- Z Nowego Jorku tego nie widać - mówił prezydent. - Wypowiemy się w tej sprawie - ucięła rzeczniczka rządu. Kwestia nowej posady Igora Ostachowicza, byłego PR-owca Donalda Tuska rozpaliła opozycję.
Igor Ostachowicz, jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, został członkiem zarządu PKN Orlen. Były specjalista ds. wizerunku w nowej pracy zarobić może nawet 2 mln złotych rocznie.
Jeszcze kilka dni temu rzeczniczka rządu Tuska, Małgorzata Kidawa-Błońska, przekonywała, że Ostachowicz po odejściu z kancelarii premiera zamierza się skupić na karierze literackiej.
Jego awans wywołał polityczną burzę. Politycy opozycji twierdzą, że to "nagroda" za wierność i lojalność wobec byłego premiera. SLD domaga się nawet odwołania Ostachowicza z nowego stanowiska.
Ministerstwo skarbu państwa wyjaśniło, że powodem wyboru Igora Ostachowicza była chęć wykorzystania "jego wieloletniego doświadczenia i unikalnych kompetencji".
Bardzo lakonicznie na temat nominacji wypowiedział się Bronisław Komorowski. Prezydent przebywa obecnie w Nowym Jorku, gdzie uczestniczy w sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Poproszony o komentarz przez korespondenta "Faktów" TVN, stwierdził krótko: - Tej sprawy z Nowego Jorku w ogóle nie widać.
Jeszcze mniej rozmowna była rzeczniczka nowego rządu, Iwona Sulik. - Wypowiemy się w tej sprawie - zapowiedziała.
Autor: kg / Źródło: tvn24