Reportaż Superwizjera. "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

Źródło:
"Superwizjer" TVN
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
wideo 2/2
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

To miała być spektakularna akcja i rozbicie międzynarodowej grupy przestępczej. Polskie służby rozpracowujące sprawę nielegalnego handlu materiałami pirotechnicznymi wzięły na celownik związanego z ŁKS-em Tomasza L., pseudonim Lipa. Prokuratura i policja liczyły, że przy okazji uda się rozpracować środowisko pseudokibiców. Sprawa stała się jednak tłem między innymi do polowania na szefa PZPN i prezydent Łodzi. Śledztwo trwa, w areszcie siedzi dwóch braci. Dlaczego? Reportaż Jakuba Stachowiaka i Ewy Galicy dla "Superwizjera" TVN.

To miała być wielka międzynarodowa grupa przestępcza handlująca materiałami pirotechnicznymi i bronią. Mieli ją tworzyć pseudokibice z całej Europy, a na jej czele stać chuligani powiązani ze środowiskiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Przez ponad rok grupę rozpracowywali policjanci z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii i Francji, a śledztwem kierowali śledczy z Prokuratury Krajowej. Przeprowadzono operacje specjalne i zakupy kontrolowane, a podejrzani przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani i inwigilowani.

CAŁY REPORTAŻ "KIBOLSKIE RACOWISKA I WIELKIE ŚLEDZTWO" ZOBACZYSZ W TVN24 GO

Ponad sto osób zatrzymanych

W listopadzie 2018 roku nastąpił finał akcji. W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osób, z których połowa to Polacy. Prokuratorzy postawili zarzuty: tworzenie gangu, handel materiałami niebezpiecznymi, pranie pieniędzy, a nawet handel bronią. Do aresztu trafiło kilkanaście osób, a policja ogłosiła, że zabezpieczyła osiemdziesiąt ton niebezpiecznych materiałów. Wokół śledztwa zapadła cisza.

W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osóbSuperwizjer TVN

Reporterzy próbują zrekonstruować łódzkie śledztwo Prokuratury Krajowej. Czy naprawdę mamy do czynienia z międzynarodowym gangiem? I jaką rolę w sprawie odgrywają pseudokibice?

Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Policje z Holandii i Niemiec alarmowały polskich kolegów, że do ich krajów masowo wysyłane są z Polski nielegalne fajerwerki. - W Holandii fajerwerki można kupić tylko w trzy ostatnie dni roku. Są dostępne tylko w stacjonarnych sklepach. Dlatego nielegalny handel odbywa się przez specjalne aplikacje w internecie. Wcześniej najpopularniejsze były polskie sklepy internetowe. Było to bardzo proste, ponieważ sklepy zachowywały pozory legalności - mówi prokurator Karin Broere. - Te fajerwerki miały o wiele większą moc, więc używano ich także w innych celach, na przykład podczas zamieszek, co stanowi ogromny problem - dodaje.

Zarzuty: tworzenie gangu, pranie pieniędzy, handel materiałami niebezpiecznymi i broniąSuperwizjer TVN

Tomasz L., pseudonim Lipa

Policja w Polsce ostro zabrała się do pracy. Holendrzy i Niemcy wskazali konkretne firmy zajmujące się wysyłką pirotechniki, w tym także takiej, która w Polsce wymaga specjalnych pozwoleń.

Na celownik wzięto firmy z Łodzi, należące do Tomasza L., pseudonim Lipa. Wiedziano, że "Lipa" od lat związany jest z ŁKS-em. Prokuratura i policja liczyły na to, że przy okazji zlikwidowania nielegalnego handlu fajerwerkami uda się rozpracować środowisko pseudokibiców.

Tomasza L. na ŁKS-ie znali wszyscy. I to nie tylko z czasów, gdy z szalikiem chodził na mecze. Dziennikarze "Superwizjera" odszukali w Łodzi jego znajomych. Ze względu na ich bezpieczeństwo rozmowy w reportażu zostały zrekonstruowane.

Skonfiskowane materiały pirotechniczneSuperwizjer TVN

- Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów. Mega zakochany w klubie. I był cwany, umiał się ustawić. Zaczynał od handlu koszulkami i gadżetami kibicowskimi. To było lata temu. Potem przez przypadek załatwił sobie wyłączność na kupowanie rac z Włoch. Pojechał tam kiedyś i kupił całego tira. Nie wiem, skąd miał kasę, chyba już ze swojego biznesu. Włosi zdziwieni byli, że ktoś bierze taką ilość i płaci gotówką od ręki. A potem mu te race pomógł wypromować na forach kibicowskich w Polsce i za granicą jeden jego kolega, i zaczęła płynąć kasa - mówi były wspólnik Tomasza L.

- "Lipa" chodził na siłownię z mocnymi ludźmi, z szefami bojówki ŁKS-u, z D. i R. - mówi inny. - To ważne, bo się okazało, że w pirotechnikę chciał wejść też jeszcze jeden gość, bogaty, co miał z kibolami mega dobre układy, i który jakby chciał, toby "Lipę" wykupił pięć razy z całym majątkiem. A jeszcze wtedy Tomek robił koszulki, na co tamten miał monopol. No to się zrobiła awantura, a D. i R. stanęli za "Lipą", że może iść w piro, a ubrania kibicowskie ma odpuścić - wyjaśnia.

