- Stan Macieja Zientarskiego jest bardzo ciężki, ale stabilny - to pierwsze szpitalne informacje o dziennikarzu, który rozbił się wczoraj samochodem Ferrari. Zientarski ma urazy głowy, kręgosłupa i kończyn, miał już pierwszą operację. Nie odzyskał jeszcze przytomności.
Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Doznał urazu wielonarządowego: głowy, kręgosłupa, kończyn i organów wewnętrznych. Miał już jedna operacje jamy brzusznej, czekają go kolejne.
- Sprawa została opanowana na razie sytuacyjnie. Jaki będzie jego dalszy los, trudno powiedzieć ponieważ jest to ogromny uraz. Sprawa jest dynamiczna i może się zmienić w każdej chwili - mówi dr Andrzej Chmura ze szpitala na Lindleya. - Jak bezpośrednie zagrożenie życia zostanie opanowane, wtedy zajmiemy się całą resztą - urazami kręgosłupa i kończyn - dodaje.
To miejsce ma złą sławę. Były tam wypadki wcześniej, ostatnio ze skutkiem śmiertelnym. Po długiej prostej, tuż przed wiaduktem jest hopka, która nawet przy prędkości rzędu 120-140km/h jest bardzo niebezpieczna i zdradliwa. Każdy kto ma jakieś pojęcie w temacie szybszego przemieszczania się po mieście, zna to miejsce i wie, że tam jest gorąco. Tam się zdejmuję nogę z gazu. On nie zdjął z jakiegoś powodu. Niech szybko dochodzi do siebie, a dla rodziny zmarłego dziennikarza SE kondolencje. wypadek koment
Dziennikarz jest przygotowywany do operacji jamy brzusznej. Kolejne informacje o jego stanie lekarze ogłoszą jutro około godziny 13.
Ferrari stanęło w płomieniach
Do wypadku doszło w środę wieczorem. Ferrari, prowadzone przez znanego dziennikarza motoryzacyjnego Macieja Zientarskiego, wpadło na słup wiaduktu na ulicy Puławskiej niedaleko Rzymowskiego. Siła uderzenia była tak duża, że przepołowiła auto. Następnie Ferrari stanęło w płomieniach. Kierowca w stanie krytycznym trafił do szpitala. Pasażer, dziennikarz motoryzacyjny „Super Expressu” Jarosław Zabiega, zginął na miejscu. O wypadku dowiedzieliśmy się dzięki platformie Kontakt TVN24.
Płonący samochód jako pierwszy zauważył patrol straży miejskiej. - Widziałem wiele wypadków samochodowych, ale ten był chyba najgorszy, z samochodu nie zostało nic. - relacjonuje tvn24.pl jedne ze strażników. Nasz internauta Robert, który również był świadkiem wypadku twierdzi, że samochód jechał z nadmierną prędkością.
Kim jest Zientarski?
Maciej Zientarski ma 36 lat i jest znanym dziennikarzem motoryzacyjnym. Od kilku lat prowadzi własny program V max, w którym zajmuje się ekskluzywnymi sportowymi i luksusowymi samochodami. Jako miłośnik motoryzacji znany był z zamiłowania do szybkiej jazdy, zarówno samochodami jak i motocyklami. W zeszłym roku
Widziałem ten wypadek. Kierowca ruszył spod świateł tak, że się zatrzęsła ziemia. Myślę, że do wiaduktu spokojnie jechał 200 km/h. intern kolejny
Internauta tvn24.pl Jacek Kozłowski sfilmował miejsce wypadku. Zdjęcia nadesłał Tomasz Mikołajczyk.
boy//mat/ la
Bardzo łatwo tam stracić kontrolę, strasznie tam nierówno i ciągle podbija (w tym przynajmniej raz na łuku). Proponuje żeby ktoś się tym zainteresował. To nie pierwszy krzyż w tym miejscu. Niestety długa prosta zachęca do rozpędzania się. nternauta 2
Różne wypadki widziałem, ale jak przejeżdżałem obok wraku spalonego Ferrari, to nie był samochód tylko kawałek stali. Panowie wolniej trochę... Internauta ferr1
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Wideo: Piotr Targaszewski; fot: AGENCJA SE/EAST NEWS, PAP