Ponad dwa i pół roku potrzebowali prokuratorzy na sformułowanie i przedstawienie zarzutu Maciejowi Z. Usłyszał go dzisiaj. Śledczy chcą by dziennikarz odpowiedział za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Maciej Z., który stawił się we wtorek w prokuraturze na warszawskim Mokotowie, odmówił składania wyjaśnień.
”Nie pamięta”
- Tłumaczył, że nie pamięta wypadku. Prokuratorzy nie zdecydowali się na zastosowanie środka zapobiegawczego. Po przesłuchaniu podejrzany został zwolniony do domu - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dziennikarz odpowie za nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym zginęła inna osoba (art. 177, paragraf 2, KK). Grozi mu za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Prokuratorzy chcieli postawić ten zarzut Z. już latem 2008 roku. We wrześniu śledztwo zostało jednak zawieszone ponieważ według biegłych stan zdrowia dziennikarza nie pozwalał na jego przesłuchanie.
W lipcu tego roku, po otrzymaniu kolejnej opinii biegłych - tym razem korzystnej dla śledczych - prokuratura zdecydowała o wznowieniu śledztwa.
Wypadek
Do wypadku czerwonego ferrari 360 modena, za którego kierownicą - według prokuratorów - siedział Maciej Z., doszło 27 lutego 2008 roku. Auto wypadło z drogi i z dużą prędkością uderzyło w betonowy filar estakady na ulicy Puławskiej w Warszawie. Z. został ciężko ranny. Przeszedł kilka poważnych operacji, przez ponad miesiąc był w śpiączce. Jego pasażer Jarosław Zabiega (dziennikarz ”Super Expressu”) zginął na miejscu.
Do przesłuchania Macieja Z. doszło dopiero we wtorek, bo były problemy z doręczeniem postanowienia o wznowieniu śledztwa. Najpierw długo nie odbierał go podejrzany, później rodzina Jarosława Zabiegi.
Łukasz Orłowski//mat/k
Źródło: tvn24.pl