- On się dorobił na tych racach? - pytają dziennikarze innego byłego wspólnika Tomasza L. - Zdecydowanie tak. Na tym jest przebitka. Na race jest duże zapotrzebowanie. Każda raca wtedy, na Marszach Niepodległości, to była U(...).com. Wszystkie race w Polsce - odpowiada. - Na Polskę już od początku robił, w ogóle nie znał nigdy angielskiego - dodaje.

Busy pełne fajerwerków

Interes dobrze się rozwijał. "Lipa" miał kolejne pomysły. Zorientował się, że prawdziwe pieniądze zarabia się na wysyłaniu fajerwerków za granicę - do Niemiec, ale przede wszystkim do Holandii, gdzie pirotechnika, przypomnijmy, jest niemal całkowicie zakazana.

- On wysyłał trzy busy dziennie, pełne paczek, za granicę. Dziennie po sto paczek. Był tylko problem z wysyłką. Dlatego samochody jeździły do innych miast. Był Włocławek, Bydgoszcz, Grudziądz, Gdańsk. Wszędzie tam miał po trzy adresy. Bo od nas to już kurierzy nie chcieli brać, bo wiedzieli, co jest w paczkach i się bali, że to wybuchnie, dlatego były pewne kombinacje z lipnymi nadawcami. Najlepiej było w sezonie, czyli od października do stycznia, lutego. Średnio paczka najtańsza to 100-150, czasem nawet 1000-1500 euro. On miał z tego, gdyby nie płacił podatku, 50 procent zysku - wyjaśnia były współpracownik Tomasza L.

Wsparcie dla ŁKS-u

"Lipa" sporo zarabiał. Jego kumple szacowali, że przynajmniej milion złotych rocznie. Pieniądze inwestował w nieruchomości i dobre samochody. Słynna była jego słabość do włoskich lamborghini. Miał gest, w mieście kibice ŁKS-u wiedzieli, że "Lipa" zawsze pożyczy pieniądze, zapłaci kaucję, pomoże rodzinie aresztowanego kibica.

- Zawsze był tam gdzieś blisko, gdzie się coś działo z klubu, gdzie potrzeba było pieniędzy. Był to człowiek znany z takich swoich ekstrawagancji. Bo jeżeli ktoś przyjeżdża lamborghini na mecze, raz w jednym kolorze, raz w drugim, to musi się rzucić w oczy - mówi dziennikarz Jarosław Bińczyk. - Po tym, co się później stało, to wszyscy ludzie jak gdyby zaczęli zapominać o tym, co ich łączyło z Tomaszem L. - dodaje.

"Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów"Superwizjer TVN

- Z tego, co wiem, to był również sponsorem drużyny piłkarskiej ŁKS-u, takim dość dużym, poważnym sponsorem. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile dawał pieniędzy, ale wiem, że lokował się w górnej strefie tych sponsorów - mówi. Dodaje, że Tomasz L. był jednym z pierwszych, którzy kupili lożę biznesową na stadionie ŁKS-u i płacili kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Autorzy reportażu pytają Tomasza Salskiego, prezesa Łódzkiego Klubu Sportowego, czy prawdą jest, że Tomasz L. mógł płacić klubowi, oczywiście na papierze i całkowicie legalnie, nawet 50 tysięcy złotych miesięcznie. - Nie no, tam było 6,5 tysiąca miesięcznie. Ostatnia umowa to było gdzieś około jednego procenta w skali roku z budżetu. A budżet w drugiej lidzie był na poziomie chyba pięciu milionów złotych - odpowiada.

Czy jednak "Lipa" pomagał nieoficjalnie klubowi? Czy opłacał kibiców? W Łodzi to tajemnica poliszynela. 

- L. dawał 50 tysięcy rocznie na ŁKS? Dużo więcej. Nie chwalił się kasą, ale zawsze miał. Miał wielu znajomych, wielu ludziom dawał zarobić. I to mimo że nie liczył kasy, bo z każdej strony go wszyscy rąbali. On się tym nie przejmował. Na jego weselu, jakiś miesiąc przed zatrzymaniem, śmialiśmy się, że gdyby nas tu policja obserwowała, to miałaby wszystkich podejrzanych w jednej sali. Ale nikt się nie obawiał odsiadki, jakichś problemów, bo Lipa zawsze mówił: za fajerwerki nie idzie się siedzieć. No a potem się wszyscy zdziwili - mówi były wspólnik Tomasza L.

"Wszyscy mówili: Tomek pomógł klubowi awansować"

"Lipa" i jego wspólnicy, jak wspomnieliśmy wcześniej, przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani. Oficjalnie - w związku z handlem fajerwerkami. Śledczy bardzo liczyli także na to, że ze względu na znajomości "Lipy" z szefami chuligańskiej bojówki w podsłuchanych rozmowach usłyszą coś więcej: o przestępczości kibicowskiej, o być może handlu narkotykami czy haraczach, czyli tym, czym zajmowały się osławione w Polsce grupy związane z Wisłą Kraków czy Ruchem Chorzów.

Prokuratura szukała dowodów także na to, że "Lipa" był powiązany z rzekomym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi.

- To była głośna sprawa w Łodzi. Wszyscy mówili, że Tomek bardzo pomógł klubowi awansować. I bardzo dobrze to było przemyślane. Bo on i inni ludzie z kasą pomagali klubowi po cichu nawet na bańkę rocznie. A potem przekalkulowali z "Lipą", że lepiej będzie raz wydać te trzysta tysięcy i po awansie może przyjdą sponsorzy. Bo kasy w klubie nie było. Słuchajcie, na mecz przychodziło może tysiąc osób, a bilety były po trzy złote. To sobie policzcie - mówi były wspólnik "Lipy".

