Piotr Mueller, rzecznik rządu, odniósł się na konferencji prasowej do ustawy "lex Tusk". Stwierdził, że "jeżeli komisja podejmie decyzję dotyczącą tak zwanych środków zaradczych lub podejmie decyzję dotyczące odebrania uprawnień, to jest zaskarżenie do sądu". - W związku z tym do czasu rozstrzygnięcia sądowego ta osoba będzie dalej pełniła swoją funkcję - dodał. Eksperci zwracają jednak uwagę, że kontrola sądowa to iluzja: sąd nie będzie mógł ocenić, czy ktoś działał pod wpływem rosyjskim.
Dziś w "Faktach po Faktach" o godz. 19.30 w TVN24 i TVN24 GO gościem Piotra Marciniaka będzie prof. Adam Strzembosz - były pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział w poniedziałek, że podpisze ustawę o powołaniu komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, tak zwane "lex Tusk", a następnie skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego.
CZYTAJ WIĘCEJ: "LEX TUSK" Z PODPISEM PREZYDENTA
Mueller: członkowie komisji będą mieli rękojmię parlamentu
Rzecznik rządu Piotr Mueller został zapytany, czy członkowie komisji nie będą mieli zbyt daleko idących uprawnień, takich jak dostęp do informacji niejawnych, czy zwolnienia z tajemnicy.
Mueller odpowiedział, że członkowie komisji są wybierani przez parlament - grono osób, które są wybrane w demokratycznych wyborach. Dodał, że na wiele stanowisk powołuje się osoby w ten sposób, wymienił tu RPO, czy prezesa NBP oraz sędziów TK.
- To jest legitymacja demokratyczna do pełnienia tej funkcji. Jeśli kogoś to w jakiś sposób dziwi, albo podnosi zarzut, że to coś niewłaściwego, to zachęcam do zajrzenia do konstytucji, bo wiele jest takich organów wrażliwych, bardzo istotnych, które powoływane są przez Sejm. W związku z tym te osoby wybrane będą miały rękojmię parlamentu - powiedział Mueller.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niezwykle szerokie uprawnienia. Co kryje "lex Tusk"
Mueller: na koniec jest kontrola sądowa decyzji
Dodał, że "na koniec jest kontrola sądowa decyzji, które podejmuje ta komisja". - W związku z tym nie jest prawdą, że tutaj nie ma możliwości sądowej kontroli rozstrzygnięć tej komisji - stwierdził.
Według niego, w przypadku tzw. komisji reprywatyzacyjnej, również na początku były obiekcje w tym zakresie, a "później się okazało, że komisja skutecznie wywalczyła wiele dobrych decyzji, które naruszyły to lobby reprywatyzacyjne warszawskie". - Wtedy - dziwne, albo i nie dziwne - że też wiele osób protestowało, bo naruszaliśmy bardzo silne lobby, które przez lata w Warszawie dopuszczało się niezgodnych z prawem i moralnością działań - powiedział.
Mueller: do czasu rozstrzygnięcia sądowego ta osoba będzie dalej pełniła swoją funkcję
Muelller był dopytywany o kwestię terminu, w jakim komisja miałaby zaprezentować raport z prac, czyli 17 września, i czy osoba, która zostałaby uznana winną będzie mogła startować w wyborach parlamentarnych.
- Jeżeli komisja podejmie decyzję dotyczącą tak zwanych środków zaradczych lub podejmie decyzję dotyczące odebrania uprawnień, to jest zaskarżenie do sądu. W związku z tym do czasu rozstrzygnięcia sądowego ta osoba będzie dalej pełniła swoją funkcję. Naprawdę nie rozumiem tutaj obaw ze strony osób, które zgłaszają te uwagi - odpowiedział.
Mueller był też pytany, czy nie ma obaw, że to co wypłynie podczas prac komisji, zostanie wykorzystane przez rosyjską lub białoruską propagandę. - Wręcz przeciwnie. Jeśli Rosja lub Białoruś mają cokolwiek w tej chwili wykorzystywać, to to, że mają wiedzę o osobach, które wpływały na decyzje w polskim państwie. Na różnego rodzaju decyzje dotyczące energetyki czy innych spraw, które miały miejsce w ostatnich latach w Polsce i dzięki temu te osoby mogą być szantażowane. Jeśli takie rzeczy miałyby wychodzić na światło dzienne, to będzie to tylko i wyłącznie dobre dla polskich spraw - ocenił. Zwrócił jednocześnie uwagę, że we Francji i w Niemczech działają już organy badające rosyjskie wpływy.
Mueller: WSA, a później NSA, będzie mógł kontrolować decyzje komisji. Eksperci: to iluzja
Rzecznik rządu stwierdził również, że komisja nie narusza trójpodziału władzy, gdyż "na koniec decyzja w tej sprawie może być zaskarżona do sądu i sąd rozstrzyga w tej sytuacji". - Tak samo jak w przypadku innych urzędów, jeżeli są decyzje, które naruszają przepisy prawa, jest kontrola sądowa takich postanowień. Nie rozumiem tych obaw, bo - tak jak mówię - Wojewódzki Sąd Administracyjny, a później Naczelny Sąd Administracyjny, będzie mógł kontrolować decyzje komisji - powiedział.
Jednak Konkret24 w swojej analizie zauważa, że chociaż można będzie wnieść skargę na decyzję tej komisji do sądu administracyjnego, kontrola sądowa to iluzja: sąd nie będzie mógł ocenić, czy ktoś działał pod wpływem rosyjskim.
Mueller został też zapytany czy PiS nie obawia się, że powołanie komisji nie wpłynie negatywnie na negocjacje z Brukselą w sprawie KPO. - To jest narracja, którą powtarza opozycja i absolutnie się z nią nie zgadzam - opowiedział.
- Rozumiem, że chcą podejmować tego typu działania, bo niektóre osoby, podobnie jak na przykład Gerhard Schroeder w Niemczech, obawiają się tego typu działań. Obawiają się tego, że wyjdą sprawy, które nie będą opinii publicznej raczej cieszyły, wręcz przeciwnie - przygnębiały, bo skala pewnego rodzaju zachowań może być obnażona - dodał rzecznik rządu.
Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich
Komisja według projektu PiS ma funkcjonować na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji warszawskiej. Decyzje, które mogłaby podejmować, to między innymi wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Komisja do spraw wpływów na wszystko
Opozycja twierdzi, że to wymierzona właśnie w nią, niekonstytucyjna regulacja. Między innymi Janusz Kowalski z Suwerennej Polski przyznał, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu".
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Komisja z "lex Tusk" a sejmowa komisja śledcza - główne różnice
Źródło: TVN24, PAP