- Przede wszystkim pan doktor Nowaczyk nie jest specjalistą w zakresie lotnictwa. W związku z czym nie spełnia wymagań, które stawia się takim osobom w artykule 140 ustawy Prawo lotnicze. Tam jest konkretny katalog specjalności plus wymagane doświadczenie - mówił Lasek.
Jego zdaniem zmiana Berczyńskiego na Nowaczyka - który był dotychczas pierwszym zastępcą szefa podkomisji - to "żadna zmiana jakościowa".
- Różnica między panem doktorem Nowaczykiem a panem doktorem Berczyńskim jest taka: jeżeli jeszcze pan doktor Berczyński pracował w firmie, która zajmowała się produkcją lotniczą albo generalnie lotnictwem, to wydaje się, że pan doktor Nowaczyk w ogóle nawet nie pracował obok takiej firmy, która zajmowała się lotnictwem - stwierdził Lasek.
Powiedział, że nie odczuwa żadnej satysfakcji związanej z rezygnacją Berczyńskiego. - Może niewielką satysfakcję miałbym, kiedy cała podkomisja podałaby się do dymisji. Myślę, że na to też przyjdzie pora - stwierdził.
Jego zdaniem rezygnacja szefa podkomisji to "nieubłagany efekt tego, że trudno jest prowadzić narrację zamachowo-wybuchową, kiedy po drugiej stronie ma się fakty, które temu przeczą”. Ocenił, że powołanie podkomisji "mija się z celem", a "półtora roku pracy pokazuje, że do niczego ta komisja nie doszła".
Kłopoty Nowaczyka
Doktor Kazimierz Nowaczyk to urodzony w 1952 roku fizyk.
W drugiej połowie lat 90. przedłożył Radzie Instytutu Fizyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu rozprawę habilitacyjną na temat "Przestrzenne pomiary średniego czasu życia sensorów fluorescencyjnych". Rozprawa i dorobek naukowy uzyskały negatywną recenzję, w efekcie czego Rada nie dopuściła go do kolokwium habilitacyjnego, odmawiając tym samym nadania stopnia doktora habilitowanego nauk fizycznych.
Nowaczyk pracował w USA. Jego umowa o pracę w szkole medycznej Uniwersytetu Maryland w Baltimore w 2013 roku nie została przedłużona. Chciał się procesować z uczelnią; twierdził, że proces się rozpoczął, ale prawnicy mu doradzili, aby go nie kontynuował.
Berczyński zrezygnował
Przewodniczący podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej Wacław Berczyński przesłał do MON pismo, w którym złożył rezygnację z funkcji. Rezygnacja została przyjęta w czwartek przez szefa MON, Antoniego Macierewicza.
W opublikowanym w miniony piątek wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński, który jest przewodniczącym rady nadzorczej remontujących śmigłowce Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1, stwierdził: "To ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". Według przytoczonej przez "DGP" relacji Berczyńskiego, minister Antoni Macierewicz powiedział mu: "Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców", miano mu też zaproponować pracę w WZL-1.
MON oświadczyło wówczas, że powodem rezygnacji z podpisania kontraktu na śmigłowce Caracal było niewypełnienie zobowiązań offsetowych.
"Rezygnacja z kontraktu na śmigłowce Caracal nastąpiła na skutek niewywiązania się z zobowiązań offsetowych przez stronę francuską. Procedura offsetowa (...) realizowana była przez ministra właściwego do spraw gospodarki (aktualnie Ministra Rozwoju i Finansów). Minister Gospodarki Zarządzeniem z dnia 22 grudnia 2014 r. powołał Zespół do zbadania ofert offsetowych" - napisała w oświadczeniu rzeczniczka MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Jak dodała, "pan Wacław Berczyński nie był członkiem Zespołu (...), nie wypowiadał się na ten temat, nie informował ministra obrony narodowej o swoim stanowisku i nie miał żadnych podstaw do wpływania na kształtowanie się decyzji Ministerstwa Rozwoju i Finansów".
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24