Tomasz L. "Lipa"Superwizjer TVN

Reklama za 300 tysięcy złotych

Sprawa sięga 2017 roku, kiedy wracający do ligowych rozgrywek ŁKS walczył o awans do drugiej ligi. Na czele tabeli był klub Drwęca z Nowego Miasta Lubawskiego. Klub z Łodzi był drugi. Ale awansować mogła tylko jedna drużyna.

"Lipa" w ostatnim meczu sezonu wykupił na stadionie rywala reklamę swojej firmy za 300 tysięcy złotych. A po meczu Drwęca zrezygnowała z dalszego grania, więc do drugiej ligi wskoczył ŁKS. Zaraz po tym zdarzeniu wokół "Lipy" i powiązanych z nim biznesów zaczęła zaciskać się pętla prokuratorskiego śledztwa.

Jego finał znamy.

- Funkcjonariuszy było 156. W sumie cała prokuratura, czyli od Płocka, przez Łódź, do Piotrkowa. Jest jedna prokuratura. To chyba wszyscy przyjechali. Z tych CBŚ-ów i tak dalej. Jest wielka akcja, muszą kogoś ud**ić. Bo przecież jemu robili próbę, że niby ŁKS awansował, bo Drwęca odpuściła sobie ubieganie się o licencję - mówi jeden z byłych wspólników "Lipy".

- Policjanci mówili: przyznaj się, to wyjdziesz. A ja się pytam: do czego? Do sprzedawania petard? A oni pytali o to, skąd "Lipa" miał tyle kasy. Że nie mógł tyle zarobić na fajerwerkach. I chcieli usłyszeć o gangu kibiców, o narkotykach, wymuszeniach i o kupowaniu meczów. A ja robiłem wielkie oczy. Zrozumiałem, że nie chodzi tu o fajerwerki. Jak nas "cebeesie" zabrali na dołek w nocy, to "Lipa" przez drzwi krzyczał: przyznawajcie się do wszystkiego, oni za dużo wiedzą - wspomina inny były wspólnik Tomasza L.

Rok odsiadki

W areszcie "Lipa" spędził ponad rok. Wyszedł i przestał pojawiać się publicznie. Od jego znajomych dziennikarze dostali numer jego komórki. Umówili się na spotkanie. Nie chciał jednak rozmawiać przed kamerą. Powstrzymywała go obawa o to, jak prokuratura zareaguje na otwarty kontakt z dziennikarzami. Bał się, że straci to, co wynegocjował, przede wszystkim wolność.

"Lipa" nie wiedział, że jest nagrywany. Opowiedział, jak wyglądał początek sprawy po jego zatrzymaniu.

- Ja to się śmiałem wtedy jeszcze. Bo nie wierzyłem w to, co się w ogóle dzieje. Tak na luzie sobie podszedłem w ogóle, że żaden stres, jaki areszt, jakie co tam - mówi Tomasz L. - Jak tam zaczęli to czytać, o co tu chodzi... No z żoną po zarzutach już widziałem, że tam troszkę wiedzą. W ogóle masakra - relacjonuje.

- Na dołku zrobili tak specjalnie: mnie, moją żonę, mamę i tatę obok siebie. Matka to nie mogła się ruszać, a oni specjalnie... Płakała całą noc i nic. Specjalnie nas obok siebie, żeby jak najbardziej... No i mi powiedzieli, że jak nie zeznaję, to mnie tak docisną, że i tak... - kontynuuje.

- To CBŚ ci powiedział? - pytają reporterzy. -Tak. Że mają wszystko na mnie, 90 procent - potwierdza Tomasz L. - Odmówiłem zeznań na początku - wspomina. - No i do puchy. Później przyjechał G., powiedział krótko, że do Białegostoku tata idzie na areszt, bo nie ma na kaucję. I że mi daje ostatnią szansę, żebym sobie jeszcze to przemyślał, że po Nowym Roku się odezwie - dodaje.

Prokuratura Okręgowa w ŁodziSuperwizjer TVN

Szukanie związków

Szantażowanemu aresztowaniem rodziny Tomaszowi L. prokuratorzy i policjanci przedstawili pomysł na to, czego dotyczyć ma śledztwo. "Lipa" był zaskoczony, bo nie chodziło o fajerwerki.  

- Miałem całą wytyczną, taką powiedzmy listę nieoficjalnie napisaną, co chcą, żebym powiedział. No przede wszystkim chodziło o ŁKS - wyjaśnia Tomasz L.

Dodaje, że "o ŁKS-ie to oni wiedzieli wszystko". - To znaczy myśleli, że jest dużo więcej. Że to jest większa afera, że to jest PZPN. I na tym mega im zależało. - Cała, podobno, komenda w Łodzi to aż tym żyła. A szukali kogoś z PZPN-u. Liczyli, że Boniek w tym siedzi. Od razu miałem to powiedziane. Było ciśnienie takie, że jak nawet moje zeznania tam były w pirotechnice, to przyjechali, powiedzieli, że c**j ich obchodzi nawet ta pirotechnika, że chcą to i to - relacjonuje.

