Leśnicy publikują mapę ze swoją propozycją ochrony lasów. Przyrodnicy i aktywiści nazywają tę publikację "farsą i cyrkiem" i twierdzą, że w trwających od kwietnia konsultacjach Lasy Państwowe wodzą ich za nos, a nawet próbują oszukać. Nadzorujący lasy minister zapewnia, że nie ma nic wspólnego z tą mapą i przyznaje, że leśnicy mają inne propozycje na ochronę lasów niż jego resort. Twierdzi także, że w Lasach Państwowych "namnożyło się mnóstwo szemranych polityczno-biznesowych układów".
- W Lasach Państwowych powstała mapa, która ma wskazywać nowe tereny wyznaczone do ochrony. To między innymi jeziora, tereny bagienne oraz istniejące już rezerwaty.
- Przedstawiciele organizacji pozarządowych i przyrodnicy przyznają po publikacji mapy, że czują się oszukiwani przez Lasy Państwowe.
- Minister zaprzecza, żeby miał cokolwiek wspólnego z tą mapą.
- Lasy Państwowe przyznają, że wszystko, co robią, robią zgodnie z "wytycznymi" z ministerstwa, jednak sam minister zaprzecza, żeby takie wytyczne leśnikom wysyłał.
- Wiceszef resortu twierdzi, że w podległych mu Lasach Państwowych funkcjonują "szemrane układy polityczno-biznesowe".
Trzeciego grudnia na portalu BDL (Bank Danych o Lasach) pojawiła się nowa mapa, zatytułowana "Wzmocnienie ochrony leśnych zasobów przyrodniczych - propozycja Lasów Państwowych (stan na 27.11.2024 r.)". Publikacja ta wywołała gwałtowne oburzenie wśród reprezentantów tak zwanej strony społecznej - czyli przedstawicieli organizacji pozarządowych i przyrodników, którzy od ponad pół roku biorą udział w Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach.
Co ich tak zbulwersowało?
Mapa pokazuje nie tylko obszary lasów zaproponowane do ochrony. To mapa obrazująca sedno sporu, który toczy się od kwietnia.
Hasło reklamowe
Żeby zrozumieć, o co chodzi w tym sporze, trzeba zacząć od samego początku, czyli od umowy koalicyjnej, zawartej po wygranych wyborach między Koalicją Obywatelską, Polską 2050, Polskim Stronnictwem Ludowym oraz Nową Lewicą. Chodzi o jeden, konkretny zapis tego dokumentu, który brzmi następująco: "20 procent najcenniejszych obszarów leśnych zostanie wyłączone z wycinki".
Taki zapis wydaje się jasny i oczywisty. Ale to tylko pozór. Stało się to wyraźnie widoczne podczas trwania Ogólnopolskiej Narady o Lasach, którą można nazwać ekologicznym "okrągłym stołem". Uczestnicy narady spotkali się po raz pierwszy w kwietniu tego roku, a pod koniec listopada po raz drugi. W międzyczasie trwały intensywne prace, pisano raporty, przygotowywano rozwiązania legislacyjne. Wszystko po, to by wypracować strategię postępowania z polskimi lasami. Oczywiście, mając na uwadze polityczne zobowiązanie - "wyłączenie dwudziestu procent obszarów lasów z wycinek".
W rzeczywistości słowa te są obecnie interpretowane na różne sposoby.
Dla jasności przekazu przedstawimy dwa skrajne stanowiska, choć poszczególni uczestnicy dyskusji zajmują również pozycje pośrednie w tym sporze.
Po jednej stronie stoją ci, którzy zapis umowy koalicyjnej rozumieją tak, że rząd - a dokładnie ministerstwo klimatu i środowiska - wyznaczy nowe obszary, które będą wyłączone z gospodarki leśnej, i że będą one wynosiły dwadzieścia procent powierzchni całości gruntów zarządzanych przez Lasy Państwowe.
