Minister zdrowia Łukasz Szumowski jest jednym z najczęściej pojawiających się w mediach polityków. Na początku pandemii jego znakiem rozpoznawczym były podkrążone oczy i codzienne konferencje prasowe. Dziś tych konferencji prasowych jest trochę mniej, ale za to jest więcej pytań o podejmowane decyzje, wygłaszane opinie i o majątek ministra, jego żony i jego brata. Materiał magazynu "Czarno na białym".
W ostatnich dniach minister zdrowia Łukasz Szumowski głównie musi się tłumaczyć. - Nigdy nie nadzorowałem instytucji, z których firma mojego brata otrzymywała dofinansowanie - przekonuje w rozmowie z Polską Agencją Prasową. - Już widzę ten tytuł: Łukasz Szumowski robił biznesy z aresztowanym przedsiębiorcą. (…) Imperium biznesowe rodziny Szumowskich nie jest imponujące - komentuje w wywiadzie dla portalu Money.pl, a w "Fakcie" stwierdza, że "nie czuje dyskomfortu w związku z tym, że spółka powiązana jest z jego rodziną". - Sam się postawił w pozycji, że jest podejrzewany o konflikt interesów - komentuje Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.
Ponad dwa lata temu lekarz kardiolog zastępuje lekarza rodzinnego na stanowisku ministra zdrowia. Głośno o ministrze Łukaszu Szumowskim robi się dopiero na początku marca, gdy już jest jasne, że to on będzie twarzą walki z koronawirusem w Polsce. Bartek Godusławski z "Dziennika Gazety Prawnej" podkreśla, że minister "nie wdawał się w pyskówki z opozycją". - Był symbolem tego, że państwo sobie radzi - dodaje.
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego i były minister zdrowia Wojciech Maksymowicz zwraca uwagę, że Łukasz Szumowski "koordynował najtrudniejsze działania w kraju doprowadzając do znacznego wzrostu bezpieczeństwa nas wszystkich".
"Na pewno jest to duża niefrasobliwość"
W połowie marca, tuż przed wprowadzeniem w Polsce stanu epidemii ministrowi zdrowia ufało 41 procent Polaków. Na początku kwietnia był już liderem rankingu. Z wynikiem ponad 50 procent wyprzedzał prezydenta i premiera. Miesiąc później to zaufanie wciąż jest wysokie, ale spadło do 44 procent. - Bardzo szybko zbudował duży autorytet na początkowych wypowiedziach i bardzo szybko też go zaczął tracić – ocenia Łukasz Warzecha, publicysta "Do Rzeczy". Bartek Godusławski uważa zaś, że "ten wizerunek będzie się zużywał". – Minister, który występuje codziennie w telewizji nie ma możliwości niepopełnienia jakiejś gafy – dodaje.
Przykładem może być podejście ministra do noszenia maseczek. Jeszcze w lutym Łukasz Szumowski kpił z tego pomysłu. - One nie pomagają. One nie zabezpieczają przed wirusem, nie zabezpieczają przed zachorowaniem – zapewniał w rozmowie z RMF FM. Pod koniec marca, gdy liczba zakażonych w Polsce rosła, zebrał się Sejm w 12 salach. To były nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Wielu posłów pojawiło się w rękawiczkach, maseczkach czy goglach, ale nie minister zdrowia. - Jako osoba zdrowa, bez objawów nie noszę ich – mówił. Kilkanaście dni później nakazał je nosić wszystkim Polakom.
- Na pewno jest to duża niefrasobliwość mówienie, że nie noszę i nie zamierzam nosić, bo wiem, jak się należy zachować. My też wiemy, a jednak też musimy to robić - ocenia Bartek Godusławski. - Tym pan minister też sporo stracił. To jest jedna z największych wtop wizerunkowych, ale o tyle go rozumiem i przyjmuję jego tłumaczenie, jak później mówił, że chodzi o to, żeby nie zarazić innych - dodaje.
Były minister zdrowia Wojciech Maksymowicz stara się tłumaczyć kolegę z rządu. - Teraz już wiemy, że lepiej było założyć maski, ale to nie jest jakiś błąd, tylko nabywanie wiedzy - wskazuje.
Nie wiemy, czy nabywaniem wiedzy można też nazwać pewną zmianę w sprawie podejścia ministra do wyborów. 17 kwietnia mówił, że jego rekomendacje przeprowadzenia wyborów prezydenckich w tradycyjnej formie, gdzie wszyscy idą do urn, spotykają się w lokalach wyborczych, w sposób bezpieczny są możliwe najwcześniej za dwa lata. Kilka tygodni później zagłosował "za" wyborami mieszanymi, korespondencyjnie i w lokalach. - Mógłbym się oczywiście obrazić i powiedzieć, że nie głosuję i przeszłaby ustawa, która nie gwarantowałaby Polakom możliwości powszechnego głosowania korespondencyjnego, które ja nadal rekomenduję - wyjaśnia Łukasz Szumowski.
