- Niewątpliwie tę sprawę trzeba wyjaśnić, ponieważ nie ma mowy o tym, że jakaś złotówka z pieniędzy europejskich, w tym z KPO, zostanie zmarnowana. Tym bardziej, że nasz rząd pozyskał te pieniądze wielkim wysiłkiem. Pieniądze, które zostały zablokowane przez politykę naszych poprzedników z Prawa i Sprawiedliwości - powiedział minister infrastruktury Dariusz Klimczak w "Faktach po Faktach" w TVN24, pytany o kontrowersyjne dotacje z Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Na rządowej stronie KPO zamieszczona została interaktywna mapa, na której można było sprawdzić, na jakie inwestycje prywatnych przedsiębiorców przeznaczone zostały dotacje z KPO. Kontrowersje wzbudziły niektóre z nich, w szczególności dotyczące tzw. branży HoReCa (hotelarsko-gastronomicznej). Wśród takich inwestycji znalazły się na przykład firmowe jachty, sauny, solaria, wymiana mebli, zakup wirtualnej strzelnicy czy otwarcie pizzerii przez kamieniołom.
Prokuratura Regionalna w Warszawie poinformowała w piątek, że z urzędu podjęła czynności sprawdzające w związku z doniesieniami medialnym dotyczącymi nieprawidłowości w udzielaniu dotacji z KPO. Premier Donald Tusk podkreślił, że oczekuje szybkich decyzji i odebrania środków w przypadku nadużyć.
Więcej informacji o tym znajdziesz w: "Stawiając kropkę w sprawie KPO". Ministra reaguje.
Minister Klimczak komentuje
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak, pytany w "Faktach po Faktach" o dotacje z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) dla przedsiębiorców powiedział, że "niewątpliwie tę sprawę trzeba wyjaśnić".
- Nie ma mowy o tym, że jakaś złotówka z pieniędzy europejskich, w tym z KPO, zostanie zmarnowana. Tym bardziej, że nasz rząd pozyskał te pieniądze wielkim wysiłkiem. Pieniądze, które zostały zablokowane przez politykę naszych poprzedników z Prawa i Sprawiedliwości - stwierdził minister.
- Środki, które tak wielkim wysiłkiem zostały zdobyte dla Polski, dla rolników, dla infrastruktury, także dla przedsiębiorców, bo oni z tego powinni korzystać, nie mogą być wydawane na kontrowersyjne projekty - podkreślił.
Każdy przypadek trzeba zweryfikować
Minister Klimczak zaznaczył, że każdy przypadek trzeba zweryfikować, ale zauważył, że "nie możemy się dać zwariować".
- Wiem, że została wysłana kontrola, jeżeli chodzi o tego typu projekty. Trzeba cierpliwie, ale szczegółowo ocenić wszystkie wątpliwości z tym związane, ponieważ tak jak podkreślam, naprawdę zbyt dużo zdrowia straciliśmy na to, żeby uzyskać te pieniądze dla polskiej gospodarki, żeby cały ten sukces przyćmiło kilka tego typu kontrowersyjnych kwestii - powiedział.
Przedstawiciel rządu wskazał, że dzisiejsza wypowiedź ministry Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz "jasno wskazuje na to, że chcą wyjaśnić tę kwestię".
- Pokazują, że to jest ułamek procenta, jeżeli chodzi o całość KPO, ponieważ te pieniądze zostały w dużej mierze w większości wydane na naprawdę pożyteczne projekty. Kupujemy za to nowe pociągi, realizujemy inwestycje, wspieramy przedsiębiorców. Dlatego tym bardziej przykro się słucha, jeżeli rzeczywiście ktoś nie dopilnował kwestii i pozwolił na dofinansowanie naprawdę kontrowersyjnych projektów - stwierdził.