Awans ŁKS-u pod lupą

Gdy Tomasz L. trafił do aresztu, okazało się, że sprawą awansu ŁKS-u do drugiej ligi zainteresowała się prokuratura. Reporterzy zapytali Prokuraturę Krajową o śledztwo w kierunku rzekomego kupienia awansu ŁKS-u do drugiej ligi. Nie otrzymali odpowiedzi. 

- To nie miała być właśnie łapówka. Łapówka byłaby za mecz - mówi Tomasz L. - Tu nie było żadnego kupienia meczu - twierdzi.

- Taki był tok myślenia w prokuraturze: baner, za który ty płacisz, że wisi na meczu, jest przepłacony po to, żeby w tym była schowana łapówka? - dociekali twórcy reportażu. - Tak. A po drugim przelewie, że to było wcześniej w PZPN-ie wszystko załatwione. Że to jeszcze PZPN klepnął. Tu nic takiego nie było. A ja wykupiłem reklamę po prostu - zapewnia Tomasz L.

- Drwęca nie miała złożyć dokumentów. Bo to było z góry wiadome, że ona nie złoży, a to było ryzyko trochę ŁKS-u, że jak nie wykupię tej reklamy, to ta Drwęca może coś tam kombinować. I tak wiedzieli, że nie, bo nie złożyli nawet papierów na stadion, na nic - mówi.

"Ciśnienie" na Zdanowską

Tomasz L. obiecał dziennikarzom jeszcze sporo ciekawych informacji. Bał się jednak cały czas reakcji prokuratury. Ma świadomość, że ciążące na nim zarzuty, przede wszystkim kierowania gangiem, mogą skończyć się dla niego 12-letnią odsiadką. Zdradził nam jednak jeszcze jeden kierunek myślenia śledczych.

- Olbrzymie było ciśnienie na Zdanowską, że ja na stadionie ze Zdanowską coś tam robiłem, że stadion na lewiźnie załatwiałem. Takie były podejrzenia. To jest jeszcze dla was temat. Bo to było od razu. Zdanowska. Ja miałem lożę, Zdanowska była tam często na meczach i że ja niby tam swoje biznesy... Czy ja dla miasta jakieś łapówki dawałem, pokazy pirotechniczne, bo takie plotki też chodziły - twierdzi Tomasz L.

Mowa o Hannie Zdanowskiej, wywodzącej się z Platformy Obywatelskiej prezydent Łodzi. Wiele wskazuje na to, że śledczy szukali na nią kolejnych haków, by odwołać ją ze stanowiska, co się kilka razy wcześniej nie udało. Nie potwierdziło się także powiązanie Zbigniewa Bońka i PZPN-u z domniemanym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi. 

Hanna ZdanowskaSuperwizjer TVN

Bracia Tomasz i Sławomir J. w areszcie

Za to śledztwo w sprawie "Lipy" i jego wspólników zaczęło się ślimaczyć. Choć on sam był na wolności, za kratkami nadal pozostawało pięciu pracowników jego firmy. Mieli zarzuty udziału w gangu i handlu nielegalnymi fajerwerkami. Wśród nich są bracia J. Tomasz i Sławomir.

- Tomek był kierowcą, a Sławek pracował w magazynie. Nadzorował pracę na magazynie, a oprócz tego robił wszystko, czyli i pakował, i sprzątał, i układał towar, jak przyszedł. Nadzorował i pracował, jak była taka potrzeba, że było dużo paczek, to pakował również - mówi matka Tomasza i Sławomira J.

- Kiedy dotarła do państwa myśl, że to jest bardzo poważna sprawa? - pytają dziennikarze. - Kiedy do nas dotarło? Do mnie do tej pory nie może dotrzeć, że to jest tak poważna sprawa i tak długo się to ciągnie. To jest coś, co trudno sobie wyobrazić, ale to jest. Więc co tu mówić, czy trudno czy nie trudno - przyznaje kobieta.

- Wszyscy mówią, że to byli jacyś tacy porządni ludzie, kurczę, którzy po prostu pracowali u niego. Jeden z nich miał bardzo dobrą opinię. Wszyscy mówili, że to społecznik zajmujący się dziećmi. On wcześniej brał udział w reaktywacji klubu ŁKS-u, który upadł, ogłosił upadłość - wspomina dziennikarz Jarosław Bińczyk.

Bracia J. odmawiają zeznań

Bracia J. w przeszłości byli sportowcami, ale także kibicami ŁKS-u. Dla prokuratury, przypomnijmy, miało to niebagatelne znaczenie. Bo śledczy liczyli na to, że bracia J., podobnie jak ich szef Tomasz L., wiedzą coś o nielegalnych interesach chuliganów i zaczną zeznawać na ten temat. Ale bracia konsekwentnie od samego początku nie przyznawali się do winy i odmówili zeznań. 

- W tej sprawie jest tyle nielogicznych powodów, dla których chłopaki są aresztowani, dla których w ogóle to postępowanie trwa dwa i pół roku. Nawet więcej, bo przecież ta sprawa ma sygnaturę 2017 - mówi partnerka Tomasza J. - Prokuratura tyle lat tak naprawdę jeszcze do niczego się chyba nie dokopała, bo nie wiem, na czym te zarzuty się tak naprawdę opierają - dodaje.

- Dla mnie to jest to, że po prostu nie mówi tego, co prokurator by chciał usłyszeć - mówi matka braci J.

Mama braci J.Superwizjer TVN

"Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia"

Adwokaci podejrzanych od wielu miesięcy składają wnioski o wypuszczenie klientów z aresztu. - W mojej ocenie panowie odbywają już karę, ale w reżimie tymczasowego aresztowania. Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia, bez wyroku - mówi adwokat Anna Owczarek-Poddębska.

