Po 20 latach w Stanach Zjednoczonych nabrałem przekonania, że o stosunkach polsko-amerykańskich, o historii emigracji polskiej do Ameryki, o polityce amerykańskiej wobec Polski wiem tak dużo, że nic już mnie nie zaskoczy. Okazało się, że to nieprawda.
Ośrodek Karta wydał niedawno dwa tomy zatytułowane "Lobbyści – zachodni rzecznicy polskiej niepodległości". Lektura tej książki zachwiała moją pewność siebie. "Lobbyści" to dwa tomy dokumentów opowiadających o tym, jak w rezultacie I wojny światowej i następnie konferencji pokojowej w Wersalu wracała na mapę Europy niepodległa Polska. Podkreślam, to nie jest pisany ex post wywód historyka, to zbiór dokumentów źródłowych: raportów dyplomatycznych, pisanych z dnia na dzień dzienników, specjalistycznych ekspertyz ekonomicznych, etnograficznych i demograficznych, których autorami są ludzie uczestniczący w podejmowaniu decyzji, wręcz zasiadający przy stole w Wersalu. Decydującą rolę w tym ogromnym politycznym przedsięwzięciu odgrywały Stany Zjednoczone. To, co do dziś nazywamy ładem wersalskim, było realizacją myśli politycznej, a może raczej marzeń politycznych o świecie bez wojen, prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona i jego współpracowników. Jeśli idzie o sprawy polskie, ogromną rolę odegrał i wpłynął na decyzje konferencji wersalskiej Ignacy Paderewski.
Człowiek ten zapisał się w historii jako pewnego rodzaju kuriozum. Jako wirtuoz cieszył się niesłychaną popularnością w Stanach Zjednoczonych. Zrobił tam ogromny majątek i w pewnym momencie, u szczytu artystycznego powodzenia, poświęcił wszystko polityce i sprawie odzyskania przez Polskę niepodległości. Jest to właściwie wielka zagadka psychologiczna, dlaczego człowiek tak wielkiego sukcesu artystycznego i finansowego porzuca dziedzinę przynoszącą mu sławę i poświęca się polityce. Tej zagadki niestety "Lobbyści" nie wyjaśniają.
Sporo lat temu na Uniwersytecie Stanford w Kalifornii chodziłem na wykłady z historii Europy Środkowej. Kiedy była mowa, co Europie Środkowej przyniosła I wojna światowa, amerykański profesor, aby dobrze zilustrować dziwactwa narodów zamieszkujących ten zakątek świata, posługiwał się przykładem Polski i Czechosłowacji. W swoich interpretacjach nie był szczególnie odkrywczy. Czechów opisywał jako naród spokojny, realistyczny, nieco nawet ciężkawy z powodu nadmiernego spożycia piwa, w Polakach widział natomiast nieobliczalnych wariatów i romantyków i aby dowieść słuszności swoich tez, powoływał się na postaci czołowych polityków reprezentujących te kraje na konferencji wersalskiej. Z jednej strony był to dystyngowany profesor socjologii, ożeniony z Amerykanką pierwszy prezydent Czechosłowacji Tomasz Masaryk. Z drugiej, szalony pianista, pierwszy premier Polski Ignacy Paderewski. Ten stereotyp wrył się ludziom w pamięć. Co więcej, uwierzyli w niego również Polacy, bo potwierdzał nasze wyobrażenie o sobie jako Bożych szaleńcach. W "Lobbystach" tymczasem sekretarz stanu USA, czyli amerykański minister spraw zagranicznych Robert Lansing, członek ekipy Wilsona narzucającej światu swoje pomysły, widział w Paderewskim "geniusza politycznego" i uważał, że polski kompozytor był "większym mężem stanu niż muzykiem (…), był cudownie zaradny i wyraźnie miał instynktowne wyczucie tego, co jest możliwe i wykonalne".
Na całe szczęście odrodzenie Polski uznał za możliwe i wykonalne.
To zapewne "cudowna zaradność" sprawiła, że Paderewski oczarował głównego doradcę Wilsona i współautora słynnych 14 punktów pułkownika House’a. Potoczna wiedza mówi, że Paderewski oczarował Wilsona grą na fortepianie. Z "Lobbystów" wyłania się nieco inny obraz. Paderewski rzeczywiście koncertował dla Wilsona, ale przede wszystkim manipulował Housem, komplementował go bezwstydnie, obdarowywał drogimi prezentami. Prostolinijny, niemniej przytomny, House broni się – "mówi o mnie [Paderewski – przyp. MW] tak, jakbym był nadczłowiekiem. Oczekuje tak wiele, że niewątpliwie spotka go rozczarowanie…"
Mapa Europy także po II wojnie światowej została narysowana na nowo. Znowu amerykański prezydent – tym razem był to Franklin Delano Roosevelt – obmyślił nowy światowy porządek, niestety dla Polski niekorzystny. Nie jest znany żaden zbiór relacji z konferencji w Teheranie, Jałcie lub Poczdamie, który dałoby się porównać w dwoma tomami "Lobbystów". Warto pomyśleć, dlaczego tak się stało. Od Wersalu upłynęło około 100 lat. Kiedy od Jałty i Poczdamu minie 100 lat, być może też dostaniemy coś tak szczerego i prawdziwego jak zapisy zawarte w "Lobbystach".
Polityka od tamtych czasów znacznie się zmieniła i dziś chełpi się swoim profesjonalizmem. Ale czy na pewno nie ma w niej miejsca dla geniuszy-amatorów takich jak Paderewski? Czy dziś takim ukraińskim Paderewskim nie jest Zełenski? Czy nie był nim Lech Wałęsa. Mam natomiast pewność, że nie są geniuszami żyjący dziś z polityki, mianowani przez Prezesa zawodowcy zaludniający gmachy przy ulicy Wiejskiej.
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24