Lasy Państwowe zaś - nie tyle w oficjalnym przekazie, co poprzez wypowiedzi poszczególnych urzędników i w praktyce działania - kwestionują powyższą interpretację.
Po pierwsze leśnicy twierdzą: wycinka to nie gospodarka leśna. Wycinka oznacza usunięcie drzew z danego obszaru bez odnowienia lasu, czyli wycięcie w pień i pozostawienie "gołej ziemi". Czym innym - ich zdaniem - jest gospodarka leśna na danym obszarze, polegająca na wycinaniu drzew starszego pokolenia i pielęgnowaniu drzew młodszego pokolenia. Czyli - mówiąc obrazowo - wycięcie co piątego drzewa to nie jest "wycinka". Albo nawet wycięcie wszystkich drzew i posadzenie w to miejsce nowych - to też nie jest "wycinka". Więc zaniechanie "wycinki" wcale nie musi oznaczać zaniechania gospodarki leśnej.
Po drugie, stawiają pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi: ile mamy czasu na osiągnięcie "dwudziestu procent"? Rok, dwa czy dziesięć? Umowa koalicyjna tego nie precyzuje.
Po trzecie zaś, leśnicy działają tak, jakby zapis umowy koalicyjnej nie mówił o "nowych" dwudziestu procentach powierzchni Lasów Państwowych, ale o dwudziestu procentach "w sumie". Czyli, zgodnie z tym tokiem myślenia, do tych dwudziestu procent włączyć można obszar już chroniony - wówczas "nowy" wyznaczony do ochrony będzie znacznie mniejszy niż "koalicyjne" dwadzieścia procent.
3 grudnia - a więc w dniu, w którym została opublikowana budząca kontrowersje mapa (do tego dokumentu jeszcze wrócimy) - na antenie TOK FM wystąpił Bożydar Neroj, dyrektor Wydziału Urządzania Lasu w Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Zapis umowy koalicyjnej, mówiący o wyłączeniu z wycinki dwudziestu procent obszarów leśnych, nazwał "hasłem reklamowym", a także stwierdził, że "walczy z tym hasłem".
Następnie wspomniał o mapie - jako tej, która przedstawia propozycję leśników - i obrazuje obszary, na których proponują oni 7,9 procent obszarów lasów do "wyłączenia z gospodarki leśnej" i 9,1 procent obszarów leśnych do "modyfikacji" gospodarki leśnej.
Również na antenie radia TOK FM, komentując fakt opublikowania mapy, Pawel Kisiel, członek zarządu organizacji FOTA4Climate, stwierdził: - Czujemy się oszukani.
Osiem zamiast dwudziestu
Skąd wzięły się powyższe dane procentowe?
Kilka dni wcześniej Witold Koss, dyrektor generalny Lasów Państwowych, wystąpił na Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach i zaprezentował propozycję swojej instytucji dotyczącą ochrony lasów w Polsce.
Brzmi ona (w skrócie): 7,9 procent powierzchni lasów w Polsce wyznacza się do wyłączenia z gospodarki leśnej. 9,1 procent powierzchni do "częściowych wyłączeń" - czyli będzie tam prowadzona gospodarka leśna, ale na innych zasadach, w większym stopniu uwzględniających potrzeby ochrony przyrody. To daje w sumie 17 procent. Pozostałe trzy procent (do "koalicyjnych" dwudziestu) leśnicy "rezerwują" na przyszłe parki narodowe i rezerwaty.
Część przedstawicieli organizacji pozarządowych - czyli tak zwanej "strony społecznej" - nie kryła oburzenia: zamiast dwudziestu procent "wyłączeń" mamy 7,9 procent "wyłączeń", nie ma na to zgody, oczekujemy dwudziestu procent powierzchni, gdzie będą obowiązywały wyłączenia z gospodarki leśnej - bo takie było zobowiązanie rządu zapisane w umowie koalicyjnej.
I - co istotne - ma to być "nowe" dwadzieścia procent, do których nie zostaną wliczone powierzchnie wcześniej chronione.
