Po 500 zł od aptek i po 3 tysiące złotych od hurtowni leków pobierać ma rocznie Główny Inspektorat Farmaceutyczny (GIF). Danina pozwoli między innymi utrzymać korpus kontrolerów. Z opłaty zwolnionych będzie blisko 400 tysięcy stacji benzynowych, supermarketów i kiosków, w których również sprzedawane są medykamenty.
W uzasadnieniu projektu czytamy m.in., że jest to "wprowadzenie do polskiego porządku prawnego modelu współfinansowania nadzoru nad wytwarzaniem, importem, obrotem i pośrednictwem w obrocie produktami leczniczymi oraz nad wytwarzaniem, importem i dystrybucją substancji czynnych przez uczestników rynku farmaceutycznego". Zgodnie z wykazem prac legislacyjnych, nowelizacja ma zostać przyjęta przez rząd jeszcze w tym roku.
Kolejna danina przy szalejącej inflacji
Zdaniem farmaceutów dodatkowa danina jest nieuzasadniona, a pieniądze - i to dużo większe - GIF może znaleźć gdzie indziej.
- To dodatkowy podatek, nakładany na aptekarzy w bardzo trudnym momencie – przy szybującej inflacji. Mogłoby się wydawać, że apteki, punkty apteczne i hurtownie, jako miejsca zabezpieczające bezpieczeństwo zdrowotne Polaków, powinny być chronione przez państwo tak, by miały szansę się utrzymać – mówi Olga Sierpniowska, farmaceutka, kierownik apteki w Szczebrzeszynie. - Z jednej strony rząd obejmuje apteki tarczą energetyczną dla podmiotów wrażliwych, niezbędnych z punktu widzenia państwa, a z drugiej nakłada na nie dodatkową opłatę. To niezrozumiałe.
Również samorząd aptekarski uważa, że nowe opłaty dla podmiotów podlegających obowiązkowemu wpisowi do rejestrów inspekcji farmaceutycznej to niepotrzebne dociążanie aptek.
- Już dziś za zezwolenie na prowadzenie apteki trzeba zapłacić 15 050 zł, a na prowadzenie punktu aptecznego 1800 zł. Przeniesienie lub zmiana zezwolenia na prowadzenie apteki kosztuje 3010 zł, a punktu aptecznego 1800 zł. To znaczy, że jeśli nastąpi konieczność wprowadzenia zmiany w zezwoleniu, bo zmieni się nazwa ulicy, przy której stoi apteka lub punkt apteczny, ich właściciel - farmaceuta - musi zapłacić inspekcji kilka tysięcy złotych. Skoro już dziś farmaceuci obciążani są tak dużymi opłatami, to czemu ma służyć wprowadzanie kolejnej? - pyta wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Marek Tomków.
Wzmocnić kontrolę kosztem aptekarzy
Wyjaśnienie jest proste. Jak tłumaczą w uzasadnieniu projektu urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, aktualnie w Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym (GIF) zatrudnionych jest 47 inspektorów, a w wojewódzkich inspektoratach farmaceutycznych 103. GIF Farmaceutyczny przeprowadza inspekcję około 1070 podmiotów rocznie, podczas gdy tylko samych aptek jest ponad 13 tysięcy.
"Do zadań wojewódzkich inspektoratów farmaceutycznych należy przeprowadzanie inspekcji łącznie około 25 tysięcy podmiotów. Tym samym, na jednego inspektora GIF przypada około 23 podmiotów, przy czym dany podmiot może posiadać kilka lokalizacji oraz kilka rodzajów zezwoleń lub zgód. Natomiast na jednego inspektora wojewódzkiego inspektoratu farmaceutycznego przypada około 240 podmiotów" - czytamy w projekcie.
- Oczywiście, należy wzmocnić inspekcję farmaceutyczną i zwiększyć liczbę inspektorów. Dlaczego jednak robić to kosztem farmaceutów, którzy prowadzą apteki indywidualne. Dla nich dodatkowe obciążenie w postaci 500 zł to duży wydatek. Zwłaszcza że urzędowa marża na leki refundowane jest symboliczna - zauważa Marek Tomków, były wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu.
Jego zdaniem planowana opłata to rodzaj haraczu nakładanego na apteki. - Płacenie za ochronę funkcjonowało w latach 90., ale nie miało nic wspólnego z legalnym biznesem. Tymczasem dziś haracz chce nam wprowadzić GIF - uważa Tomków.
Farmaceuci: Pieniądze są gdzie indziej
Z kolei członek Naczelnej Rady Aptekarskiej Mariusz Politowicz mówi, że jeżeli GIF brakuje pieniędzy, wytłumaczenia są dwa: - Albo otrzymuje ich za mało, albo nie potrafi gospodarować nimi racjonalnie.
I dodaje: - Przypomnę znany fakt, że na podmioty prowadzące działalność GIF naliczył ponad miliard kar, z których wyegzekwował kilka promili. Oznacza to zaskakującą nieefektywność tej instytucji. Abstrahując od zasadności dodatkowego parapodatku, nie należy przypuszczać, aby wpływy z jego nałożenia przełożyły się na zwiększenie jakości działania Inspekcji - podkreśla Politowicz.
Naczelna Rada Aptekarska już na etapie konsultacji wewnętrznych projektu nowelizacji proponowała, by opłatą obciążyć podmioty, które handlują wyłącznie lekami nierefundowanymi (lekami OTC - over the counter, nie na receptę). - Według odpowiedzi Ministerstwa Zdrowia na jedną z tegorocznych interpelacji poselskich, w Polsce jest 400 tysięcy takich podmiotów - stacji benzynowych, supermarketów czy kiosków. To tam kontrola inspekcji może być bardziej potrzebna niż w aptece, gdzie leki przechowywane są zgodnie z przepisami - zauważa Tomków.
Gołębicka: dodatkowa opłata zniechęci do otwierania aptek
Anna Gołębicka, ekonomistka i ekspertka Centrum imienia Adama Smitha, zauważa, że każda dodatkowa opłata nakładana na przedsiębiorców, szczególnie taka, której rząd nie potrafi właściwie uzasadnić, zniechęca do prowadzenia działalności. - A w przypadku aptekarzy jest to działalność kluczowa z punktu widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli - podkreśla ekonomistka.
- Dodatkowe, nieuzasadnione podatki czy opłaty sprzyjają także próbom obejścia tego typu danin - ostrzega.
Zapytaliśmy GIF i Ministerstwo Zdrowia, dlaczego dodatkowymi opłatami obciążono apteki, punkty apteczne i hurtownie farmaceutyczne, a pominięto inne podmioty prowadzące sprzedaż leków, takie jak supermarkety, stacje benzynowe i kioski. Do momentu publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock