Nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego podjęła decyzję o uchyleniu postanowienia marszałka Sejmu w sprawie wygaszenia mandatu posła Macieja Wąsika. - Jeżeli Izba nie jest sądem, a ja tak uważam, to w takim wypadku orzeczenie nie wywiera żadnych skutków - powiedział w "Tak jest" w TVN24 Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię odwołania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. W czwartek przed południem wyznaczony do rozpatrzenia sprawy neosędzia Romuald Dalewski jednoosobowo podjął decyzję o przekazaniu akt sprawy Wąsika do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, wobec której Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził wcześniej, że "nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem".
Tego samego dnia nieuznawana izba Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Macieja Wąsika.
CZYTAJ WIĘCEJ: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła postanowienie marszałka Sejmu w sprawie Macieja Wąsika
Prusinowski: jeśli Izba nie jest sądem, a ja tak uważam, to orzeczenie nie wywiera żadnych skutków
Tę decyzję komentował w "Tak jest" Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. - Trzeba zapytać najpierw, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych jest sądem. Jeżeli jest sądem, no to pewnie i to orzeczenie jest skuteczne, natomiast jeżeli nie jest sądem, a ja tak uważam, no to w takim wypadku to orzeczenie nie wywiera żadnych skutków - stwierdził.
Komentując wypowiedź rzecznika prasowego Sądu Najwyższego sędziego Aleksandra Stępkowskiego, Prusinowski stwierdził, że "sędzia Stępkowski przez całe te dwa dni, kiedy ta sprawa się dzieje, mimo że jest rzecznikiem prasowym, nawet nie raczył ze mną się skontaktować i w ogóle zapytać, co zrobiłem albo dlaczego tak zrobiłem i tak dalej".
- Wszyscy się już ze mną skontaktowali, właściwie wszystkie możliwe redakcje prasowe, poza panem Stępkowskim - komentował.
- Moje spotkanie z panem Stanisławem Zakroczymskim, dyrektorem generalnym gabinetu marszałka Hołowni, odbyło się w oficjalny sposób z otwartą przyłbicą. To znaczy, pan dyrektor wykonał do mnie maila z prośbą o spotkanie. Ja odpisałem, że zgadzam się na takie spotkanie, po czym przyjechał do Sądu Najwyższego - mówił. - Spotkanie to odbyło się w gabinecie prezesa Sądu Najwyższego, gdzie oświadczył, że pan marszałek za jego pośrednictwem chce przekazać akta spraw właśnie dotyczących pana Wąsika oraz pana Kamińskiego. A więc nie widzę w tym jakiejś pokątności spotkań - dodał.
Prusinowski: mam prawo wydać takie zarządzenie, aby wpisać sprawę do systemu, która wpływa do SN
Prusinowski wyjaśniał, że "biuro podawcze jest technicznym urządzeniem, natomiast podstawą do wpisania jakiejkolwiek sprawy do systemu jest zarządzenie prezesa Sądu Najwyższego".
- Bogu dzięki, tym prezesem Sądu Najwyższego jeszcze jestem, w związku z tym mam prawo wydać takie zarządzenie, aby wpisać sprawę do systemu, która wpływa do Sądu Najwyższego - powiedział.
- Tutaj trzeba wyjaśnić, iż Sąd Najwyższy jest taką dość specyficzną instytucją. Jest łącznie dzisiaj pięciu prezesów Sądu Najwyższego, w tym jeden jest pierwszy, ale to nie oznacza, że pierwszy prezes jest przełożonym pozostałych prezesów. Jest pierwszym wśród równych. Tak jest to strukturalnie, organizacyjnie, i konstytucyjnie ustanowione - zaznaczył.
"Ta sprawa jak w soczewce pokazuje, w jakim miejscu jest dzisiaj Sąd Najwyższy"
Prusinowski skomentował też decyzję prezesa Izby Karnej Sądu Najwyższego Zbigniewa Kapińskiego, zastępującego I prezesa SN, który wskazał, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jest właściwą do rozpatrzenia odwołania Mariusza Kamińskiego od wygaszenia mu mandatu.
- Chciałbym pokazać pewien schemat działania, bo ta sprawa jak w soczewce pokazuje, w jakim miejscu jest dzisiaj Sąd Najwyższy, i co się w nim dzieje - stwierdził.
- W dniu wczorajszym wpływa istotna publicznie sprawa do Sądu Najwyższego. Dzisiaj rano ja wyznaczam skład trzyosobowy, dzisiaj rano z Bydgoszczy przyjeżdża neosędzia pan Romuald Dalewski i jednoosobowo wydaje postanowienie o przekazaniu tej sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej - podkreślił. Jak dodał, "skład, który został wyznaczony do rozpoznania tej sprawy, jest składem trzyosobowym i pan sędzia Dalewski nie miał żadnych uprawnień, żeby takie orzeczenie wydać".
- Teraz sprawa trafia od razu do Izby Kontroli, tam od razu siada trzech sędziów, a wcześniej zwraca się do marszałka Sejmu o pewne wyjaśnienia, ale nie czekając już na te wyjaśnienia, wydaje orzeczenie uchylające postanowienie sędziego - podkreślił Prusinowski.
- I jednocześnie pan prezes Kapiński, to również neosędzia, to dodajmy, wydaje postanowienie, które również jest niezgodne z prawem - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24