Klimczak stwierdził, że "z jednej strony musimy bronić racjonalności, z drugiej strony przedsiębiorców". - Pamiętajmy, że nasi sąsiedzi z Czech, Słowacji korzystali od samego początku z KPO i porównajmy sobie sytuację polskiego przedsiębiorcy, który został dotknięty nie tylko COVID-em, ale także niemądrymi pomysłami PiS-u, jeżeli chodzi o podatki. I oni musieli rywalizować o tego samego turystę. Na południu Polski, na Dolnym Śląsku, jeden dotowany z KPO, który wzmacniał swoją firmę i nasz, który dotknięty został przez COVID i klepał słodką biedę. Wtedy trzeba było im pomóc. PiS nie był w stanie wygenerować tych środków. Nasz rząd potrafił zdobyć te środki i je dotuje - wskazał.
Minister podkreślił jednak, że "wszędzie musi być racjonalność". - Osoby, które odpowiadają w specjalnych agencjach za rozdysponowanie tych pieniędzy nie mogą ślepo patrzeć na różnego rodzaju procedury, że spełnia przesłanki formalne i wszystko jest w porządku - mówił Klimczak.
- Czasem trzeba zwykłej wrażliwości i czucia tematu. Jeżeli ktoś widzi, że ktoś jakiś kontrowersyjny projekt przedkłada, no to warto zwrócić się do swojego szefa, żeby trochę innym okiem na to wszystko spojrzał. Z drugiej strony, pamiętajmy, że to były konkursy na hotelarstwo, restauracje i turystykę. Gdyby ktoś kupił łódź napędzaną wiosłami to budziłaby kontrowersję? Myślę, że nie. Ponieważ służy turystyce na jeziorze i tak dalej. Ale słowo jacht zawsze się kojarzy z luksusem, bogactwem, a tego typu sprawy nie powinny być wspierane przez państwo - zauważył.
Na pytanie o krytyczne słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że "miały być pieniądze na inwestycje, innowacje, bezpieczeństwo lekowe, a nie ma na nic" i brakuje na tarczę energetyczną, kwotę wolną czy inwestycje w samorządach, minister odpowiedział, że "PiS jest znany z tego, że lubi krytykować innych". - Problem w tym, że sam się nie rozliczył z kontrowersyjnych projektów typu Willa Plus - powiedział szef resortu infrastruktury.
- Jeżeli pan Kaczyński wspomina o bezpieczeństwie lekowym, to niech sam się uderzy we własne piersi i powie, w jaki sposób były ściągane pieniądze na produkcję API, substancji czynnych i wsparcie polskiej branży farmaceutycznej, bo tu akurat PiS nie ma się czym pochwalić - powiedział Klimczak.
- Jeżeli chodzi o mój resort i wsparcie z KPO to są ogromne pieniądze na zakup nowego taboru. Nowy tabor to nowe połączenia, ale także (...) Centrum Unijnych Projektów Transportowych wspiera powiaty i miasta w zakupie i tramwajów i autobusów. Projekty z Włocławka, wczoraj w Krakowie inteligentne systemy transportowe. Naprawdę samorządy mogły wreszcie pozyskać pieniądze, które były niedostępne za czasów PiS-u - wyliczał minister.
"Nowy prezydent całkowicie się myli"
W czwartek Karol Nawrcoki przedstawił w Kaliszu prezydencki projekt ustawy o budowie CPK w kształcie proponowanym wcześniej i zarzucił koalicji rządzącej brak ambicji. Minister Klimczak w odpowiedzi na te zarzuty powiedział, że "nowy prezydent całkowicie się myli".
- I uważam, że ktoś go wprowadza w błąd, przedstawiając mu tą ustawę do podpisu. Po pierwsze, czym się różni nasze CPK od tego, do którego chce wrócić pan prezydent Nawrocki. Jeżeli chce wracać do pierwotnego celu, to musimy obniżyć prędkość Kolei Dużych Prędkości z 350 do 250 km na godzinę. 250 km na godzinę to będziemy jeździć już za dwa lata po zwykłej linii Centralnej Magistrali Kolejowej – powiedział Klimczak.
Na pytanie o to, dlaczego trzeba byłoby to zrobić, minister infrastruktury stwierdził, że taki zapis jest w ustawie, którą podpisał prezydent. - To jest artykuł drugi, całkowity absurd. Nie wiem, czy pan prezydent Nawrocki wiedział, co podpisywał. Jak można podpisać ograniczenia prędkości Kolei Dużych Prędkości? - pytał minister.