Wróćmy na moment do wywiadu z Bożydarem Nerojem, wyemitowanego na antenie TOK FM w dniu 3 grudnia.
Prowadzący audycję zapytał, ile z tych 7,9 procent to obszary już objęte ochroną, gdzie obecnie nie prowadzi się gospodarki leśnej, bo są tam na przykład rezerwaty. Bożydar Neroj odpowiedział tak: - Większość z tych 8 procent [w rzeczywistości 7,9 procent - red.], o których mówię, znacząca część, już jest objęta różnymi formami ochrony.
Z tego wynika, że propozycja leśników jest taka, że zamierzają oni wyznaczyć do ochrony tereny, które w większości już są chronione.
Las na środku jeziora
Wróćmy jednak do samej mapy - dla przypomnienia powtórzymy jej nazwę: "Wzmocnienie ochrony leśnych zasobów przyrodniczych - propozycja Lasów Państwowych (stan na 27.11.2024 r.)".
Znajdują się na niej obszary - zaznaczone kolorem zielonym - wyłączone z gospodarki leśnej i obszary - zaznaczone kolorem pomarańczowym - gdzie gospodarka leśna będzie podlegała ograniczeniom.
Spójrzmy więc na dwa przykładowe fragmenty tej mapy.
Na powyższych ilustracjach widać więc, że leśnicy planują ograniczenia gospodarki leśnej w jeziorze i wyłączenia obszaru z gospodarki leśnej na terenie jeziora "Ptasi Raj" i bagnistego rezerwatu noszącego tę samą nazwę. Dla każdego, kto zna ten teren, jest oczywiste, że jest to teren tak niedostępny, że o żadnej gospodarce leśnej nie może być tam mowy.
Krótko mówiąc - wśród terenów wskazanych przez leśników do wyłączeń i ograniczeń gospodarki leśnej (to właśnie te 7,9 procent) znalazły się te obszary, które już są chronione albo te, gdzie nie rośnie las (np. jeziora) lub są tak niedostępne, że prowadzenie gospodarki leśnej i tak byłoby tam niemożliwe.
Przedstawiciele strony są oburzeni. Wśród nich jest mecenas Paweł Szutowicz, radca prawny, związany z Koalicją Las Jest Nasz.
- Opublikowanie tej mapy jest bulwersujące… Nie wiem, jak miałbym to nazwać. To jest cyrk i farsa.
- Dlaczego?
- Po pierwsze dlatego, że to, co widzimy na tej mapie, nie jest zgodne z tym, co kilka dni wcześniej podczas drugiej Ogólnopolskiej Narady o Lasach pokazywał dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss.
- Co z ta mapą jest nie w porządku?
- Nie zgadzają się - z tym, co pokazywał Witold Koss, powierzchnie, na których mają być wyłączenia z wycinek, nie zgadzają się obszary. Poza tym na mapie mamy - jako nowe formy ochrony zaznaczone do wyłączenia - istniejące rezerwaty. Świetnie, tylko że one są już "wyłączone" od wielu lat. I mamy zaznaczone do wyłączenia z gospodarki leśnej, bądź modyfikacji tej gospodarki, tereny pokryte jeziorami, mamy zaznaczone "do wyłączenia" młodniki, gdzie przecież i tak się nie wycina drzew, i nie będzie wycinać jeszcze przez wiele lat. Minister Hennig-Kloska zapowiedziała moratorium na wycinki w wielu miejscach w Polsce, a na tej mapie nie ma śladu po tym moratorium, to znaczy, że "znosi" ministerialne moratorium. Poza tym z tej mapy wynika, że z wycinek nie zostaną wyłączone obszary, które sami leśnicy proponowali jako "moratoryjne".
Prawnik zaznacza, że to tylko przykłady świadczące o tym, że opublikowanie przez Lasy Państwowe tej mapy to "cyrk i farsa".
- Mówiąc krótko, ta mapa stoi w sprzeczności z ustaleniami Ogólnopolskiej Narady o Lasach, nad którymi pracowaliśmy razem z Lasami Państwowymi od kwietnia tego roku. Wspólnie, razem z Lasami Państwowymi, poczyniliśmy ustalenia, które teraz nie znajdują odzwierciedlenia w propozycji leśników. To jest jakiś absurd. Czujemy się wodzeni za nos.
Margines
Co na to same Lasy Państwowe? Dlaczego - jak wynika z mapy - Lasy Państwowe planują wyłączenia lub ograniczenia wycinek na terenach, gdzie nie rosną drzewa (powierzchnia jezior, bagien, torfowisk, rezerwatów) lub w młodnikach, gdzie i tak nie będzie wycinek, bo drzewa uzyskają wiek rębny za kilkadziesiąt lat?
- To, o co pan pyta, to margines - około 30 tysięcy hektarów spośród zaproponowanych ponad 1,2 miliona hektarów - odpowiada Anna Choszcz-Sendrowska, rzeczniczka LP. - Ale bardzo mocno powiązany z lasami i wskazuje, że dbamy o naszą przyrodę w ujęciu ekosystemowym. Nie można pomijać mokradeł, wrzosowisk czy muraw kserotermicznych, które wymagają wzmocnienia ochrony, a są w naszym zarządzie.
Co ze stroną społeczną, która czuje się oszukana?
Anna Choszcz-Sendrowska: - Ustalenia Ogólnopolskiej Narady o Lasach jeszcze nie zapadły, prace trwają, trwają od roku. Niestety, nie ma żadnych konkretnych ustaleń. A nasza propozycja jest jedyną konkretną, która do tej pory padła. Podkreślam: propozycją, o której chcemy dyskutować. Pokazaliśmy mapę z tą propozycją i zamiast dyskusji otrzymujemy atak dotyczący wyrwanych z kontekstu elementów.
Apelujemy o spokój
- Leśnicy w całej Polsce, w terenie, przygotowali 820 tysięcy wydzieleń [inaczej: fragment lasu - red.] i wskazali według opracowanych wcześniej kryteriów, kierując się potrzebami lasu, cenniejsze przyrodniczo tereny, które można chronić lepiej. W tej chwili uszczegóławiamy tę propozycję i przyjmujemy konstruktywne uwagi - stwierdza rzeczniczka Lasów Państwowych.
Dalej przekonuje, że leśnicy to przyrodnicy i "najchętniej chroniliby sto procent lasów", jednak "Polacy potrzebują drewna". Wspomina także o postępującej zmianie klimatu i konieczności przebudowania lasu, żeby był "zdrowszy, bardziej odporny na choroby i zmiany klimatu" - i przekonuje, że na tym także polega gospodarka leśna.
- Rozumiemy głosy poszczególnych grup i zawsze będziemy na nie odpowiadać i transparentnie tłumaczyć powody naszych działań. Apelujemy o spokój oraz zachowanie zasad merytorycznej dyskusji - kończy Anna Choszcz-Sendrowska, rzeczniczka Lasów Państwowych.
- Ta mapa i sposób jej udostępnienia nie są merytoryczne - mówi Marta Jagusztyn z fundacji Lasy i Obywatele, która również uczestniczy w Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach. - To wyrwane z kontekstu i rozrzucone po Polsce skraweczki obszarów będących w zarządzie Lasów Państwowych. Nie chronią wartości ekosystemów. Cała procedura przygotowania tej mapy nie jest transparentna. Lasy Państwowe nie upubliczniły, ani nawet nie przekazały Ministerstwu Klimatu i Środowiska danych z tej mapy oraz opisu kryteriów, na podstawie których ta mapa powstała.
