Reportaż Superwizjera. "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

Źródło:
"Superwizjer" TVN
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
wideo 2/2
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

To miała być spektakularna akcja i rozbicie międzynarodowej grupy przestępczej. Polskie służby rozpracowujące sprawę nielegalnego handlu materiałami pirotechnicznymi wzięły na celownik związanego z ŁKS-em Tomasza L., pseudonim Lipa. Prokuratura i policja liczyły, że przy okazji uda się rozpracować środowisko pseudokibiców. Sprawa stała się jednak tłem między innymi do polowania na szefa PZPN i prezydent Łodzi. Śledztwo trwa, w areszcie siedzi dwóch braci. Dlaczego? Reportaż Jakuba Stachowiaka i Ewy Galicy dla "Superwizjera" TVN.

To miała być wielka międzynarodowa grupa przestępcza handlująca materiałami pirotechnicznymi i bronią. Mieli ją tworzyć pseudokibice z całej Europy, a na jej czele stać chuligani powiązani ze środowiskiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Przez ponad rok grupę rozpracowywali policjanci z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii i Francji, a śledztwem kierowali śledczy z Prokuratury Krajowej. Przeprowadzono operacje specjalne i zakupy kontrolowane, a podejrzani przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani i inwigilowani.

CAŁY REPORTAŻ "KIBOLSKIE RACOWISKA I WIELKIE ŚLEDZTWO" ZOBACZYSZ W TVN24 GO

Ponad sto osób zatrzymanych

W listopadzie 2018 roku nastąpił finał akcji. W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osób, z których połowa to Polacy. Prokuratorzy postawili zarzuty: tworzenie gangu, handel materiałami niebezpiecznymi, pranie pieniędzy, a nawet handel bronią. Do aresztu trafiło kilkanaście osób, a policja ogłosiła, że zabezpieczyła osiemdziesiąt ton niebezpiecznych materiałów. Wokół śledztwa zapadła cisza.

W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osóbSuperwizjer TVN

Reporterzy próbują zrekonstruować łódzkie śledztwo Prokuratury Krajowej. Czy naprawdę mamy do czynienia z międzynarodowym gangiem? I jaką rolę w sprawie odgrywają pseudokibice?

Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Policje z Holandii i Niemiec alarmowały polskich kolegów, że do ich krajów masowo wysyłane są z Polski nielegalne fajerwerki. - W Holandii fajerwerki można kupić tylko w trzy ostatnie dni roku. Są dostępne tylko w stacjonarnych sklepach. Dlatego nielegalny handel odbywa się przez specjalne aplikacje w internecie. Wcześniej najpopularniejsze były polskie sklepy internetowe. Było to bardzo proste, ponieważ sklepy zachowywały pozory legalności - mówi prokurator Karin Broere. - Te fajerwerki miały o wiele większą moc, więc używano ich także w innych celach, na przykład podczas zamieszek, co stanowi ogromny problem - dodaje.

Zarzuty: tworzenie gangu, pranie pieniędzy, handel materiałami niebezpiecznymi i broniąSuperwizjer TVN

Tomasz L., pseudonim Lipa

Policja w Polsce ostro zabrała się do pracy. Holendrzy i Niemcy wskazali konkretne firmy zajmujące się wysyłką pirotechniki, w tym także takiej, która w Polsce wymaga specjalnych pozwoleń.

Na celownik wzięto firmy z Łodzi, należące do Tomasza L., pseudonim Lipa. Wiedziano, że "Lipa" od lat związany jest z ŁKS-em. Prokuratura i policja liczyły na to, że przy okazji zlikwidowania nielegalnego handlu fajerwerkami uda się rozpracować środowisko pseudokibiców.

Tomasza L. na ŁKS-ie znali wszyscy. I to nie tylko z czasów, gdy z szalikiem chodził na mecze. Dziennikarze "Superwizjera" odszukali w Łodzi jego znajomych. Ze względu na ich bezpieczeństwo rozmowy w reportażu zostały zrekonstruowane.

Skonfiskowane materiały pirotechniczneSuperwizjer TVN

- Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów. Mega zakochany w klubie. I był cwany, umiał się ustawić. Zaczynał od handlu koszulkami i gadżetami kibicowskimi. To było lata temu. Potem przez przypadek załatwił sobie wyłączność na kupowanie rac z Włoch. Pojechał tam kiedyś i kupił całego tira. Nie wiem, skąd miał kasę, chyba już ze swojego biznesu. Włosi zdziwieni byli, że ktoś bierze taką ilość i płaci gotówką od ręki. A potem mu te race pomógł wypromować na forach kibicowskich w Polsce i za granicą jeden jego kolega, i zaczęła płynąć kasa - mówi były wspólnik Tomasza L.

- "Lipa" chodził na siłownię z mocnymi ludźmi, z szefami bojówki ŁKS-u, z D. i R. - mówi inny. - To ważne, bo się okazało, że w pirotechnikę chciał wejść też jeszcze jeden gość, bogaty, co miał z kibolami mega dobre układy, i który jakby chciał, toby "Lipę" wykupił pięć razy z całym majątkiem. A jeszcze wtedy Tomek robił koszulki, na co tamten miał monopol. No to się zrobiła awantura, a D. i R. stanęli za "Lipą", że może iść w piro, a ubrania kibicowskie ma odpuścić - wyjaśnia.

