- 40-letni lekarz odwiedzał pacjentów w domu w ramach mobilnej opieki paliatywnej.
- Zachowywał się jak pan życia i śmierci - twierdzi prokuratura.
- Śledczy podejrzewają, że lekarz mógł mieć związek ze śmiercią także kilkudziesięciu innych osób.
W poniedziałek przed sądem w Berlinie rozpoczął się proces lekarza Johannesa M., któremu postawiono 15 zarzutów "zabójstw z premedytacją i innymi niskimi pobudkami". Mężczyzna pracował w mobilnej służbie pielęgniarskiej, która oferowała opiekę paliatywną w domach chorych. 40-latek miał zdaniem prokuratury podawać pacjentom bez ich zgody środki znieczulające i zwiotczające mięśnie, powodując w ten sposób zatrzymanie krążenia.
Domniemane ofiary lekarza były w wieku od 25 do 94 lat, to dwanaście kobiet i trzech mężczyzn. Zmarli między 2021 a 2024 rokiem. Choć byli ciężko chorzy, ich śmierć w wyniku podania leków zwiotczających mięśnie miała skutkować uduszeniem w ciągu kilku minut od podania środków. Współpracownik lekarza zwrócił uwagę, że pięciu znajdujących się wcześniej pod jego opieką pacjentów zginęło w pożarach. To skłoniło władze do rozpoczęcia śledztwa w którym stwierdzono, że mężczyzna miał też podpalać domy, by zatrzeć ślady swoich działań.
Lekarz oskarżony o zabijanie pacjentów
Jak podaje "The Guardian" prokurator Philipp Meyhöfer przyznał podczas poniedziałkowego procesu, że lekarz organizował wizyty domowe z zamiarem zabicia swoich pacjentów i robił to podając im mieszankę kilku środków. - Robił to z pogardą dla życia - mówił Meyhöfer. - Zachowywał się jak pan życia i śmierci - dodał.
Oskarżony odmówił wystąpienia przed sądem i poddania się badaniom psychiatrycznym, więc motywy jego działania pozostają niejasne. Mężczyzna został zatrzymany w sierpniu zeszłego roku. Prokuratura wniosła o karę dożywocia, która w Niemczech zwykle oznacza 15 lat pozbawienia wolności. Chce też pozbawienia go możliwości wykonywania zawodu i tymczasowego aresztowania.
Proces ma potrwać do końca stycznia 2026 roku, a do złożenia zeznań ma zostać wezwanych około 150 osób. Władze wciąż prowadzą dochodzenie w sprawie kolejnych 75 domniemanych zabójstw, o których popełnienie także podejrzewa tego lekarza.
Zabijał i reanimował
W Niemczech miał już miejsce podobny proces w 2019 roku. Pielęgniarz Nils Hoegel wstrzykiwał zabójcze dawki, by reanimować pacjentów. Według prokuratury Hoegel działał z niskich pobudek, a jego motywami była nuda, chęć zaimponowania kolegom i pokazania się jako kompetentny pracownik. Hoegel robił pacjentom zastrzyki zawierające zbyt duże dawki leku na serce. Chodziło mu o to, by doprowadzić do ustania pracy układu krążenia. Następnie reanimował te osoby, kreując się na bohatera.
Przestępcza działalność Hoegla wyszła na jaw, gdy jego kolega z pracy odkrył, jak mężczyzna robił pacjentowi nieprzepisany zastrzyk. Doprowadziło to do pierwszego procesu. W 2008 roku Hoegel został skazany na siedem lat więzienia za usiłowanie morderstwa. W latach 2014-2015 w drugim procesie skazano go na dożywocie za dwa zabójstwa oraz usiłowanie dwóch kolejnych.
Autorka/Autor: zeb//mm
Źródło: The Guardian, euronews
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE