy; mam być ich rzecznikiem i adwokatem - mówił dalej generał. - Myślę ze mam prawo do emocji kiedy stoję nad trumną mojego żołnierza. Moje wystąpienie nie służyło atakowi na polityków. Jeśli ktoś tak uważa to źle odczytuje moje intencje - odpierał zarzuty Pitery Skrzypczak.
Afganistan poligonem polskiej armii
Tymczasem minister Radosław Sikorski w rozmowie z poniedziałkową "Polską" stwierdził, że wezwania do opuszczenia Afganistanu są nieodpowiedzialne i sprzeczne z polską racją stanu. - Gdyby straty miały być powodem do likwidacji misji, to trzeba by w ogóle zrezygnować z armii, bo na poligonie żołnierze też giną - stwierdził.
Zdaniem ministra Wojsko Polskie potrzebuje nauki działania w ekstremalnych warunkach, dlatego proponuje, by jednostki ze wszystkich polskich brygad uczestniczyły w misji w Afganistanie.
kaw/kg//kdj
Źródło: "Polska", PAP