- On się dorobił na tych racach? - pytają dziennikarze innego byłego wspólnika Tomasza L. - Zdecydowanie tak. Na tym jest przebitka. Na race jest duże zapotrzebowanie. Każda raca wtedy, na Marszach Niepodległości, to była U(...).com. Wszystkie race w Polsce - odpowiada. - Na Polskę już od początku robił, w ogóle nie znał nigdy angielskiego - dodaje.

Busy pełne fajerwerków

Interes dobrze się rozwijał. "Lipa" miał kolejne pomysły. Zorientował się, że prawdziwe pieniądze zarabia się na wysyłaniu fajerwerków za granicę - do Niemiec, ale przede wszystkim do Holandii, gdzie pirotechnika, przypomnijmy, jest niemal całkowicie zakazana.

- On wysyłał trzy busy dziennie, pełne paczek, za granicę. Dziennie po sto paczek. Był tylko problem z wysyłką. Dlatego samochody jeździły do innych miast. Był Włocławek, Bydgoszcz, Grudziądz, Gdańsk. Wszędzie tam miał po trzy adresy. Bo od nas to już kurierzy nie chcieli brać, bo wiedzieli, co jest w paczkach i się bali, że to wybuchnie, dlatego były pewne kombinacje z lipnymi nadawcami. Najlepiej było w sezonie, czyli od października do stycznia, lutego. Średnio paczka najtańsza to 100-150, czasem nawet 1000-1500 euro. On miał z tego, gdyby nie płacił podatku, 50 procent zysku - wyjaśnia były współpracownik Tomasza L.

Wsparcie dla ŁKS-u

"Lipa" sporo zarabiał. Jego kumple szacowali, że przynajmniej milion złotych rocznie. Pieniądze inwestował w nieruchomości i dobre samochody. Słynna była jego słabość do włoskich lamborghini. Miał gest, w mieście kibice ŁKS-u wiedzieli, że "Lipa" zawsze pożyczy pieniądze, zapłaci kaucję, pomoże rodzinie aresztowanego kibica.

- Zawsze był tam gdzieś blisko, gdzie się coś działo z klubu, gdzie potrzeba było pieniędzy. Był to człowiek znany z takich swoich ekstrawagancji. Bo jeżeli ktoś przyjeżdża lamborghini na mecze, raz w jednym kolorze, raz w drugim, to musi się rzucić w oczy - mówi dziennikarz Jarosław Bińczyk. - Po tym, co się później stało, to wszyscy ludzie jak gdyby zaczęli zapominać o tym, co ich łączyło z Tomaszem L. - dodaje.

"Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów"Superwizjer TVN

- Z tego, co wiem, to był również sponsorem drużyny piłkarskiej ŁKS-u, takim dość dużym, poważnym sponsorem. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile dawał pieniędzy, ale wiem, że lokował się w górnej strefie tych sponsorów - mówi. Dodaje, że Tomasz L. był jednym z pierwszych, którzy kupili lożę biznesową na stadionie ŁKS-u i płacili kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Autorzy reportażu pytają Tomasza Salskiego, prezesa Łódzkiego Klubu Sportowego, czy prawdą jest, że Tomasz L. mógł płacić klubowi, oczywiście na papierze i całkowicie legalnie, nawet 50 tysięcy złotych miesięcznie. - Nie no, tam było 6,5 tysiąca miesięcznie. Ostatnia umowa to było gdzieś około jednego procenta w skali roku z budżetu. A budżet w drugiej lidzie był na poziomie chyba pięciu milionów złotych - odpowiada.

Czy jednak "Lipa" pomagał nieoficjalnie klubowi? Czy opłacał kibiców? W Łodzi to tajemnica poliszynela. 

- L. dawał 50 tysięcy rocznie na ŁKS? Dużo więcej. Nie chwalił się kasą, ale zawsze miał. Miał wielu znajomych, wielu ludziom dawał zarobić. I to mimo że nie liczył kasy, bo z każdej strony go wszyscy rąbali. On się tym nie przejmował. Na jego weselu, jakiś miesiąc przed zatrzymaniem, śmialiśmy się, że gdyby nas tu policja obserwowała, to miałaby wszystkich podejrzanych w jednej sali. Ale nikt się nie obawiał odsiadki, jakichś problemów, bo Lipa zawsze mówił: za fajerwerki nie idzie się siedzieć. No a potem się wszyscy zdziwili - mówi były wspólnik Tomasza L.

"Wszyscy mówili: Tomek pomógł klubowi awansować"

"Lipa" i jego wspólnicy, jak wspomnieliśmy wcześniej, przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani. Oficjalnie - w związku z handlem fajerwerkami. Śledczy bardzo liczyli także na to, że ze względu na znajomości "Lipy" z szefami chuligańskiej bojówki w podsłuchanych rozmowach usłyszą coś więcej: o przestępczości kibicowskiej, o być może handlu narkotykami czy haraczach, czyli tym, czym zajmowały się osławione w Polsce grupy związane z Wisłą Kraków czy Ruchem Chorzów.

