Nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego podjęła decyzję o uchyleniu postanowienia marszałka Sejmu w sprawie wygaszenia mandatu posła Macieja Wąsika. - To postanowienie dotknięte jest wadą, wręcz jest dotknięte wadą nieważności, gdyż takie postanowienie mógł wydać jedynie sąd w składzie trzyosobowym, bo taki był ustanowiony do rozpoznania sprawy - ocenił w rozmowie z TVN24 Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię odwołania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. W czwartek przed południem wyznaczony do rozpatrzenia sprawy neosędzia Romuald Dalewski jednoosobowo podjął decyzję o przekazaniu akt sprawy Wąsika do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, wobec której Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził wcześniej, że "nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem".
Tego samego dnia nieuznawana izba Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Macieja Wąsika. Odwołanie dotyczące Kamińskiego przekazane przez marszałka Sejmu obecnie pozostaje w Izbie Pracy SN.
CZYTAJ WIĘCEJ: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyliła postanowienie marszałka Sejmu w sprawie Macieja Wąsika
Prusinowski o decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej
- W mojej ocenie to postanowienie dotknięte jest wadą, wręcz jest dotknięte wadą nieważności, gdyż takie postanowienie mógł wydać jedynie sąd w składzie trzyosobowym, bo taki był ustanowiony do rozpoznania sprawy - ocenił w rozmowie z TVN24 Piotr Prusinowski, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Jak dodał, "jeżeli nawet, działając zgodnie z Kodeksem postępowania cywilnego, sąd miałby orzekać jednoosobowo, to wtedy jedynym uprawnionym był pan sędzia Robert Stefanicki jako przewodniczący składu, a nie sędzia sprawozdawca, który takich uprawnień nie posiada".
- Jeżeli Sąd Najwyższy już orzekł w sprawie pana Kamińskiego, no to wtedy po raz drugi nie może w tym wypadku Izba Pracy orzekać. Natomiast jeżeli okaże się, że Sąd Najwyższy w Izbie Pracy stanie na stanowisku, że to orzeczenie nie pochodzi od sądu, no to wtedy ma możliwość dalej rozpoznawania sprawy pana Mariusza Kamińskiego - powiedział Prusinowski.
Podkreślił, że podobny dylemat będzie miał marszałek Sejmu Szymon Hołownia, gdyż "zapewne na podstawie wydanych orzeczeń przez Izbę Kontroli otrzyma odpis tych orzeczeń i będzie musiał podjąć decyzję również, a przynajmniej odnieść się do tego, czy te orzeczenia, które otrzyma, dotyczące obu panów, pochodzą od sądu, czy też od organu, który sądem nie jest".
Rzecznik SN: nie widzę szczególnych problemów procesowych
Do sprawy odniósł się również rzecznik prasowy Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski. - Ja osobiście orzekałem w sprawie przekazanej mi do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w składzie jednoosobowym. Tak że tego typu decyzje procesowe, które nie są decyzjami merytorycznymi, mogą być podejmowane również w składzie jednoosobowym. Tak że pod tym względem nie widzę szczególnych problemów procesowych - stwierdził.
Podkreślił, że "jedyną izbą właściwą w tej sprawie jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych". Dodał, że "nie ma na to wpływu wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stwierdza, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest sądem, który może zadać pytanie prejudycjalne na podstawie artykułu 267 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej". Stwierdził, że "nie jest to materia prawa unijnego".
Stępkowski wyraził opinię, że marszałek Sejmu, przekazując odwołanie złożone na jego ręce przez Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego do Izby Pracy Sądu Najwyższego, "nadużył władzy, ponieważ nie ma żadnych kompetencji". - Marszałek Sejmu jedynie na mocy ustawy pełni funkcję, można powiedzieć w cudzysłowie, listonosza. To znaczy za jego pośrednictwem jest składane odwołanie od jego postanowienia. Gdzie jest kierowane to postanowienie, to odwołanie leży w decyzji osób składających to odwołanie. I marszałek Sejmu nie ma prawa ingerować w środek zaskarżenia, który składa osoba zainteresowana - przekonywał.
Rzecznik SN o działaniu neosędziego Dalewskiego: tutaj nie ma nic nadzwyczajnego
Pytany o zachowanie Dalewskiego, rzecznik SN odparł, że "sędzia Dalewski jako sędzia sprawozdawca badał dopuszczalność, właściwość, od strony formalnej możliwość rozpoznania tego odwołania". - Dokonując tej oceny stwierdził niewłaściwość Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych i przekazał w związku z tym sprawę do Izby właściwej. W związku z czym tutaj nie ma nic nadzwyczajnego, to w ramach kontroli formalnej wszystko się odbyło. Sprawa jest całkowicie niekontrowersyjna - ocenił.
Stępkowski był też pytany, skąd wynikało takie ekspresowe działanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej, skoro Izba Pracy miała zająć się nią dopiero 10 stycznia. - To nie jest pytanie do mnie, to jest pytanie do sędziego, który wydał to postanowienie. Natomiast musimy pamiętać, że są to sprawy, w których terminy są niezwykle krótkie - powiedział.
Mówił też, że "w sytuacji, w której prezes Izby Pracy umawia się z szefem gabinetu marszałka Sejmu na pokątne wprowadzenie pism do Sądu Najwyższego, no to rzeczywiście te związki z polityką wydają się być nie tylko niewielkie, ale wręcz ogromne, w mojej osobistej ocenie niedopuszczalne".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Elzbieta Krzysztof / Shutterstock.com