Należy założyć, że nienawistna propaganda, którą uprawia Prawo i Sprawiedliwość w stosunku do Unii Europejskiej, robi wrażenie. Ale Polacy swój rozum mają - ocenił w "Faktach po Faktach" były premier, eurodeputowany Lewicy Leszek Miller. Jego zdaniem, "im bardziej agresywny stosunek PiS-u do Unii Europejskiej, tym większe obawy w Polakach, że coś się szykuje".
Były premier Leszek Miller odniósł się do sondaży dla "Faktów" TVN i TVN24. Według jednego z nich, 89 procent badanych jest zdania, że Polska powinna pozostać w Unii Europejskiej. Przeciwnego zdania jest 6 procent.
Miller: im bardziej agresywny stosunek PiS-u do Unii Europejskiej, tym większe obawy w Polakach
Leszek Miller powiedział, że społeczne poparcie dla pozostania w UE to "główny hamulec, który blokuje PiS przed wielkim nieszczęściem, jakim byłoby wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej". - Dopóki taki będzie stosunek sił, to PiS się nie odważy i to co opowiadają, będzie pustą retoryką - dodał.
- Należy założyć, że nienawistna propaganda, którą uprawia Prawo i Sprawiedliwość w stosunku do Unii Europejskiej - to ciągłe opowiadanie, że jesteśmy przez Unię gnębieni, że musimy się podporządkowywać jakimś ingerencjom, które nie powinny mieć miejsca, że w końcu wstaliśmy z kolan, że w żadnym języku obcym nikt nam nie będzie mówił, jak mamy postępować - że to robi pewne wrażenie. Ale te pierwsze wyniki badań pokazują, że Polacy swój rozum mają - powiedział Miller.
Jak powiedział, "im bardziej agresywny stosunek PiS-u do Unii Europejskiej, tym prawdopodobnie większe obawy w Polakach, że coś się szykuje". - W związku z tym bardziej zdecydowana (jest) reakcja w badaniach, typu "my chcemy być w Unii Europejskiej, widzimy w Unii szanse, chcemy żyć w dobrze rządzonym, zasobnym gospodarczo kraju" - a to jest gwarantowane, kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej - mówił Miller.
"Jeżeli PiS-owi nasza obecność w Unii Europejskiej przeszkadza, to niech rozpocznie proces wychodzenia ze Wspólnoty"
Jak powiedział Leszek Miller, "Unia Europejska w nic się nie wtrąca, co nie wynika z traktatów i umów, jakie Polska dobrowolnie zagwarantowała". - Jeżeli PiS-owi nasza obecność w Unii Europejskiej przeszkadza, to niech rozpocznie proces wychodzenia ze Wspólnoty. To jest opisane w polskiej konstytucji i ustawach (…), nie jest potrzebne referendum - powiedział eurodeputowany.
- Albo poważnie się traktuje zobowiązania, orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i obecność Polski w Unii Europejskiej jako obecność we wspólnej politycznej i gospodarczej rodzinie, albo traktuje się Unię Europejską jak ciało obce. Ale w takim razie proszę wystąpić z tego ciała obcego – zasugerował były premier.
Miller: PiS nie wierzy, że coś może mu się stać
Zdaniem Millera, prezydent Andrzej Duda podpisze ustawę represjonującą sędziów, która w styczniu została ostatecznie przyjęta przez Sejm. - Niewątpliwie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uzna to jako akt nieprzychylny, który blokuje możliwość wykonywania orzeczeń TSUE przez polskie sądy i nałoży kary. Zacznie się od kar finansowych - przewidywał polityk.
- Zastanawiam się, dlaczego PiS to lekceważy. Dochodzę do wniosku, że PiS nie wierzy, że to może nastąpić. Że może się posuwać daleko i nic się nie zdarzy - uznał Miller.
Jak tłumaczył, "niestety, ma pewien przykład, z którego czerpie, i to jest (Viktor) Orban". - To, że Orban [partia Fidesz premiera Węgier - red.] jest jeszcze w Europejskiej Partii Ludowej, to jest zastanawiające. Po tylu uwagach, po tylu problemach (…) oni nadal są w tej wielkiej rodzinie politycznej - zauważył gość TVN24.
- Kaczyński i liderzy PiS-u myślą sobie: to skoro tak, to nam też się nic złego się nie zdarzy - skomentował.
- Mamy światy równoległe. Jeden świat zawiadywany i firmowany przez siły rządzące, a drugi świat, wynikający z chociażby z uchwały Sądu Najwyższego, z tego co mówi Rzecznik Praw Obywatelskich, z tego co mówi Senat, co mówi wiele samorządów, to jest świat równoległy. My w przyszłości jako Polacy zapłacimy za to bardzo wysoką cenę. I to jest między innymi odpowiedzialność prezydenta, że on do tego dopuścił - powiedział Miller.
"Szanse prezydenta Dudy nie są stuprocentowe"
Zapytany o to, czy Andrzej Duda wygra wybory prezydenckie, Miller przypomniał, że "jakiś czas temu mówiłem, że reelekcja Dudy jest przesądzona, ale odnoszę wrażenie, że już tak nie jest". - Szanse prezydenta Dudy nie są stuprocentowe. Zwłaszcza w drugiej turze możemy mieć do czynienia z ciekawą niespodzianką - przewidywał były premier. Jak wskazał, nie jest jasne, kto zmierzy się w drugiej turze, jeśli do niej dojdzie, ale "ze wszech miar można założyć, że to będzie Andrzej Duda i Małgorzata Kidawa-Błońska".
Zapytany o szanse wspólnego kandydata Lewicy Roberta Biedronia, Miller powiedział, że "w pierwszej turze będę głosował tak, jak postanowiła moja formacja, czyli będę głosował na Roberta Biedronia". Jak jednak przyznał, żadne sondaże nie dają Biedroniowi szans na zwycięstwo.
Miller o brexicie: można powiedzieć, że na razie nic się nie zmienia
Leszek Miller odniósł się także do kwestii wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. - Można powiedzieć, że na razie nic się nie zmienia, a że praktyka jest królową prawdy, to ta królowa przemówi, jak będą już pierwsze doświadczenia z pobytu Wielkiej Brytanii poza Unią Europejską - powiedział. Tak skomentował rozpoczynający się 11-miesięczny okres przejściowy, podczas którego Zjednoczone Królestwo formalnie pozostanie niegłosującym członkiem Wspólnoty.
- W tej umowie przejściowej, która od dzisiaj zaczyna obowiązywać, jest wyraźnie napisane, że Wielka Brytania zobowiązuje się do traktowania prawa unijnego jako nadrzędnego w stosunku do prawa brytyjskiego. To tyczy się także brytyjskich sądów - zwrócił uwagę Miller.
Jak dodał, "jeżeli Wielka Brytania jest dla nich [polityków Prawa i Sprawiedliwości - red.] wzorem, to niech pamiętają, że Brytyjczycy kontynuują ten stan prawny, który istnieje w Unii Europejskiej, czyli nadrzędność prawa unijnego nad prawem krajowym". - To, jak sądzę, najbardziej przeszkadza PiS-owi - dodał.
Brexit faktem
W ciągu tych 11 miesięcy powinny się rozpocząć i zakończyć negocjacje w sprawie przyszłych relacji między Wielką Brytanią a UE, w tym przede wszystkim handlowych, co zdaniem rządu w Londynie jest możliwe, a według Brukseli – bardzo trudne. Jeśli się to nie uda i Wielka Brytania nie zwróci się o przedłużenie okresu przejściowego, od początku 2021 r. handel będzie się odbywał na ogólnych warunkach Światowej Organizacji Handlu, czyli będą obowiązywać cła i regulacje pozataryfowe.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24