Antoni Macierewicz, obecnie szef podkomisji smoleńskiej, dopiero po ośmiu miesiącach od dymisji opuścił siedzibę Ministerstwa Obrony Narodowej. Ale to nie jedyne zmartwienie byłego ministra, bo w sprawie nieprawidłowości w zawieraniu umów za czasów jego kierowania MON trwa kilka śledztw. Materiał magazynu "Polska i świat" TVN24.
Audyt w Ministerstwie Obrony Narodowej został zapowiedziany w marcu - trzy miesiące po dymisji Antoniego Macierewicza. - Minister Błaszczak, kiedy został ministrem obrony narodowej, zlecił audyt wszystkich działań zakupowych, zamówieniowych, i ten audyt wkrótce będzie przygotowany - wyjaśniał 2 marca premier Mateusz Morawiecki.
W czerwcu resort potwierdził, że kontrola trwa. Posłowie opozycji przekonują też, że obiecano im zaprezentowanie wyników prac. Ale cały czas do tego nie doszło.
- Nie wiemy, na co wydaje się publiczne pieniądze - zaznacza były szef MON Tomasz Siemoniak. - Prawie dwa lata już czeka jeden z naszych posłów na odpowiedź, ile MON płaci Moreno-Ocampo, prawnikowi z Argentyny związanemu z [byłym przywódcą Libii Muammarem - przyp. red.] Kaddafim, którego Macierewicz wynajął do odzyskiwania wraku - dodaje.
Śledztwa są, komentarza brak
Ministerstwo Obrony nie odpowiedziało na maile reporterów TVN24 ani na prośbę o rozmowę. Sprawy nie komentuje także minister Mariusz Błaszczak.
A jest co komentować. Wiadomo o co najmniej kilku trwających śledztwach, które dotyczą spółek i instytucji nadzorowanych wówczas przez Antoniego Macierewicza - między innymi Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ).
- Nieprawidłowości dotyczyły naruszania uchwał zarządu PGZ i obowiązujących w spółce procedur. Umowy, których dotyczy zawiadomienie, były zawarte na łączną kwotę 11 milionów złotych - mówił 6 lipca na posiedzeniu sejmowej komisji obrony Maciej Wąsik, zastępca ministra koordynatora do spraw służb specjalnych.
Zawiadomienie wysłano w listopadzie zeszłego roku, w grudniu prokuratura w Tarnobrzegu rozpoczęła śledztwo. Na razie nie postawiła nikomu zarzutów, a śledczy nie chcą komentować sprawy.
"Perełki" dla muzeum
Kolejna sprawa dotyczy zakupu przez MON za 10,5 miliona złotych kolekcji broni historycznej od Adama Rudnickiego - brata byłego urzędnika ze stołecznego ratusza, oskarżonego o przyjęcie wielomilionowych łapówek przy reprywatyzacji.
- Do mnie powodem wejścia [agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego - przyp. red.] było rzekome poszukiwanie dokumentów związanych z reprywatyzacją w Warszawie. Ja takich dokumentów nie posiadam (…) ale sfotografowali sobie panowie zupełnie inne dokumenty, włącznie z umową sprzedaży tej mojej kolekcji - tłumaczył Rudnicki.
Kolekcja trafiła do Muzeum Wojska Polskiego. Wkrótce mają zobaczyć ją zwiedzający. Sebastian Warlikowski z Muzeum Wojska Polskiego zapewnia: "dla nas są to perełki". - Unikatowe eksponaty poświęcone armii II Rzeczpospolitej. Obecnie są ewidencjonowane, a także poddawane konserwacji - informuje.
CBA nie komentuje sprawy, ale nieoficjalnie udało nam się ustalić, że śledczy pytali w Muzeum, jakie są procedury nabywania prywatnych kolekcji. Sprawa ma jeszcze jeden wątek: kiedy MON wypłaciło pieniądze, trzeci z braci Rudnickich zapowiedział, że mogą one zostać przeznaczone na wykupienie z aresztu głównego bohatera afery reprywatyzacyjnej.
Opóźnione przenosiny
Audyt może poruszać też rozliczenie organizacji szczytu NATO. - Tam wydano 180 milionów i to z uchyleniem prawa zamówień publicznych, czyli bez przetargów - przekonuje Paweł Suski, poseł PO. - Bardzo nas to interesuje, dostaliśmy tylko lakoniczną odpowiedź, że nadano mu klauzulę 'poufne' i wysłano do KPRM - podkreśla.
Wszystkie wątpliwości mają być przedmiotem obrad Komisji Obrony Narodowej już po wakacjach. W międzyczasie siedziba Antoniego Macierewicza, dzisiaj szefa podkomisji smoleńskiej, została przeniesiona do biurowca przy ulicy Kolskiej. Wcześniej, przez siedem miesięcy od dymisji, pracował w pałacyku MON - od lat głównej siedzibie ministra obrony.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.
Autor: mm//now / Źródło: tvn24