Łódzki Sąd Apelacyjny konsekwentnie, co trzy miesiące, przedłużał areszt dla braci J. Nieoczekiwanie, kiedy zaczęliśmy interesować się sprawą, na wolność wyszli trzej mężczyźni. Bracia J. nadal siedzieli. Na posiedzeniu aresztowanym w czerwcu sąd uznał, że mogą wyjść, ale po wpłaceniu kaucji - półtora i dwóch milionów złotych.

Pytania o przedmiot śledztwa

Reporterzy chcieli zapytać prokuratorów, czego tak naprawdę dotyczy to śledztwo, dlaczego w areszcie tak długo siedzą pracownicy firmy Tomasza L., i wreszcie, kiedy sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Prokuratorzy z Prokuratury Krajowej unikali odpowiedzi, ale dziennikarze nie dawali za wygraną.

- Czy rzeczywiście chodziło w tej sprawie o fajerwerki? Czy nie zarzuciliście sieci bardzo szeroko, a nie do końca się wszystko udało? - padło pytanie. - Odpowiadam na pytanie w ten sposób, co jest przedmiotem tego postępowania: jest obrót materiałami wybuchowymi - mówi prokurator Sebastian Faliszewski.

- A były pytania o korupcję w piłce nożnej, o narkotyki, o układy z urzędującymi urzędnikami miasta Łodzi, o ewentualne nieprawidłowości przy budowie stadionu?

- Ja się mogę wypowiadać na temat tego, co było przedmiotem posiedzenia w sądzie i co jest przedmiotem postępowania, w którym ta decyzja będzie podejmowana - mówi prokurator. - Odpowiadam w taki sposób, w jaki mogę panu udzielić odpowiedzi, uwzględniając toczące się postępowanie - wyjaśnia. - To wszystko, co mam do powiedzenia - dodaje.

- Ale jeśli ma pan wszystkie dowody zebrane, opinie i tak dalej, czy jest sens trzymać tych ludzi w areszcie 30 miesięcy? - dopytuje reporter. - To pan twierdzi, że wszystkie dowody są zebrane. Istnieje potrzeba dalszego stosowania, wniosek został złożony. Czy zostanie uwzględniony, o tym zadecyduje sąd - oznajmia Faliszewski.

Areszt wydobywczy

- Patrząc na działania prokuratury, sposób prowadzenia tego postępowania, można wysnuć takie wnioski, że ten areszt jest tak zwanym aresztem wydobywczym, mającym na celu skłonienie podejrzanych do zmiany postawy procesowej - komentuje adwokat Michał Kowalik.

- Czyli przyznania się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożenia wyjaśnień, które by podpadały pod tezy postawione przez prokuraturę - wyjaśnia. I dodaje: - Jeżeli dwa i pół roku od realizacji nie jest wniesiony akt oskarżenia, znaczy to, że...

- ...coś nie wyszło? - pytają dziennikarze

. - Albo coś nie zostało zrobione. Pytanie czy zostało niezrobione celowo, czy nie wyszło. Ten materiał nie jest na tyle spójny, żeby pozwalał na skierowanie sprawy do sądu - mówi adwokat.

Sprawa nielegalnego handlu petardami doczekała się olbrzymiego prokuratorskiego śledztwa, w które zaangażowano elitarne Centralne Biuro Śledcze i Prokuraturę Krajową. Szukano korupcyjnego układu z samorządowcami, pseudokibicowskiej przestępczości, a nawet polowano na szefa polskiej piłki. Wiele wskazuje na to, że w sądzie dojdzie do procesu domniemanego gangu, w którym najmocniejszym zarzutem będzie sprzedaż za granicę fajerwerków bez pozwolenia. 

Autorka/Autor:Jakub Stachowiak, Ewa Galica

Źródło: "Superwizjer" TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Premier Donald Tusk przekazał, że nadbrygadier Michał Kamieniecki przejął od burmistrzów Stronia Śląskiego i Lądka-Zdroju zarządzanie kryzysowe. "Do obu gmin docierają kolejne oddziały wojska. W samym Stroniu jest ich już ponad 600" - napisał szef rządu w mediach społecznościowych.

Tusk: przejęcie zarządzania kryzysowego w dwóch miastach

Tusk: przejęcie zarządzania kryzysowego w dwóch miastach

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, TVN24., PAP

Gdzie jest burza? W środę 18.09 nad Polską pojawiają się wyładowania atmosferyczne. Grzmotom i błyskom towarzyszą opady deszczu. W Głuchołazach spadł grad. Śledź aktualną sytuację pogodową w kraju na tvnmeteo.pl.

Gdzie jest burza? Miejscami zjawiska są gwałtowne, możliwe opady gradu

Gdzie jest burza? Miejscami zjawiska są gwałtowne, możliwe opady gradu

Źródło:
tvnmeteo.pl
"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Trzy osoby zginęły, a setki są ranne w wyniku kolejnych eksplozji w Libanie w środę - podał Reuters, powołując się na źródła. Znów doszło do wybuchów urządzeń elektronicznych, tym razem są to krótkofalówki.

Kolejne eksplozje w Libanie. Tym razem krótkofalówki

Kolejne eksplozje w Libanie. Tym razem krótkofalówki

Źródło:
Reuters, PAP

Fala wezbraniowa na Odrze zmierza w kierunku Wrocławia. Jak obecnie wygląda stan rzeki w stolicy Dolnego Śląska - można to śledzić na żywo, dzięki kamerze internetowej z widokiem na rzekę oraz panoramę centrum miasta. Obraz live można oglądać w TVN24 GO.