Prokuratura szukała dowodów także na to, że "Lipa" był powiązany z rzekomym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi.

- To była głośna sprawa w Łodzi. Wszyscy mówili, że Tomek bardzo pomógł klubowi awansować. I bardzo dobrze to było przemyślane. Bo on i inni ludzie z kasą pomagali klubowi po cichu nawet na bańkę rocznie. A potem przekalkulowali z "Lipą", że lepiej będzie raz wydać te trzysta tysięcy i po awansie może przyjdą sponsorzy. Bo kasy w klubie nie było. Słuchajcie, na mecz przychodziło może tysiąc osób, a bilety były po trzy złote. To sobie policzcie - mówi były wspólnik "Lipy".

Tomasz L. "Lipa"Superwizjer TVN

Reklama za 300 tysięcy złotych

Sprawa sięga 2017 roku, kiedy wracający do ligowych rozgrywek ŁKS walczył o awans do drugiej ligi. Na czele tabeli był klub Drwęca z Nowego Miasta Lubawskiego. Klub z Łodzi był drugi. Ale awansować mogła tylko jedna drużyna.

"Lipa" w ostatnim meczu sezonu wykupił na stadionie rywala reklamę swojej firmy za 300 tysięcy złotych. A po meczu Drwęca zrezygnowała z dalszego grania, więc do drugiej ligi wskoczył ŁKS. Zaraz po tym zdarzeniu wokół "Lipy" i powiązanych z nim biznesów zaczęła zaciskać się pętla prokuratorskiego śledztwa.

Jego finał znamy.

- Funkcjonariuszy było 156. W sumie cała prokuratura, czyli od Płocka, przez Łódź, do Piotrkowa. Jest jedna prokuratura. To chyba wszyscy przyjechali. Z tych CBŚ-ów i tak dalej. Jest wielka akcja, muszą kogoś ud**ić. Bo przecież jemu robili próbę, że niby ŁKS awansował, bo Drwęca odpuściła sobie ubieganie się o licencję - mówi jeden z byłych wspólników "Lipy".

- Policjanci mówili: przyznaj się, to wyjdziesz. A ja się pytam: do czego? Do sprzedawania petard? A oni pytali o to, skąd "Lipa" miał tyle kasy. Że nie mógł tyle zarobić na fajerwerkach. I chcieli usłyszeć o gangu kibiców, o narkotykach, wymuszeniach i o kupowaniu meczów. A ja robiłem wielkie oczy. Zrozumiałem, że nie chodzi tu o fajerwerki. Jak nas "cebeesie" zabrali na dołek w nocy, to "Lipa" przez drzwi krzyczał: przyznawajcie się do wszystkiego, oni za dużo wiedzą - wspomina inny były wspólnik Tomasza L.

Rok odsiadki

W areszcie "Lipa" spędził ponad rok. Wyszedł i przestał pojawiać się publicznie. Od jego znajomych dziennikarze dostali numer jego komórki. Umówili się na spotkanie. Nie chciał jednak rozmawiać przed kamerą. Powstrzymywała go obawa o to, jak prokuratura zareaguje na otwarty kontakt z dziennikarzami. Bał się, że straci to, co wynegocjował, przede wszystkim wolność.

"Lipa" nie wiedział, że jest nagrywany. Opowiedział, jak wyglądał początek sprawy po jego zatrzymaniu.

- Ja to się śmiałem wtedy jeszcze. Bo nie wierzyłem w to, co się w ogóle dzieje. Tak na luzie sobie podszedłem w ogóle, że żaden stres, jaki areszt, jakie co tam - mówi Tomasz L. - Jak tam zaczęli to czytać, o co tu chodzi... No z żoną po zarzutach już widziałem, że tam troszkę wiedzą. W ogóle masakra - relacjonuje.

- Na dołku zrobili tak specjalnie: mnie, moją żonę, mamę i tatę obok siebie. Matka to nie mogła się ruszać, a oni specjalnie... Płakała całą noc i nic. Specjalnie nas obok siebie, żeby jak najbardziej... No i mi powiedzieli, że jak nie zeznaję, to mnie tak docisną, że i tak... - kontynuuje.

- To CBŚ ci powiedział? - pytają reporterzy. -Tak. Że mają wszystko na mnie, 90 procent - potwierdza Tomasz L. - Odmówiłem zeznań na początku - wspomina. - No i do puchy. Później przyjechał G., powiedział krótko, że do Białegostoku tata idzie na areszt, bo nie ma na kaucję. I że mi daje ostatnią szansę, żebym sobie jeszcze to przemyślał, że po Nowym Roku się odezwie - dodaje.

Prokuratura Okręgowa w ŁodziSuperwizjer TVN

Szukanie związków

Szantażowanemu aresztowaniem rodziny Tomaszowi L. prokuratorzy i policjanci przedstawili pomysł na to, czego dotyczyć ma śledztwo. "Lipa" był zaskoczony, bo nie chodziło o fajerwerki.  

- Miałem całą wytyczną, taką powiedzmy listę nieoficjalnie napisaną, co chcą, żebym powiedział. No przede wszystkim chodziło o ŁKS - wyjaśnia Tomasz L.

Dodaje, że "o ŁKS-ie to oni wiedzieli wszystko". - To znaczy myśleli, że jest dużo więcej. Że to jest większa afera, że to jest PZPN. I na tym mega im zależało. - Cała, podobno, komenda w Łodzi to aż tym żyła. A szukali kogoś z PZPN-u. Liczyli, że Boniek w tym siedzi. Od razu miałem to powiedziane. Było ciśnienie takie, że jak nawet moje zeznania tam były w pirotechnice, to przyjechali, powiedzieli, że c**j ich obchodzi nawet ta pirotechnika, że chcą to i to - relacjonuje.

Awans ŁKS-u pod lupą

Gdy Tomasz L. trafił do aresztu, okazało się, że sprawą awansu ŁKS-u do drugiej ligi zainteresowała się prokuratura. Reporterzy zapytali Prokuraturę Krajową o śledztwo w kierunku rzekomego kupienia awansu ŁKS-u do drugiej ligi. Nie otrzymali odpowiedzi. 

- To nie miała być właśnie łapówka. Łapówka byłaby za mecz - mówi Tomasz L. - Tu nie było żadnego kupienia meczu - twierdzi.

- Taki był tok myślenia w prokuraturze: baner, za który ty płacisz, że wisi na meczu, jest przepłacony po to, żeby w tym była schowana łapówka? - dociekali twórcy reportażu. - Tak. A po drugim przelewie, że to było wcześniej w PZPN-ie wszystko załatwione. Że to jeszcze PZPN klepnął. Tu nic takiego nie było. A ja wykupiłem reklamę po prostu - zapewnia Tomasz L.

- Drwęca nie miała złożyć dokumentów. Bo to było z góry wiadome, że ona nie złoży, a to było ryzyko trochę ŁKS-u, że jak nie wykupię tej reklamy, to ta Drwęca może coś tam kombinować. I tak wiedzieli, że nie, bo nie złożyli nawet papierów na stadion, na nic - mówi.

"Ciśnienie" na Zdanowską

Tomasz L. obiecał dziennikarzom jeszcze sporo ciekawych informacji. Bał się jednak cały czas reakcji prokuratury. Ma świadomość, że ciążące na nim zarzuty, przede wszystkim kierowania gangiem, mogą skończyć się dla niego 12-letnią odsiadką. Zdradził nam jednak jeszcze jeden kierunek myślenia śledczych.

- Olbrzymie było ciśnienie na Zdanowską, że ja na stadionie ze Zdanowską coś tam robiłem, że stadion na lewiźnie załatwiałem. Takie były podejrzenia. To jest jeszcze dla was temat. Bo to było od razu. Zdanowska. Ja miałem lożę, Zdanowska była tam często na meczach i że ja niby tam swoje biznesy... Czy ja dla miasta jakieś łapówki dawałem, pokazy pirotechniczne, bo takie plotki też chodziły - twierdzi Tomasz L.

Mowa o Hannie Zdanowskiej, wywodzącej się z Platformy Obywatelskiej prezydent Łodzi. Wiele wskazuje na to, że śledczy szukali na nią kolejnych haków, by odwołać ją ze stanowiska, co się kilka razy wcześniej nie udało. Nie potwierdziło się także powiązanie Zbigniewa Bońka i PZPN-u z domniemanym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi. 

Hanna ZdanowskaSuperwizjer TVN

Bracia Tomasz i Sławomir J. w areszcie

Za to śledztwo w sprawie "Lipy" i jego wspólników zaczęło się ślimaczyć. Choć on sam był na wolności, za kratkami nadal pozostawało pięciu pracowników jego firmy. Mieli zarzuty udziału w gangu i handlu nielegalnymi fajerwerkami. Wśród nich są bracia J. Tomasz i Sławomir.

- Tomek był kierowcą, a Sławek pracował w magazynie. Nadzorował pracę na magazynie, a oprócz tego robił wszystko, czyli i pakował, i sprzątał, i układał towar, jak przyszedł. Nadzorował i pracował, jak była taka potrzeba, że było dużo paczek, to pakował również - mówi matka Tomasza i Sławomira J.

- Kiedy dotarła do państwa myśl, że to jest bardzo poważna sprawa? - pytają dziennikarze. - Kiedy do nas dotarło? Do mnie do tej pory nie może dotrzeć, że to jest tak poważna sprawa i tak długo się to ciągnie. To jest coś, co trudno sobie wyobrazić, ale to jest. Więc co tu mówić, czy trudno czy nie trudno - przyznaje kobieta.

- Wszyscy mówią, że to byli jacyś tacy porządni ludzie, kurczę, którzy po prostu pracowali u niego. Jeden z nich miał bardzo dobrą opinię. Wszyscy mówili, że to społecznik zajmujący się dziećmi. On wcześniej brał udział w reaktywacji klubu ŁKS-u, który upadł, ogłosił upadłość - wspomina dziennikarz Jarosław Bińczyk.

