Na oddziale okulistycznym szpitala miejskiego w Gliwicach na usunięcie zaćmy trzeba czekać 6 lat. To najdłużej w kraju. Zniecierpliwieni pacjenci mogą szukać ratunku poza granicami Polski, w każdym kraju UE. W Czechach zabieg usunięcia zaćmy wykonamy w ciągu kilku dni od wizyty u specjalisty. Pozwalają na to unijne przepisy. Trzeba jednak wcześniej dopełnić szeregu formalności.
Co najmniej dwukrotnie w ostatnich dwóch latach wzrosła liczba chorych, którzy zdecydowali się na leczenie za granicą. 96 procent wyjazdów w ramach "turystyki medycznej" to, jak wynika z danych Narodowego Funduszu Zdrowia, jednodniowe pobyty w zagranicznych klinikach, by usunąć zaćmę.
"Medyczna strefa Schengen"
Siedem lat po tym, jak zniesiono ostatnie przeszkody w swobodnym przekraczaniu granic Unii Europejskiej powstała "medyczna" strefa Schengen, obejmująca wszystkie państwa Unii Europejskiej. W listopadzie 2014 roku zaczęły obowiązywać w Polsce przepisy umożliwiające leczenie w każdym kraju Unii i uzyskanie zwrotu kosztów tego leczenia.
To efekt wprowadzenia rok wcześniej tak zwanej dyrektywy transgranicznej, która miała być sposobem na unijny problem długich kolejek do lekarzy.
Niezbędne dokumenty
W podróż do "medycznej" strefy Schengen może wyruszyć każdy ubezpieczony w NFZ. Poza tym leczenie, na które się udaje, musi być w polskim tak zwanym koszyku świadczeń gwarantowanych. Nie może też obejmować obowiązkowych szczepień, długotrwałej opieki medycznej oraz przeszczepów.
Jeśli zdecydujemy się na leczenie za granicą wymagające dłuższego niż jeden dzień pobytu w szpitalu, najpierw powinniśmy ustalić, ile na operację czy zabieg czekalibyśmy w Polsce. Jeśli uznamy, że oczekiwanie może odbić się na naszym zdrowiu, wtedy możemy podjąć starania o leczenie za granicą. Musimy mieć zaświadczenie z polskiej placówki medycznej o wyznaczonym terminie naszego zabiegu lub operacji. Następnie powinniśmy wybrać zagraniczną placówkę medyczną, w której chcemy się leczyć. Powinniśmy wiedzieć, jak długo tam będziemy czekać i ile będzie kosztować procedura.
Z tymi informacjami przystępujemy do rzeczy najważniejszej - uzyskania zgody dyrektora oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Wniosek wypełniamy razem z lekarzem posiadającym podpisany kontrakt z NFZ. Musi to być lekarz z II stopniem specjalizacji lub tytułem specjalisty z zakresu leczenia, o jakie zabiegamy.
Jeśli lekarz stwierdzi na przykład, że operacja powinna być wykonana w ciągu trzech miesięcy, zaś czas oczekiwania w szpitalu wynosi rok, to NFZ powinien albo wydać zgodę na leczenie za granicą, albo znaleźć placówkę w Polsce, która wykona operację w czasie wskazanym przez specjalistę. Fundusz może odmówić zgody na leczenia za granicą na przykład wtedy, gdy stwierdzi, że istnieje znaczne ryzyko, którego nie równoważą potencjalne korzyści zdrowotne, jakie pacjent może odnieść w konsekwencji leczenia w zagranicznej placówce. Chodzi tu głównie o wyeliminowanie ryzyka, że pacjent może doznać pogorszenia stanu zdrowia w czasie transportu do zagranicznej placówki medycznej.
Nie dostaniemy też zgody na leczenie w sytuacji, gdy NFZ ma wątpliwości co do standardów leczniczych w zagranicznej placówce medycznej. Ale wobec odmowy zawsze możemy odwołać się do prezesa NFZ i liczyć na zmianę decyzji.
Nie musimy starać się o zgodę NFZ na wykonanie za granicą prostego zabiegu, niewymagającego pozostania w szpitalu. Taki zabiegiem jest choćby operacja zaćmy. Prawie 98 proc. kwoty wypłaconej za udzielone za granicą świadczenia to, według danych NFZ, stanowią właśnie zabiegi usunięcia zaćmy.
Warto sprawdzić również cenę zabiegu w zagranicznej placówce. NFZ zwróci tyle pieniędzy za uzyskane świadczenie za granicą, na ile zostało ono wycenione w naszym kraju. Jeżeli w Polsce świadczenie kosztuje przykładowo 1500 złotych, a za granicą zapłaciliśmy 2000 złotych - 500 zł musimy dopłacić sami. W przypadku, gdy świadczenie za granicą było tańsze niż w Polsce, dostaniemy zwrot poniesionych kosztów.
Aby uzyskać zwrot pieniędzy za leczenie za granicą, w ciągu sześciu miesięcy po zabiegu lub leczeniu należy przedstawić we właściwym, naszym oddziale NFZ, dokumentację związaną z leczeniem: oryginał rachunku, na którym znajdują się dane wystawcy, data wystawienia, dane pacjenta i dokładny opis wykonanej procedury, dokument potwierdzający dokonanie przelewu za udzielone świadczenie, oryginał lub kopię skierowania oraz tłumaczenie tych dokumentów.
Sąsiedzki jednodniowy wypad
Od czasu wejścia w życie dyrektywy transgranicznej rośnie liczba tych, którzy wyjeżdżają do klinik u naszych zagranicznych sąsiadów na jednodniowe leczenie. Od 2015 roku do połowy 2017 roku, jak informuje w rozmowie z tvn24.pl rzecznik prasowy NFZ Sylwia Wądrzyk-Bularz, wpłynęło ponad 24 tysiące wniosków o refundowanie kosztów takiego leczenia. Głównie dotyczą leczenia zaćmy. W Polsce na taki zabieg czeka się, jak wyliczyła NIK, średnio ponad 800 dni, w czeskiej klinice - zaledwie kilka tygodni.
Popyt wymusił podaż. W internecie można znaleźć dziesiątki ogłoszeń czeskich klinik, które oferują kompleksową usługę, łącznie z transportem z Polski, załatwieniem wszelkich formalności, a nawet z rozliczeniem się z NFZ. Nierzadko w takich klinikach pracują lekarze z Polski.
Z roku na rok ten rodzaj działalności medycznej firm naszych południowych sąsiadów stał się intratnym interesem. Trudno o dane, ile na polskich pacjentach zarobiły czeskie kliniki. W każdym razie sam śląski oddział NFZ przez trzy lata zapłacił ponad 23 miliony złotych za zabiegi usunięcia zaćmy przeprowadzone w Czechach. W skali całego kraju w tym samym czasie na refundowanie zagranicznych zabiegów oddziały NFZ w latach 2015-2016 wydały prawie 49 milionów złotych, a w pierwszym półroczu 2017 roku ponad 24 miliony złotych.
Kłopoty po powrocie
Rosnąca liczba wyjeżdżających na zabiegi za granicę powoduje, że wydłuża się czas oczekiwania na refundację kosztów leczenia. Z danych, zebranych przez Najwyższą Izbę Kontroli wynika, że opóźnienia, nawet do 63 dni, nastąpiły w 17 proc. postępowań o zwrot kosztów leczenia. Na ten problem zwracali także ci, którzy pisali do Rzecznika Praw Pacjenta (w ub.r. do Rzecznika wpłynęło 88 sygnałów od pacjentów w sprawie leczenia poza granicami kraju). W skargach do Rzecznika Praw Pacjenta pojawia się też problem braku możliwości kontynuowania leczenia rozpoczętego za granicą.
- Pacjenci wskazywali - mówi portalowi tvn24.pl Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec - że placówki lecznicze odmawiają osobom powracającym z zagranicy weryfikacji ich stanu zdrowia, nie wskazując jednocześnie, gdzie może nastąpić kontynuacja leczenia.
Rzecznik w 2016 r. występował w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia, które nie podzieliło jego zastrzeżeń. "Pacjenci powracający z zagranicy (...) wymagający kontynuacji leczenia lub postępowania diagnostycznego rozpoczętego w innym kraju, są traktowani pod względem dostępu do świadczeń w taki sam sposób jak pozostali pacjenci" - odpowiedziało Ministerstwo.
Autor: pj//now
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock