Podczas prezentacji raportu o przyczynach katastrofy smoleńskiej przedstawiciele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego kilkakrotnie powtarzali, że załoga obawiała się zwierzchnika i "najważniejszego pasażera", którzy oczekiwali wylądowania w Smoleńsku. Sugerując naciski, MAK przypomniał w swoim dokumencie incydent z Tbilisi z 2008 r., kiedy Lech Kaczyński zażądał od pilota lądowania w trudnych warunkach.
Zdaniem MAK, presję spowodowały oczekiwania najważniejszych osób w państwie, które spieszyły się na uroczystość w Katyniu, a także obecność w kabinie dwóch osób postronnych. I dlatego załoga zdecydowała się na lądowanie w skrajnie trudnych warunkach.
MAK: Prezydent wydał rozkaz
Na dowód tego, że polscy piloci latający z prezydentem byli niekiedy poddawani presji, MAK przypomina w swoim raporcie incydent z Gruzji.
"(…)12 sierpnia 2008 roku samolot Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej (na pokładzie, oprócz Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej znajdowali się również Prezydent Litwy i Ukrainy, oraz Premierzy Łotwy i Estonii) wykonywał lot na trasie Warszawa-Tallin – Warszawa – Symferopol – Giandża (Azerbejdżan). W skład załogi danego rejsu w charakterze drugiego pilota i nawigatora załogi znajdowali się kapitan statku powietrznego i drugi pilot, którzy wykonywali lot 10 kwietnia 2010 r. na pokładzie samolotu TU-154 o numerze bocznym 101. Podczas postoju w Symferopolu dowódca samolotu TU-154, przez kierownika Biura Bezpieczeństwa Narodowego otrzymał oficjalną informację, że Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej chce dokonać lądowania w Tbilisi. Po przeanalizowaniu możliwości wykonania zadania, dowódca samolotu Tu-154 doszedł do wniosku, że wymagany poziom bezpieczeństwa danego lotu nie jest zapewniony, w tym przez brak aktualnej informacji aeronawigacyjnej i innych informacji dotyczących nowego lotniska docelowego w Tbilisi i lotu na terytorium powietrznym Gruzji".
MAK podkreśla, że prezydent Lech Kaczyński wszedł - podczas lotu - do kabiny pilotów. "Prezydent ponownie wydał rozkaz lotu do Tbilisi. Następnie analogiczne rozporządzenie pisemne zostało przekazane przez Głównodowodzącego Sił Powietrznych RP. Nie zważając na to, dowódca samolotu TU-154 wykonał lądowanie na zaplanowanym lotnisku w m. Giandża, a ważne osobistości musiały jechać do Tbilisi transportem kołowym" - czytamy w dokumencie.
MAK przypomina w swoim raporcie, że zgodnie z wynikami postępowania prokuratorskiego działania dowódcy TU-154 zostały uznane za właściwe i zgodne z obowiązującymi przepisami.
Prezes PiS: Nie ma przesłanek, że były naciski
Według prezesa PiS, nie ma na to żadnych dowodów. - Mamy do czynienia z zespołem spekulacji niczym nie popartych - podkreślił.
Jego zdaniem, "wszelkie analogie odnoszące się do lotu do Tibilisi odnoszą się do sytuacji całkowicie odmiennej". - Oni stali na lotnisku i chodziło o sam start, nie byli w powietrzu - powiedział Kaczyński. I dodał: - Ale nie ma też żadnych przesłanek żeby sądzić, że tamto wydarzenie mogło być podstawą jakieś presji. Przypomnę, że pilot, który wtedy odmówił prezydentowi otrzymał za to odznaczenie.
mac/fac/kdj
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reporter/East News