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Źródło:
tvn24.pl

To miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe, te władze nigdy nie przeżywały czegoś takiego. Służby siedzą na chodniku i nie wiedzą, co mają robić, bo nikt nimi nie zarządza - mówiła na antenie TVN24 pani Katarzyna, mieszkanka Stronia Śląskiego. Zareagował premier Donald Tusk i poinformował o przejęciu zarządzania kryzysowego. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który odwiedził miejscowość, powiedział, że na miejscu jest 600 żołnierzy. - Różnego rodzaju sprzęt ciężki dociera i dotarł już - zapewnił wicepremier.

"Siedzą na chodniku i nie wiedzą, co mają robić". Zareagował premier

"Siedzą na chodniku i nie wiedzą, co mają robić". Zareagował premier

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24

Ogrom zniszczeń po przejściu powodzi w Stroniu Śląskim, Lądku-Zdroju i innych miejscowościach Doliny Białej Lądeckiej jest porażający. Dlatego pojawiają się głosy, że najbardziej potrzeba fachowców, którzy potrafią zarządzać sytuacją kryzysową.

Uzdrowiskowe miasta zamieniły się w ruinę, ale mieszkańcy się nie poddają. Liczą, że turyści wrócą

Uzdrowiskowe miasta zamieniły się w ruinę, ale mieszkańcy się nie poddają. Liczą, że turyści wrócą

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Czeska policja poinformowała w środę, że odnaleziono ciało zaginionej 70-letniej kobiety z miejscowości Kobyla nad Vidnavkou w regionie Jesionika. To już czwarta śmiertelna ofiara powodzi. Po raz pierwszy od czterech dni liczba zagrożonych powodzią terenów jest niższa niż sto. W 23 miejscach obowiązuje najwyższy poziom alarmu powodziowego.

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Źródło:
PAP, Reuters

Hubert Różyk złożył w środę rano rezygnację z funkcji rzecznika prasowego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W ostatnim czasie pojawiły się kontrowersje związane z zapowiedziami programów pomocowych resortu klimatu, w którym zatrudniony był Różyk.

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Źródło:
tvn24.pl

Fala wezbraniowa na Odrze przemieszcza się przez Oławę i zbliża się do Wrocławia. W miejscu, gdzie rzeka wpływa do stolicy Dolnego Śląska, poziom wody od rana do wczesnego popołudnia w środę podniósł się o prawie 40 centymetrów. Z najnowszej prognozy IMGW wynika, że kulminacji we Wrocławiu należy spodziewać się w nocy ze środy na czwartek.

Kiedy fala wezbraniowa dotrze do Wrocławia? Nowa prognoza IMGW

Kiedy fala wezbraniowa dotrze do Wrocławia? Nowa prognoza IMGW

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, IMGW, PAP

Kiedy po ucieczce przed powodzią mieszkańcy wsi pod Kłodzkiem wrócili w końcu do swojego domu, zauważyli na szczycie instalacji fotowoltaicznej budę. W środku był pies. - Dryfował z nurtem gigantycznej fali, po obolałym i poranionym psiaku widać, że w ciągu ostatnich dni przeżył wiele - komentuje Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.

Dryfował w budzie z nurtem fali. "Przeżył wiele"

Dryfował w budzie z nurtem fali. "Przeżył wiele"

Źródło:
TVN24

Beata Kempa, była europosłanka PiS, ma nowe stanowisko. Będzie doradzać prezydentowi. "Czas trudny, w moim regionie kataklizm powodzi i ogrom cierpienia. Pierwsze sprawy związane z kierunkami działań zostały omówione" - napisała.

Beata Kempa ma nowe stanowisko

Beata Kempa ma nowe stanowisko

Źródło:
tvn24.pl

Salon sukien ślubnych z Kłodzka został kompletnie zniszczony. Anna Gdowik prowadziła go w tym miejscu od ośmiu lat. Udało się uratować tylko kilka sukien i maszyny do szycia. - Nie mogę patrzeć na to, co tam się stało - mówi właścicielka. Ale nie przestaje pracować.

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

Źródło:
tvn24.pl

Podczas gdy południowo-zachodnia Polska zmaga się z katastrofalnymi powodziami, wschodnio-centralna część kraju odnotowuje susze. Jednak wątpiących w ocieplenie klimatu nawet to nie przekonuje, że właśnie doświadczamy jego skutków. Eksperci tłumaczą, dlaczego przeciwne zjawiska występują jednocześnie. I przestrzegają, że tak już będzie.

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Źródło:
Konkret24

Ukraiński pięściarz Ołeksandr Usyk, który został zatrzymany na krakowskim lotnisku, miał przemycać 20 kg kokainy - przekazują użytkownicy mediów społecznościowych. Rzekomo postawiono mu też zarzut prania brudnych pieniędzy. To wszystko nieprawda. Fałszywą narrację o Ukraińcu podgrzewana aparat rosyjskiej dezinformacji.