Duże prędkości o ograniczenie komunikacyjne
Wczoraj w Kaliszu, gdzie prezydent Nawrocki przedstawił projekt CPK, mieszkańcy mówili o tym, że chcą, by ta planowana Kolej Dużych Prędkości zatrzymywała się także u nich. Bo inaczej będą komunikacyjnie wykluczani. Pytany o to Klimczak stwierdził: "no i będzie się zatrzymywać".
- Kilka dni temu CPK podpisało porozumienie z władzami Kalisza na wybudowanie specjalnego intermodalnego dworca na wsparcie określonych rozwiązań komunikacyjnych dla Kalisza. CPK i miasto Kalisz doskonale się rozumie. Tak jak proponowano, że dotychczasowa Kolej Dużych Prędkości miała się zatrzymywać w Kaliszu, tak będzie się zatrzymywała w Kaliszu. My proponujemy prawdziwą Kolej Dużych Prędkości, czyli ponad 300 kilometrów na godzinę – powiedział minister.
Klimczak wskazał, że "są różne rodzaje kolei" i każda z nich ma spełniać swoje zadania.
- Jeżeli chcemy budować Kolej Dużych Prędkości, tak się to buduje w Europie czy na świecie, to ona ma łączyć szybko oddalone od siebie miasta. I taki jest cel. Warszawa, Łódź, Poznań, Wrocław. Tam ma najszybciej dojechać. Ale nie oznacza to, że przy prędkości 250 km na godzinę nie zatrzymamy się w Sieradzu, nie zatrzymamy się w Kaliszu, o którym mowa - stwierdził.
- To, co chciałem podkreślić. My porozumienie z miastem Kaliszem znaleźliśmy. To znaczy, znalazła spółka CPK i zostaną tam zrealizowane inwestycje, o których nie było mowy za rządów PiS-u. Więc naprawdę warto racjonalnie spojrzeć na to - zaapelował szef resortu infrastruktury.
Polska A i Polska B
Na przytoczony zarzut, że "jeżeli ta kolej szybkiej prędkości zatrzymuje się tylko w głównych punktach, no to znowu korzystają mieszkańcy wielkich miast, a mniejszych nie" minister odpowiedział, że "akurat ja jestem z PSL-u i ja dbam o mniejsze miejscowości".
- I mam obiektywne spojrzenie na dużą aglomerację, jak i na najmniejszą miejscowość. Właśnie akurat nasz rząd różni się tym od swoich poprzedników, że my nie napuszczamy jednych na drugich. Dbamy o Kolej Dużych Prędkości i zrobimy ją lepiej niż proponowali nasi poprzednicy, ale dbamy także o mniejsze miejscowości - stwierdził i następnie zaczął przytaczać konkretne przykłady.
- Dlatego w tym roku, od nowego rozkładu jazdy, po 14 latach kolej pasażerska wróci do Ciechocinka. Nasi poprzednicy nie potrafili tego zrealizować - powiedział Klimczak.
- W przyszłym roku, po 30 latach, wróci kolej pasażerska do Łomży. To ten rząd przywrócił po 10 latach zapomniane połączenie z Hrubieszowa przez Mielec do Krakowa. Panie redaktorze, mógłbym wymieniać całą litanię - powiedział i zauważył, że "Prawo i Sprawiedliwość miało wielkie, szczytne hasła na ustach, ale wszystko kończyło się na flamasterplanach".
- To ten rząd dopiero zaczął realizować, dzięki między innymi temu, że pozyskaliśmy pieniądze na KPO i realizujemy to przez operatywnych ludzi. Taka spółka PKP Intercity. Jeżeli chodzi o liczbę przewozów. Dzisiaj codziennie na tory PKP Intercity wyrusza 514 pociągów. Dwa lata temu, czyli za rządów PiS-u było 80 pociągów mniej - podkreślił.
Dodał, że Prawo i Sprawiedliwość przez osiem lat kupiło 12 pociągów, a obecna koalicja tylko w tej kadencji zamówiła 35, na które są podpisane umowy i zostaną dostarczone do 2027 roku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24