38-letni Marcin W. usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci 26-latka oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 49-latka. Według śledczych, jako operator betoniarki, manewrując jej wysięgnikiem, nie zachował bezpiecznej odległości od linii elektrycznej. W efekcie - jak informuje prokuratura - doszło do przeskoku iskry elektrycznej i poparzenia pokrzywdzonych. 38-latek podejrzany jest także o nieudzielenie pomocy starszemu mężczyźnie. Nie przyznaje się do winy.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku, do którego doszło w poniedziałek około godziny 14 Łazach pod Łukowem na budowie domu jednorodzinnego. podczas wylewania fundamentów.
Pokrzywdzeni to budujący dom: 26-latek i jego 49-letni ojciec. Młodszy z mężczyzn zmarł na miejscu, drugi jest w ciężkim stanie, przebywa w szpitalu.
Podejrzanym o spowodowanie wypadku jest 38-letni Marcin W., operator betoniarki, który po zdarzeniu uciekł z budowy.
"Powinien wezwać pogotowie. Zamiast tego uciekł"
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. - Pierwszy dotyczy tego, że nieumyślnie spowodował śmierć jednego z mężczyzn oraz doprowadził do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu drugiego mężczyzny w ten sposób, że wykonując pracę operatora pompomieszarki do betonu i manewrując jej wysięgnikiem, nie zachował bezpiecznej odległości pomiędzy wysięgnikiem a napowietrzną linią elektro-energetyczną - mówi Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I dodaje: - Przez to zaniedbanie doszło do przeskoku iskry elektrycznej i poparzenia pokrzywdzonych.
Drugi zarzut dotyczy nieudzielenia pomocy starszemu z mężczyzn - temu, który przeżył i który znajdował się w stanie zagrażającym śmiercią. - Nie podjął żadnych kroków, by go ratować. Powinien tam zostać i wezwać pogotowie. Zamiast tego uciekł - kwituje prokurator.
Operatora poszukiwali policjanci i strażacy. Kilkanaście godzin po wypadku sam zgłosił się na policję.
Nie przyznał się do zarzutów. Składał wyjaśnienia, których prokuratura nie ujawnia. Grozi mu do pięciu lat więzienia. - Wystąpiliśmy do sądu o zastosowanie aresztu tymczasowego z obawy przed matactwem. Skoro uciekł z miejsca zdarzenia, może utrudniać postępowanie, wpływać na świadków zdarzenia - wyjaśnia Kępka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: lubelska policja