Bracia J. odmawiają zeznań

Bracia J. w przeszłości byli sportowcami, ale także kibicami ŁKS-u. Dla prokuratury, przypomnijmy, miało to niebagatelne znaczenie. Bo śledczy liczyli na to, że bracia J., podobnie jak ich szef Tomasz L., wiedzą coś o nielegalnych interesach chuliganów i zaczną zeznawać na ten temat. Ale bracia konsekwentnie od samego początku nie przyznawali się do winy i odmówili zeznań. 

- W tej sprawie jest tyle nielogicznych powodów, dla których chłopaki są aresztowani, dla których w ogóle to postępowanie trwa dwa i pół roku. Nawet więcej, bo przecież ta sprawa ma sygnaturę 2017 - mówi partnerka Tomasza J. - Prokuratura tyle lat tak naprawdę jeszcze do niczego się chyba nie dokopała, bo nie wiem, na czym te zarzuty się tak naprawdę opierają - dodaje.

- Dla mnie to jest to, że po prostu nie mówi tego, co prokurator by chciał usłyszeć - mówi matka braci J.

Mama braci J.Superwizjer TVN

"Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia"

Adwokaci podejrzanych od wielu miesięcy składają wnioski o wypuszczenie klientów z aresztu. - W mojej ocenie panowie odbywają już karę, ale w reżimie tymczasowego aresztowania. Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia, bez wyroku - mówi adwokat Anna Owczarek-Poddębska.

Łódzki Sąd Apelacyjny konsekwentnie, co trzy miesiące, przedłużał areszt dla braci J. Nieoczekiwanie, kiedy zaczęliśmy interesować się sprawą, na wolność wyszli trzej mężczyźni. Bracia J. nadal siedzieli. Na posiedzeniu aresztowanym w czerwcu sąd uznał, że mogą wyjść, ale po wpłaceniu kaucji - półtora i dwóch milionów złotych.

Pytania o przedmiot śledztwa

Reporterzy chcieli zapytać prokuratorów, czego tak naprawdę dotyczy to śledztwo, dlaczego w areszcie tak długo siedzą pracownicy firmy Tomasza L., i wreszcie, kiedy sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Prokuratorzy z Prokuratury Krajowej unikali odpowiedzi, ale dziennikarze nie dawali za wygraną.

- Czy rzeczywiście chodziło w tej sprawie o fajerwerki? Czy nie zarzuciliście sieci bardzo szeroko, a nie do końca się wszystko udało? - padło pytanie. - Odpowiadam na pytanie w ten sposób, co jest przedmiotem tego postępowania: jest obrót materiałami wybuchowymi - mówi prokurator Sebastian Faliszewski.

- A były pytania o korupcję w piłce nożnej, o narkotyki, o układy z urzędującymi urzędnikami miasta Łodzi, o ewentualne nieprawidłowości przy budowie stadionu?

- Ja się mogę wypowiadać na temat tego, co było przedmiotem posiedzenia w sądzie i co jest przedmiotem postępowania, w którym ta decyzja będzie podejmowana - mówi prokurator. - Odpowiadam w taki sposób, w jaki mogę panu udzielić odpowiedzi, uwzględniając toczące się postępowanie - wyjaśnia. - To wszystko, co mam do powiedzenia - dodaje.

- Ale jeśli ma pan wszystkie dowody zebrane, opinie i tak dalej, czy jest sens trzymać tych ludzi w areszcie 30 miesięcy? - dopytuje reporter. - To pan twierdzi, że wszystkie dowody są zebrane. Istnieje potrzeba dalszego stosowania, wniosek został złożony. Czy zostanie uwzględniony, o tym zadecyduje sąd - oznajmia Faliszewski.

Areszt wydobywczy

- Patrząc na działania prokuratury, sposób prowadzenia tego postępowania, można wysnuć takie wnioski, że ten areszt jest tak zwanym aresztem wydobywczym, mającym na celu skłonienie podejrzanych do zmiany postawy procesowej - komentuje adwokat Michał Kowalik.

- Czyli przyznania się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożenia wyjaśnień, które by podpadały pod tezy postawione przez prokuraturę - wyjaśnia. I dodaje: - Jeżeli dwa i pół roku od realizacji nie jest wniesiony akt oskarżenia, znaczy to, że...

- ...coś nie wyszło? - pytają dziennikarze

. - Albo coś nie zostało zrobione. Pytanie czy zostało niezrobione celowo, czy nie wyszło. Ten materiał nie jest na tyle spójny, żeby pozwalał na skierowanie sprawy do sądu - mówi adwokat.

Sprawa nielegalnego handlu petardami doczekała się olbrzymiego prokuratorskiego śledztwa, w które zaangażowano elitarne Centralne Biuro Śledcze i Prokuraturę Krajową. Szukano korupcyjnego układu z samorządowcami, pseudokibicowskiej przestępczości, a nawet polowano na szefa polskiej piłki. Wiele wskazuje na to, że w sądzie dojdzie do procesu domniemanego gangu, w którym najmocniejszym zarzutem będzie sprzedaż za granicę fajerwerków bez pozwolenia. 