Zdaniem przedstawicielki strony społecznej, rzeczniczka Lasów Państwowych mija się z prawdą również w innych kwestiach:
- Nie jest też prawdą, co mówi pani rzeczniczka, że w dyskusjach na Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach nie pojawiły się inne propozycje. Pojawiły się, i to z dokładnym opisem kryteriów i z dostępem do danych. Zachowanie Lasów Państwowych w tej sprawie, pogarda dla ogromnego procesu społecznego uruchomionego wokół lasów każą zadać sobie pytanie - czy i jak zreformować tę instytucję, by nie stała poza kontrolą polityczną i społeczną - podsumowuje Marta Jagusztyn.
Kto tu rządzi?
W innym wywiadzie, również wyemitowanym na antenie TOK FM, wicedyrektor Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych Bohdan Jaroszewicz stwierdził: "W pismach, które otrzymaliśmy z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, jest wyraźna interpretacja, że te 20 procent ma w sobie zawierać zarówno te wyłączenia, jak i ograniczenia gospodarki leśnej i modyfikacje gospodarki leśnej. (…) W świetle pism, które otrzymujemy, nie można przyjmować, że te dwadzieścia procent ma być całkowicie wyłączone. (…) Naszą instytucją nadzorczą jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które przedstawia nam wytyczne. W tych dwudziestu procentach są ograniczenia i modyfikacje".
W podobnym tonie wypowiada się Witold Koss, dyrektor generalny Lasów Państwowych. 27 listopada na samym początku swojego wystąpienia zaznaczył, że "Lasy Państwowe realizują zadania nałożone przez państwo".
Co na to ministerstwo? Czy rzeczywiście wysyła do Lasów Państwowych "wytyczne", z których wynika, że nie ma mowy o dwudziestu procentach "wyłączeń", jak życzy sobie strona społeczna, a Lasy Państwowe wykonują tylko "zadania nałożone przez państwo"?
Powyższe wypowiedzi Bohdana Jaroszewicza i Witolda Kossa pokazaliśmy podsekretarzowi stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, głównemu konserwatorowi przyrody Mikołajowi Dorożale, odpowiedzialnemu za proces negocjacji w ramach Ogólnopolskiej Narady o Lasach.
- Nie przesyłaliśmy do Lasów Państwowych żadnych wytycznych, z których miałoby wynikać, że nie ma mowy o dwudziestu procentach "wyłączeń". Zależy nam na tym, żeby osiągnąć ten cel zapisany w umowie koalicyjnej, ale nic trwałego się nie uda bez osiągnięcia kompromisu przy udziale również Lasów Państwowych - stwierdza Mikołaj Dorożała. I dodaje: - Nasze propozycje często różnią się od propozycji Lasów Państwowych.
- Czy więc Witold Koss myli się, mówiąc, że realizuje politykę państwa? Może realizuje własną politykę?
- Jest zobowiązany, aby realizować politykę państwa - odpowiada minister Dorożała.
Które 20 procent
- Kiedy czyta pan zapis z umowy koalicyjnej, że "20 procent najcenniejszych obszarów leśnych zostanie wyłączone z wycinki", to interpretuje pan te słowa, że owo "wyłączenie" musi oznaczać rezygnację z gospodarki leśnej w całości? Czy też dopuszcza pan, że "wyłączenie z wycinek" może oznaczać również "modyfikację" lub "ograniczenie" wycinek?
- W tak krótkim okresie czasu jak pierwsze 100 dni czy nawet połowa tej kadencji nie jest to możliwe, aby wyłączyć 20 procent lasów bez poważnego ryzyka zachwiania całym procesem negocjacji w ramach Ogólnopolskiej Narady o Lasach. Proszę zobaczyć, co się działo, kiedy wyłączyliśmy 1,3 procent w pierwszych trzech tygodniach rządów [to było wprowadzenia tak zwanego moratorium na wycinki na niektórych obszarach, które spotkało się z protestem przedstawicieli przemysłu drzewnego i usług leśnych - red.]. Pół roku musiałem bronić tej decyzji, będąc atakowanym przez wszystkich, również przez niektórych polityków koalicji rządowej.
- Których?
