Nawet jeżeli Daniel Obajtek ignorowałby premiera, to musiał uzyskać zgodę Jarosława Kaczyńskiego - mówił w "Faktach po Faktach" eurodeputowany i były premier Leszek Miller, komentując doniesienia dotyczące sprzedaży części udziałów Lotosu saudyjskiej spółce Saudi Aramco. - Jeżeli to wszystko jest prawda, to jest to skandal stulecia, to jest coś niesłychanego - dodał, odnosząc się do ustaleń dziennikarzy "Czarno na białym".
Dziennikarze programu "Czarno na białym" dotarli do projektu umowy między Orlenem i Saudi Aramco - światowym gigantem paliwowym, który z końcem listopada stał się właścicielem 1/3 Rafinerii Gdańskiej. Wynika z niego, że po fuzji Orlenu i Lotosu Polska może utracić kontrolę nad rafinerią.
Nie wiadomo, czy zapisy projektu znalazły się w finalnej umowie, ale wiele na to wskazuje, między innymi dokument z Komisji Europejskiej, która dała zgodę na fuzję, oraz to, że Orlen, w odpowiedzi na szczegółowe pytania reporterów "Czarno na białym", nie zaprzeczył tym zapisom. W tej sytuacji, biorąc pod uwagę interes publiczny, jakim jest bezpieczeństwo energetyczne państwa, dziennikarze zdecydowali się ujawnić, co zostało wpisane do projektu umowy tej strategicznej dla Polski transakcji i raz jeszcze publicznie pytają zarówno Orlen, jak i nadzorujące go Ministerstwo Aktywów Państwowych, co znalazło się w ostatecznej wersji umowy.
Orlen po publikacji reportażu, w czwartek wieczorem 15 grudnia, wydał oświadczenie, w którym nie podważył przedstawionych w materiale kwestii dotyczących zapisów projektu umowy.
Miller: Obajtek musiał uzyskać zgodę Jarosława Kaczyńskiego
Do sprawy w "Faktach po Faktach" odniósł się Leszek Miller. Pytany o to, czy fuzja Orlenu i Lotosu miała sens, były premier odparł przecząco. - Konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Pan [prezes Orlenu Daniel - red.] Obajtek mówił, że chodzi o utworzenie pewnego monopolu, żeby krajowe firmy ze sobą nie konkurowały - a co jest w tym złego, że konkurują na zdrowych zasadach? W tym nie ma nic złego - ocenił Miller.
- Jeżeli pan Obajtek chciał się dogadywać, to mógł próbować dobierać sobie do Orlenu inne firmy, ale nie polskie - dodał.
Na pytanie o to, czy umowa z Saudi Aramco dotycząca sprzedaży części Rafinerii Gdańskiej powinna zostać ujawniona, Miller odpowiedział, że "teraz już powinna, dlatego że brak tych informacji rodzi rozmaite złe skojarzenia i coraz więcej znaków zapytania". - Jeżeli to wszystko jest prawda, (…) to to jest skandal stulecia, to jest coś niesłychanego - mówił.
- Jestem ciekaw, kto za tym stoi. Czy sam Obajtek? Odnoszę wrażenie, że nie, dlatego że nic się nie dzieje bez wiedzy Kaczyńskiego - dodał Miller. - Nawet jeżeli ignorowałby [Daniel Obajtek - red.] premiera [Mateusza Morawieckiego - red.], to musiał uzyskać zgodę Jarosława Kaczyńskiego. Zdaje się, że pan Jarosław Kaczyński ma wyraźną słabość do pana Obajtka – stwierdził.
Zapowiedział, że "jak PiS odejdzie od władzy - mam nadzieję, że już niebawem - to wszystko będzie wiadomo, jak to się działo".
Odnosząc się do kompetencji menadżerskich obecnego prezesa Orlenu, Leszek Miller komentował, że "ta polityka kadrowa, która jest robiona przez PiS, to polityka, gdzie kompetencje, doświadczenie, jakiś dorobek jest na dalekich miejscach". - Liczy się przede wszystkim lojalność i pogląd właściwie jednego człowieka, bo ten człowiek dzisiaj w Polsce pociąga za wszystkie sznurki - dodał.
Miller o komendancie Szymczyku: zdymisjonowałbym natychmiast
Leszek Miller, jako były szef resortu spraw wewnętrznych, pytany był również o incydent w Komendzie Głównej Policji. Przy udziale komendanta głównego generała Jarosława Szymczyka miało dojść do odpalenia granatnika, będącego "jednym z prezentów", które Szymczyk otrzymał podczas wizyty w Ukrainie.
Pytany o to, co jako szef MSW zrobiłby w tej sprawie, Miller odparł, że "zdymisjonowałby natychmiast" komendanta głównego.
Dopytany o odpowiedzialność obecnego ministra Mariusza Kamińskiego, powiedział, że "jeżeli będzie tolerował tę sytuację, jeżeli nie wymusi dymisji pana komendanta, to jego odpowiedzialność będzie jeszcze większa". - To jest zły przykład dla tysięcy policjantów. Wyobraźmy sobie, że taka historia zdarza się jakiemuś posterunkowemu, to przecież pan minister i pan komendant główny nie mieliby żadnych wątpliwości, że on nie może pracować w policji - ocenił.
- Jego autorytet [komendanta Szymczyka - red.] nie istnieje, jest głęboko podważony. On jest ośmieszony, a ośmieszenie człowieka wypełniającego jakieś publiczne funkcje to jest śmierć polityczna - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24