Autorka/Autor:Jakub Stachowiak, Ewa Galica

Źródło: "Superwizjer" TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Atak w Magdeburgu jest specyficzny, ponieważ profil tego potencjalnego sprawcy nie jest typowy - podkreślał analityk do spraw Niemiec z PISM Łukasz Jasiński. Pochodzący z Arabii Saudyjskiej kierowca, który wjechał w tłum na jarmarku, jest lekarzem legalnie mieszkającym i pracującym w niemieckiej klinice. - Prawdopodobnie stopniowo, być może w sposób niezauważony przez nikogo, radykalizował się - ocenił Jasiński. Według Agencji Reuters, saudyjskie władze miały ostrzegać wcześniej Niemcy przed mężczyzną, który publikował ekstremistyczne wpisy.

"Profil potencjalnego sprawcy nie jest typowy". Kim jest

"Profil potencjalnego sprawcy nie jest typowy". Kim jest

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24, Reuters

Prezydent USA Donald Trump dostanie zaproszenie na szczyt Inicjatywy Trójmorza, który odbędzie się pod koniec kwietnia w Warszawie - przekazał szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Mieszko Pawlak. Jak powiedział, Trump w 2017 roku wziął udział w takim spotkaniu, więc jego obecność na szczycie w przyszłym roku stanowiłaby "pewnego rodzaju klamrę".

Trump przyjedzie do Polski? Prezydencki minister: zaprosimy go na szczyt

Trump przyjedzie do Polski? Prezydencki minister: zaprosimy go na szczyt

Źródło:
PAP

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z Magdeburga w Niemczech, przedstawiające moment zatrzymania przez policję prawdopodobnego zamachowca, który wjechał w tłum ludzi podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Widać na nim, jak mężczyzna leży na chodniku i jest otoczony przez grupę policjantów.

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Moment zatrzymania prawdopodobnego zamachowca w Magdeburgu. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl, CNN

Portal Ukrainska Prawda przekazał, że cyberatak, przeprowadzony przez rosyjskich hakerów, zawiesił funkcjonowanie kluczowych systemów z rejestrami państwowymi Ukrainy. Hakerzy twierdzą, że zniszczyli wszystkie dane, do których mieli dostęp, w tym kopie zapasowe, które znajdowały się na serwerach w Polsce.

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Cyberatak na ukraińskie rejestry państwowe. Kopie zapasowe były na serwerach w Polsce

Źródło:
PAP

Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu, na wschodzie Niemiec, zareagowali światowi przywódcy i resorty dyplomacji. Departament Stany USA oświadczył, że Stany Zjednoczone są "wstrząśnięte i zasmucone tragicznymi wiadomościami". Saudyjskie MSZ podkreśliło, że Arabia Saudyjska "odrzuca przemoc" i wyraziło "solidarność z narodem niemieckim i rodzinami ofiar". Zamach skomentował także między innymi prezydent Andrzej Duda i prezydent Francji Emmanuel Macron.

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

"Brutalny i tchórzliwy akt", "koszmar". Reakcje światowych przywódców

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Kierowca wjechał samochodem w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu. Polski MSZ zareagował na przyznanie azylu Marcinowi Romanowskiemu przez węgierskie władze. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę wnoszącą zmiany w składce zdrowotnej. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w sobotę 21 grudnia.

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Zamach w Magdeburgu, MSZ reaguje na ucieczkę Romanowskiego, zmiany w składce zdrowotnej

Źródło:
PAP, TVN24
Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Źródło:
tvn24.pl
Premium

IMGW ostrzega przed oblodzonymi drogami i chodnikami. Alarmy pierwszego stopnia obowiązują w województwach położonych na południu Polski. Sprawdź, gdzie aura będzie groźna.

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Lód na drogach i chodnikach. Żółte alarmy na południu kraju

Źródło:
IMGW

Ostatni raz widziano je w 1943 roku. To najsłynniejsze dzieło utracone na Śląsku w czasie II wojny światowej. Niemcy wywozili wtedy dzieła sztuki z okupowanych Katowic. Dobra wiadomość jest taka, że teraz będzie można je oglądać w Muzeum Śląskim. Obraz Józefa Brandta wrócił na swoje miejsce.

Obraz "Wyjazd na polowanie" Józefa Brandta był symbolem dzieł utraconych. Po 81 latach wrócił do muzeum

Obraz "Wyjazd na polowanie" Józefa Brandta był symbolem dzieł utraconych. Po 81 latach wrócił do muzeum

Źródło:
Fakty TVN

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec poinformował w piątek o wynikach audytów w Rządowym Centrum Legislacji i instytutach podległych kancelarii premiera z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. - Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych przez instytucje, podmioty, które były obdzielane przez premiera Mateusza Morawieckiego środkami publicznymi - mówił szef KPRM.

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

"Zażądaliśmy zwrotu aż 63 milionów 800 tysięcy złotych"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Rząd Malezji zgodził się na wznowienie poszukiwań zaginionego dziesięć lat temu samolotu Malaysia Airlines o numerze MH370 - poinformował Reuters. Agencja zwróciła uwagę, że zniknięcie pasażerskiego boeinga z 239 osobami na pokładzie to "jedna z największych zagadek w historii lotnictwa".