- To w jakiś sposób autorytet ministra nadszarpnęło, ale nie zakładam, że minister powinien się pryncypialnie zachować i podać się do dymisji - podkreśla Bartek Godusławski. - Można sobie zadać pytanie, która decyzja z medycznego punktu widzenia jest słuszna. Moim zdaniem nic złego się nie stanie w przypadku głosowania mieszanego, ale w takiej sytuacji minister nie powinien składać tej pierwszej deklaracji - ocenia Łukasz Warzecha.
"Dawno temu wyszedłem z tego biznesu"
O ile według rozmówców "Czarno na białym" to jeszcze można nazwać wpadkami, to publikacja "Gazety Wyborczej" sprawiła, że nad głową Łukasza Szumowskiego zebrały się czarne chmury. Według dziennika w połowie marca instruktor narciarstwa zwrócił się za pośrednictwem brata ministra do Ministerstwa Zdrowia z propozycją biznesową. W sprawę mieli być zaangażowani znajomy instruktor narciarstwa, brat ministra działający w branży medycznej, wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński i sam minister zdrowia. - Żeby była jasność, ja pana G. znam sprzed kilku lat, jeździłem z nim na nartach - przyznaje Łukasz Szumowski.
Bartek Godusławski zwraca uwagę, że Ministerstwo Zdrowia nie było jedyną instytucją, która wówczas dla państwa polskiego kupowała sprzęt ochrony medycznej. - Można było odesłać tego człowieka do innego miejsca - twierdzi. Z kolei Łukasz Warzecha ocenia, że w tym przypadku "zagrały potrzeby wizerunkowe rządu". - Że szybko trzeba się pokazać, że coś mamy i skorzystano z okazji, a okazało się to wtopą - dodaje.
Sprawa okazała się wtopą, bo towar był wadliwy, nie spełniał norm bezpieczeństwa, o czym resort zdrowia dowiedział się dopiero w maju. Łukasz Szumowski nie ma sobie nic do zarzucenia. Sprawę bada prokuratura. - Minister kupiłby w tym czasie maseczki nawet od diabła - stwierdził 18 maja Szumowski.
Po ujawnieniu kontrowersyjnej transakcji, media zaczęły prześwietlać powiązania biznesowe ministra zdrowia, jego żony i brata. 18 maja Oko.press opisało rodzinne interesy Szumowskich z twórcą piramidy finansowej. - Być może w którymś momencie popełnił błąd angażując się w takie inwestycje. Pytanie, czy świadomie wchodził w kontakty z osobą, która była oszustem? Sam minister powinien się w tej sprawie wypowiedzieć - mówi Krzysztof Izdebski.
Łukasz Szumowski tłumaczy, że wspólnik ten przedstawiony był jemu i jego żonie jako młody biznesmen. - Podpisaliśmy umowę i pieniędzy nigdy nie zobaczyliśmy. Dawno temu wyszedłem z tego biznesu i moja żona też próbowała - dodaje. Wspólnika państwa Szumowskich - jak pisze Oko.press - aresztowano pod zarzutem prania pieniędzy i kierowania grupą przestępczą.
"To jest gigantyczna afera"
Do tego dochodzą kontrowersje związane z przyznawaniem pieniędzy spółce OncoArendi Therapeutics, której prezesem jest brat Łukasza Szumowskiego. Chodzi o czas, kiedy obecny minister zdrowia był wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego. To ważne, bo chodzi o wielomilionowe dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, które to podlega ministerstwu nauki.
- To jest gigantyczna afera. Nie za pięć czy dziesięć, ale ponad 140 milionów złotych - mówi Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej. Opozycyjni posłowie pokazują dokumenty, które otrzymali po interwencji w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. - Oczywiście niektóre media będą pisać, że za czasów mojej obecności w rządzie otrzymał dofinansowanie projektów. Tylko, że nikt nie pisze, że za poprzedniego rządu dostawał znacznie więcej - wyjaśnia Łukasz Szumowski w rozmowie z portalem Money.pl
Według dokumentów, przesłanych reporterom "Czarno na białym" przez NCBiR, od 2012 roku do listopada 2015 firma brata Szumowskiego dostała prawie 46,5 miliona złotych. A 140 milionów, o których mówią posłowie Koalicji Obywatelskiej, to kwota przyznana już za rządów PiS.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24