Usyk w kajdankach i "20 kg kokainy". Dezinformacja ze Wschodu

Usyk w kajdankach i "20 kg kokainy". Dezinformacja ze Wschodu

Źródło:
Konkret24; europosport.pl

Na 25 lat pozbawienia wolności Sąd Okręgowy w Tarnowie skazał Czesława K. oskarżonego o zabójstwo swojej żony w nocy z 3 na 4 stycznia 2019 roku w Borzęcinie. Ciało 35-latki zostało znalezione w rzece Uszwica, ponad miesiąc po jej zaginięciu. Wyrok nie jest prawomocny.

Wróciła z Anglii do Polski i ślad po niej zaginął. Mąż skazany za zabójstwo

Wróciła z Anglii do Polski i ślad po niej zaginął. Mąż skazany za zabójstwo

Źródło:
PAP

Księżna Kate poprowadziła pierwsze służbowe spotkanie od czasu zakończenia chemioterapii - informują brytyjskie media. Zwrócono uwagę, że w nadchodzących miesiącach można się spodziewać kolejnych publicznych aktywności księżnej.

Media o ważnym kroku księżnej Kate po chemioterapii. "Pierwsza oficjalnie odnotowana aktywność"

Media o ważnym kroku księżnej Kate po chemioterapii. "Pierwsza oficjalnie odnotowana aktywność"

Źródło:
BBC, "Guardian", tvn24.pl

Polskim kandydatem do Oscara 2025 w kategorii najlepszy film międzynarodowy jest "Pod wulkanem" Damiana Kocura - poinformowała Grażyna Torbicka, członkini polskiej komisji oscarowej. W tym roku zgłoszono 11 filmów, ale jeden z nich nie został zakwalifikowany.

Oscary 2025. "Pod wulkanem" Damiana Kocura polskim kandydatem w kategorii najlepszy film międzynarodowy

Oscary 2025. "Pod wulkanem" Damiana Kocura polskim kandydatem w kategorii najlepszy film międzynarodowy

Źródło:
tvn24.pl

Nowy podwariant wirusa SARS-CoV-2 o nazwie XEC rozprzestrzenia się na świecie i za kilka tygodni może być dominujący - ostrzega BBC News. Stwierdzono go już między innymi w Norwegii, Ukrainie i Niemczech, w Polsce eksperci na razie nie potwierdzają wykrycia podwariantu. - Pojawienie się XEC być może da się odczuć jeszcze tej zimy - przewiduje w rozmowie z tvn24.pl wirusolog prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Źródło:
PAP, The Independent, tvn24.pl

Doszło do niezręczności komunikacyjnej ze strony minister Pauliny Hennig-Kloski. Słowo "pożyczka" w ogóle nie powinno się pojawiać - powiedział Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, lider Polski 2050.

Hołownia: to słowo w ogóle nie powinno się pojawić

Hołownia: to słowo w ogóle nie powinno się pojawić

Źródło:
PAP

W ostatnią sobotę policja zatrzymała dowód rejestracyjny pojazdu, którym podróżował Jarosław Kaczyński. Kierowca samochodu został dodatkowo ukarany mandatem. Powodem interwencji były zbyt ciemne szyby auta. Co przepisy mówią o takich modyfikacjach?  

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Źródło:
tvn24.pl

Sytuacja powodziowa w środkowej Europie poprawia się, ale wciąż jest trudna. W Austrii potwierdzono piątą ofiarę śmiertelną żywiołu. Niektóre akweny w Czechach wciąż grożą wylaniem. Fala powodziowa na Dunaju przechodzi przez Węgry, szykuje się na nią Budapeszt.

Wiele ofiar śmiertelnych, ogromne zniszczenia, a to jeszcze nie koniec

Wiele ofiar śmiertelnych, ogromne zniszczenia, a to jeszcze nie koniec

Źródło:
Reuters, PAP, tvnmeteo.pl

Ubezpieczenie AC chroni przed rozmaitymi rodzajami szkód, najczęściej również tych będących wynikiem zalania. Warto jednak pamiętać, że na to, czy dostaniemy odszkodowanie i w jakiej kwocie, wpływ będzie miało kilka ważnych czynników. Co zrobić, by dostać odszkodowanie po powodzi?

Zalany samochód a odszkodowanie z autocasco. Co trzeba wiedzieć?

Zalany samochód a odszkodowanie z autocasco. Co trzeba wiedzieć?

Źródło:
tvn24.pl

W związku z powodziami w południowo-zachodnich częściach Polski rząd wprowadza stan klęski żywiołowej na terenie kolejnych powiatów. Gdzie w tej chwili obowiązują i czego mogą się spodziewać ich mieszkańcy?

Sprawdź, gdzie obowiązuje stan klęski żywiołowej. Lista powiatów i mapa

Sprawdź, gdzie obowiązuje stan klęski żywiołowej. Lista powiatów i mapa

Źródło:
tvn24.pl

W niedzielę woda wlewała się do Kłodzka w zastraszającym tempie. Kamera TVN24 zarejestrowała, jak szybko podnosił się jej poziom. Najlepiej widać to na przykładzie jednego z zaparkowanych w centrum samochodów.

Jeden samochód i zdjęcia, które pokazują, jak szybko woda wlewała się do Kłodzka

Jeden samochód i zdjęcia, które pokazują, jak szybko woda wlewała się do Kłodzka

Źródło:
TVN24

Według najnowszych prognoz kulminacyjna fala ma dotrzeć do Wrocławia w nocy ze środy na czwartek. Wzmacniane są wały, wydawane worki z piaskiem. Woda zalała już część ulic Stabłowic, zostały zamknięte mosty Średzkie na Bystrzycy i ulica Ludowa. Rozpoczęła się ewakuacja zalanego gospodarstwa na wrocławskim Jarnołtowie. Prezydent Wrocławia przyznał, że "największym zmartwieniem będzie utrzymująca się wysoka woda".