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

"Jedna z największych lotniczych zagadek w historii" wciąż nierozwiązana. Podejmą kolejną próbę

Źródło:
Reuters, New York Times, CNN

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl

53-letniej kobiecie w Nowym Jorku przeszczepiono nerkę świni, wcześniej zmodyfikowaną genetycznie. Przeszczep przeprowadzono w listopadzie i na razie wszystko jest w porządku. 53-letnia kobieta nie miała innego wyjścia. Cieszy się, że żyje.

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

53-latce przeszczepiono nerkę świni. Nie było innego wyjścia

Źródło:
Fakty TVN

- To jest dopiero początek. Jeżeli Węgry nie będą reagować na nasze żądania, to zgodnie z artykułem 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej postawimy Węgry przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej - powiedział w programie "#BezKitu" w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. Odniósł się w ten sposób do udzielenia azylu politycznego byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Marcinowi Romanowskiemu.

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

"To dopiero początek". Wiceszef MSZ o możliwych kolejnych krokach wobec Węgier

Źródło:
TVN24

Zabójca dwóch nastolatek Richard Allen został skazany w USA na 130 lat więzienia. Do podwójnego zabójstwa doszło w 2017 roku w małym miasteczku Delphi w stanie Indiana.

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Zabójca dwóch nastolatek skazany na 130 lat więzienia

Źródło:
PAP

Rzeczniczka Donalda Trumpa Karoline Leavitt powiedziała, że prezydent elekt chce, by Europa wypełniła swoje zobowiązania dotyczące wydatków obronnych i zwiększyła udział w pomocy Ukrainie. Przedstawiciele zespołu prasowego zaprzeczyli jednak, by Trump domagał się od państw NATO wydatków na obronność na poziomie 5 procent PKB, o czym donosił "Financial Times".

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Trump "zrobi to, co konieczne, aby przywrócić pokój". Chce, by Europa płaciła więcej

Źródło:
PAP

Od 1 stycznia 2025 roku wzrośnie płaca minimalna. Ostateczna stawka najniższej krajowej ustalona przez rząd jest wyższa niż wynagrodzenie zaproponowane pierwotnie na Radzie Dialogu Społecznego.

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Tysiące Polaków z podwyżką od stycznia

Źródło:
tvn24.pl

Finał negocjacji pomiędzy Volkswagenem a związkami zawodowymi. Zarząd spółki wycofał się z żądania obniżki płac o 10 procent i zobowiązał się, że nie będzie natychmiastowego zamykania zakładów i zwolnień. Jednak w dłuższej perspektywie firma zlikwiduje 35 tysięcy stanowisk pracy.

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Likwidacja 35 tysięcy stanowisk pracy. Gigant porozumiał się ze związkami

Źródło:
Reuters

Dziś powitamy astronomiczną zimę. Sobota, 21 grudnia to najkrótszy dzień w tym roku. Każdy kolejny będzie coraz dłuższy, a noce zaczną stawać się coraz krótsze. Na zimowym niebie będzie widocznych sporo ciekawych gwiazdozbiorów.

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Dziś rozpoczyna się astronomiczna zima   

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

- Trudno nie odnieść się do sprawy Marcina Romanowskiego, dlatego że to jest chyba najbardziej bulwersująca opowieść, jaką dzisiaj opowiada nam PiS - stwierdził kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski. Zauważył, że kandydat PiS Karol Nawrocki w piątek "powiedział, że w ogóle nic na ten temat nie powie, że nie jest zainteresowany tą historią". - Jak można powiedzieć, że to kogoś w ogóle nie interesuje? - pytał Trzaskowski.

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Trzaskowski: Zwracam się do Nawrockiego. Jak można nie mieć zdania w sprawie tak fundamentalnej?

Źródło:
TVN24

Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech, co utrudni Polsce wyegzekwowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Eksperci wyjaśniają, czy i jakie kroki prawne może podjąć polskie państwo, korzystając z członkostwa naszego i Węgier w Unii Europejskiej.

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Marcin Romanowski z azylem na Węgrzech. Co może państwo polskie?

Źródło:
Konkret24

Znajdujący się w Cieśninie Kerczeńskiej, łączącej Morze Czarne z Morzem Azowskim, statek handlowy Gam Express wezwał pomocy - podała agencja Reutera. Według doniesień, załodze statku pod banderą Gwinei Bissau nie wypłacono od trzech miesięcy wynagrodzeń, a ostatnią dostawę żywności otrzymała ponad 30 dni temu.

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Statek w Cieśninie Kerczeńskiej wezwał pomocy. "Załoga nie ma jedzenia"

Źródło:
PAP, Reuters

W czasie wizyty Emmanuela Macrona na zniszczonej przez cyklon Majotcie doszło do burzliwej wymiany zdań prezydenta z mieszkańcami. Tłum wznosił okrzyki i gwizdał w jego kierunku. - Macie szczęście być we Francji. Gdyby to nie była Francja, babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym - rzucił w pewnym momencie Macron. Lokalna społeczność domaga się wyjaśnień, dlaczego niemal tydzień po przejściu niszczycielskiego żywiołu nie dotarła do niej wystarczająca pomoc.