Minister zastrzega, że żadnych nazwisk nie wymieni. Dalej Mikołaj Dorożała tłumaczy, że natychmiastowe wyłączenie 20 procent z gospodarki leśnej byłoby zbyt radykalnym posunięciem dla przemysłu drzewnego w Polsce, który "dostałby wówczas gorączki".
- Czyli "wyłączenie z wycinek" w tym przypadku może oznaczać również "modyfikację" lub "ograniczenie" gospodarki leśnej, a niekoniecznie całkowite jej zaniechanie?
- Tak, ponieważ w części przypadków to wystarczy - odpowiada główny konserwator przyrody.
Tłumaczy, że "cel koalicyjny", czyli "20 procent", zostanie zrealizowany do końca 2027 roku - między innymi przez wprowadzenie "lasów społecznych". To tam, oprócz "wyłączeń" mają być wprowadzone również "ograniczenia" i "modyfikacje" gospodarki leśnej.
Las dla ludzi i starolas
Lasy społeczne - to nowa forma ochrony i udostępniania lasów. Mają być powołane jako obszar służący głównie rekreacji i wypoczynkowi. Niekoniecznie będą to lasy szczególnie cenne przyrodniczo. Obecnie mówi się o czternastu lokalizacjach takich lasów w całej Polsce, choć w zdecydowanej większości trwają jeszcze rozmowy na temat obszarów, które mają zajmować, oraz szczegółowych rozwiązań dotyczących funkcji, jakie mają pełnić w konkretnych lokalizacjach.
Minister Dorożała przekonuje, że lasy społeczne w dużej części nie będą wymagały ochrony biernej, czyli tworzenia w nich czegoś na wzór rezerwatu. Wymagać będą natomiast w wielu przypadkach "modyfikacji" i "ograniczeń" gospodarki leśnej. Twierdzi, że jest to efekt dialogu w procesie Ogólnopolskiej Narady o Lasach - kompromis wypracowany pomiędzy Lasami Państwowymi, organizacjami pozarządowymi, przemysłem drzewnym, sektorem usług leśnych oraz Ministerstwem Klimatu i Środowiska.
- Bo jeśli w takim lesie społecznym rośnie czterdziestoletnia sosna, to taki las zgodnie z najlepszą wiedzą przyrodniczą może podlegać tak zwanej przebudowie, na przykład w kierunku lasu mieszanego, docelowo bardziej odpornego na zmiany klimatu. Gatunki iglaste, jak świerk czy sosna, radzą sobie coraz gorzej w ocieplającym się klimacie - mówi główny konserwator przyrody.
I dalej tłumaczy: - Jeśli mamy las, który jest typowym lasem gospodarczym, zasadzonym na terenach porolnych i zmieniamy teraz jego funkcję na, powiedzmy, rekreacyjno-sportową, to z pewnymi ograniczeniami gospodarka leśna dalej może, a często nawet powinna być w nim prowadzona. Z tym że nie może być to funkcja wiodąca. W takim lesie na pewno nie mogą dalej występować tak zwane zręby zupełne (wycięcie wszystkich drzew na danym terenie - red.), co dziś jest częstym przypadkiem i rodzi ogromne kontrowersje - przekonuje Mikołaj Dorożała.
Ale planuje się też, jak twierdzi minister, zupełnie nowe tereny, gdzie żadna gospodarka leśna prowadzona nie będzie. Zwraca uwagę na jeszcze jedną, nową formę ochrony lasów - to tak zwane starolasy. To powierzchnie, fragmenty lasu, na których rosną stare drzewa, gdzie ingerencja człowieka jest stosunkowo niewielka i jej ślady są w zaniku.
- Docelowo do 2027 roku na ponad 185 tysiącach hektarów należy zostawić te lasy bez ingerencji człowieka. Takich i podobnych lasów do 2030, według naszego planu, powinno być w Polsce objętych tak zwaną ochroną eurościsłą [wymaga tego unijna strategia na rzecz bioróżnorodności do 2030 - red.] 14 procent ogólnej powierzchni lasów państwowych - deklaruje Mikołaj Dorożała.