Wrocław czeka na falę. Prezydent miasta o "największym zmartwieniu"

Wrocław czeka na falę. Prezydent miasta o "największym zmartwieniu"

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

W Nowogrodzie Bobrzańskim poziom wody osiągnął 460 centymetrów. Służby pracują nad umacnianiem wałów. Z kolei przez Żagań przeszła już fala kulminacyjna. Bóbr osiągnął maksymalnie 750 centymetrów. O godzinie 15 woda opadła o 10 cm.

Fala przeszła przez Żagań, Nowogród Bobrzański czeka. "Zatyka człowieka na samą myśl"

Fala przeszła przez Żagań, Nowogród Bobrzański czeka. "Zatyka człowieka na samą myśl"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24

Powódź w południowo-zachodniej Polsce widać na mapach opracowanych przez firmę ICEYE na podstawie danych zebranych przez satelity radarowe. Można na nich zobaczyć, jak wielka woda rozlała się w pięciu miastach i ich okolicach.

Powódź w Polsce. Wielka woda na mapach. Dane z satelitów

Powódź w Polsce. Wielka woda na mapach. Dane z satelitów

Źródło:
tvn24.pl, ICEYE

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski ma się spotkać z szefem dyplomacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich podczas rozpoczynającej się w czwartek wizyty w Stanach Zjednoczonych. Jednym z omawianych tematów ma być wydanie stronie polskiej Sebastiana M., poszukiwanego w sprawie tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina.

Tragiczny wypadek na A1. Szef MSZ będzie domagał się wydania Polsce Sebastiana M.

Tragiczny wypadek na A1. Szef MSZ będzie domagał się wydania Polsce Sebastiana M.

Źródło:
PAP, Gazeta Wyborcza, Interia

Trzy osoby zginęły w wyniku wypadku, do którego doszło w miejscowości Pawłowo (Warmińsko-Mazurskie). Jak przekazała policja, tir wjechał tam w auto osobowe.

Tir wjechał w stojące auto osobowe. Trzy osoby nie żyją, a dwie, w tym 11-latka, są ranne

Tir wjechał w stojące auto osobowe. Trzy osoby nie żyją, a dwie, w tym 11-latka, są ranne

Źródło:
tvn24.pl

Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym. Spodziewamy się, że w weekend będzie około dwóch metrów - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, pytany o sytuację na stołecznym odcinku rzeki.

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Budowa tunelu pod Łodzią to zadanie o bardzo wysokim ryzyku - podkreśla ekspert w zakresie rekonstrukcji zabytkowych budynków Andrzej Adamiak. Wtóruje mu Michał Koliński, znawca historii Łodzi, który podkreśla, że w śródmieściu roi się od zaniedbanych kamienic, które często nie mają żadnego podpiwniczenia i wzajemnie się na sobie opierają. Dlaczego? W tej historii miesza się rzeczywistość z połowy XIX wieku i ta po drugiej wojnie światowej.

Bez fundamentów i na "pożyczonych" ścianach. Drążenie pod Łodzią jest ekstremalnie trudne

Źródło:
tvn24.pl

Południowo-zachodnia Polska mierzy się z powodzią. Na wielu terenach trwa walka z żywiołem, w innych miejscach mieszkańcy przygotowują się do nadejścia wielkiej wody lub usuwają skutki kataklizmu. Są miejscowości niemal doszczętnie zniszczone. Jak o tej dramatycznej sytuacji rozmawiać z dziećmi? O czym pamiętać, by nie wzmagać w nich lęku? Na te pytania odpowiada w rozmowie z tvn24.pl Marta Wojtas, psycholożka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Źródło:
tvn24.pl

Komisja Europejska poinformowała w środę, że potrąci 200 milionów euro Węgrom z przynależnych im funduszy unijnych, ponieważ Budapeszt nie zapłacił na czas grzywny za łamanie unijnego prawa, między innymi poprzez przetrzymywanie osób ubiegających się o ochronę w strefach tranzytowych i wydalanie z kraju tych, które czekały na rozpatrzenie odwołań.

Milion euro dziennie kary. Węgrzy ukarani za łamanie prawa

Milion euro dziennie kary. Węgrzy ukarani za łamanie prawa

Źródło:
PAP

Tony składowanej rosyjskiej amunicji w pobliżu okupowanego Mariupola wyleciały w powietrze w wyniku akcji przeprowadzonej przez siły ukraińskie - podało dowództwo ukraińskiej marynarki wojennej. W środę w nocy Ukraińcy zaatakowali magazyn amunicji w obwodzie twerskim w Rosji.  

Tony rosyjskiej amunicji wyleciały w powietrze

Tony rosyjskiej amunicji wyleciały w powietrze

Źródło:
Ukraińska Prawda, NV, tvn24.pl, PAP

Warren Buffett, zaliczający się do grona najbogatszych ludzi na świecie, odesłał córkę do banku, gdy ta poprosiła go o pieniądze na remont kuchni. Ujawniono to w raporcie firmy Benzinga, zajmującej się publikowaniem informacji finansowych i rynkowych.

Multimiliarder w sprawie pożyczki zaproponował córce wizytę w banku

Multimiliarder w sprawie pożyczki zaproponował córce wizytę w banku

Źródło:
PAP