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Wzburzeni mieszkańcy i klnący Marcon. "Babralibyście się w g***** 10 tysięcy razy gorszym"

Źródło:
The Guardian, Reuters

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację Prawa ochrony środowiska - poinformowała jego kancelaria. Nowe przepisy przewidują między innymi wprowadzenie obowiązku przygotowania planów adaptacji do zmian klimatu dla miast, które mają 20 tysięcy i więcej mieszkańców.

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Adaptacja miast do zmian klimatu. Prezydent podpisał ustawę

Źródło:
PAP

Nie żyje mężczyzna, który był konwojowany przez policję na przesłuchanie. Powodem śmierci była rozległa rana szyi. W alei "Solidarności" przy Dworcu Wileńskim działania prowadziła policja oraz prokuratura.

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Nie żyje mężczyzna konwojowany przez policję. Miał się okaleczyć kajdankami

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci z Mińska Mazowieckiego prowadzą postępowanie dotyczące usiłowania zabójstwa na terenie kompleksu leśnego w miejscowości Brzozowica. Publikują też portret pamięciowy mężczyzny, który może mieć związek ze sprawą i proszą o kontakt każdego, kto go rozpoznaje.

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Atak na kierowcę w pobliżu lasu. Policja publikuje portret pamięciowy podejrzanego

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Strażacy sprzątali błoto i piach z drogi wojewódzkiej 631 w Markach i w okolicy miasta trzy razy w ciągu jednego tygodnia. Na razie nie znaleziono winnego zanieczyszczania jezdni, próbuje go namierzyć policja.

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

O co chodzi z tym błotem? Trzy razy w ciągu tygodnia blokowało ruch na drodze 631

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Brazylijskie służby przechwyciły broń i 134 kilogramy kokainy, które znajdowały się pod kadłubem polskiego statku. Akcję przeprowadzono, kiedy jednostka cumowała w porcie w Santos. Rzecznik Polskiej Żeglugi Morskiej Krzysztof Gogol potwierdził, że chodzi o statek POLSTEAM Łebsko. - Narkotyki odnalazł nurek pod kadłubem podczas kontroli - wyjaśnił. Dodał, że ponieważ kokaina znajdowała się poza statkiem, służby usunęły ją, zaś "załoga mogła kontynuować podróż bez żadnych dalszych konsekwencji".

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Narkotyki i broń pod kadłubem polskiego statku

Źródło:
tvn24.pl

Marcin Romanowski - podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości i ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania - korzysta z azylu politycznego na Węgrzech, udzielonego mu przez rząd Viktora Orbana. Mimo kontrowersji, polityk wciąż pobiera poselską pensję. Zajrzeliśmy do jego oświadczenia majątkowego, aby sprawdzić, co wiadomo o jego finansach.

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Oto majątek Marcina Romanowskiego

Źródło:
tvn24.pl

Poszukiwany listem gończym poseł PiS zabiera głos - przekonuje, że uciekł z kraju w akcie heroizmu. Marcin Romanowski dostał azyl na Węgrzech. Czy to oznacza, że Europejski Nakaz Aresztowania teraz nie zadziała?

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

"Łatwo byłoby dać się zamknąć". Marcin Romanowski zabiera głos i kreuje się na bohatera

Źródło:
Fakty TVN

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki został zapytany na konferencji prasowej, co sądzi o sprawie Marcina Romanowskiego i udzieleniu mu azylu politycznego na Węgrzech. - Nie uważam nic. Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie - odpowiedział.

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Nawrocki: o sprawie Romanowskiego nie uważam nic

Źródło:
TVN24
Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Tusk. Wróg numer jeden Viktora Orbana

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Pokurator dostrzega konieczność uzupełnienia zarzutów dla pana Marcina Romanowskiego o kolejne siedem bardzo poważnych przestępstw natury kryminalnej - przekazał prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Adam Bodnar zapewniał, że sprawa Funduszu Sprawiedliwości jest "traktowana absolutnie priorytetowo".

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Kolejne siedem zarzutów dla Romanowskiego

Źródło:
TVN24, PAP

Co może zrobić polskie państwo, kiedy Marcin Romanowski otrzymał azyl na Węgrzech? Pytani przez Konkret24 prawnicy zgodnie oceniają, że polska prokuratura nie ma ruchu. Będzie musiała czekać, aż Romanowski opuści Węgry.

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Romanowski ukrył się na Węgrzech. Prawnicy: "szach-mat dla polskiej prokuratury"

Źródło:
Konkret24

Ryszard Petru podpisał umowę zlecenie na pracę w Wigilię w jednym z warszawskich dyskontów - tak wynika z wpisu opublikowanego przez polityka koalicyjnego klubu Polski 2050 na platformie X. Petru wcześniej wypowiadał się przeciwko wprowadzeniu dodatkowego dnia wolnego 24 grudnia.

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Petru zatrudnił się w dyskoncie. "Podpisałem umowę"

Źródło:
tvn24.pl