Mapa do kosza?
Pokazaliśmy głównemu konserwatorowi przyrody zrzuty z mapy, z których wynika, że ograniczenia i wyłączenia z wycinek mają być planowane na powierzchni jezior, rezerwatów i terenów bagiennych.
- Na tej mapie znalazły się oczywiste błędy. To nie jest propozycja ministerstwa, tylko Lasów Państwowych, którą teraz dokładnie analizujemy.
- Mówi pan, że opublikowana mapa nie jest propozycją ministerstwa, tylko leśników. Ale przecież Lasy Państwowe są podległe ministerstwu, a pan sprawuje nadzór nad Lasami Państwowymi, zaś sam Witold Koss i Bohdan Jaroszewicz mówią: "my robimy tylko i wyłącznie to, co nam ministerstwo każe". Więc, jak rozumiem, to ministerstwo zleciło zrobienie tej mapy.
- Nie, nie zleciło - zaprzecza podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. I dodaje: - Gdyby Lasy Państwowe robiły od razu wszystko to, co każe ministerstwo, żylibyśmy w świecie idealnym. Lasy Państwowe położyły ją na stole, miały do tego prawo, i tak zrobiły.
- Panie ministrze, czy ma pan rzeczywisty nadzór nad Lasami Państwowymi?
- Ten nadzór wynika z zapisów ustawowych, jednak historia pokazywała różne scenariusze. Często było tak, że ogon machał psem. Teraz jest inaczej, choć bywa trudno. Największa zmiana polega na tym, że ja jestem człowiekiem z zewnątrz, spoza wszelkich układów. Trudno mną sterować.
- Jakich układów?
- To są układy na styku polityki i dużych pieniędzy z lasów.
Dopytywany, o jakich polityków chodzi, Mikołaj Dorożała odmawia podania konkretnych nazwisk.
- Czy uważa pan, że obecny nadzór ministerstwa nad Lasami Państwowymi jest wystarczający i adekwatny?
- Nie. Uważam, że jest kilka kwestii do zmiany w tym zakresie. Wielu poprzednich ministrów świadomie rezygnowało z możliwości, które im już przysługiwały, a tym bardziej nikt nie myślał o tym, żeby wprowadzać jakieś kolejne zapisy, które by zwiększały ten nadzór. Potrzebna jest większa przejrzystość wydatkowania publicznych pieniędzy w Lasach Państwowych. Niektóre dane pokazują, że skala nieprawidłowości sięga nawet pół miliarda złotych.
- Czy uważa pan, że Lasy Państwowe to "państwo w państwie"?
- Lasy Państwowe to przede wszystkim własność Polek i Polaków. Niestety przez lata namnożyło się tam zbyt dużo szemranych, polityczno-biznesowych układów. Póki to się nie zmieni, najbardziej cierpieć będą na tym, oprócz przyrody i budżetu państwa, również szeregowi leśnicy i leśniczki. Spotkałem do tej pory w terenie naprawdę wielu porządnych, utalentowanych i uczciwych leśników. Szkoda zmarnować te talenty - odpowiada minister Mikołaj Dorożała.
W Lasach Państwowych powstała mapa, która ma wskazywać nowe tereny wyznaczone do ochrony. To między innymi jeziora, tereny bagienne oraz istniejące już rezerwaty.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych i przyrodnicy przyznają po publikacji mapy, że czują się oszukiwani przez Lasy Państwowe.
Minister zaprzecza, żeby miał cokolwiek wspólnego z tą mapą.
Lasy Państwowe przyznają, że wszystko, co robią, robią zgodnie z "wytycznymi" z ministerstwa, jednak sam minister zaprzecza, żeby takie wytyczne leśnikom wysyłał.
Wiceszef resortu twierdzi, że w podległych mu Lasach Państwowych funkcjonują "szemrane układy polityczno-biznesowe".
Autorka/Autor: Tomasz Słomczyński /m
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Wojtek Jargiło / PAP