Sprawa smoleńska jest dla Rosjan marginalna. Oni mają dzisiaj kwestię Ukrainy, sankcje, Syrię, niskie ceny ropy - uznał w "Kropce nad i" Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent ocenił też, że mówienie o tym, iż Władimir Putin miał interes w śmierci Lecha Kaczyńskiego, to "political fiction".
W kontekście wznowienia w czwartek prac komisji smoleńskiej, Kwaśniewski był pytany m.in. o opinie polityków PiS, zdaniem których ówczesny rosyjski premier Władimir Putin miał w 2010 r. polityczny interes w śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Na zdrowy rozum nie powinien być tym zainteresowany - mówił Kwaśniewski, który ocenił tego typu przekonanie jako "political fiction".
Jak tłumaczył, do katastrofy doszło w kwietniu, na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi w Polsce, kiedy sondaże nie dawały Kaczyńskiemu szans na reelekcję.
Dodał, że podejrzewanie Putina o to, iż miałby mieć takie zamiary wobec kogokolwiek na arenie międzynarodowej, jest "niesprawiedliwe".
- Jeżeli (Putin - red.) zajmuje się przeciwnikami, to są to przeciwnicy rzeczywiście dla niego istotni z punktu widzenia rynku wewnątrzrosyjskiego - wskazał Kwaśniewski, podając jako przykład historie Michaiła Chodorkowskiego i Aleksandra Litwinienki.
"Zaczynamy przypominać dwa plemiona"
Były prezydent przekonywał też, że dla Rosji sprawa katastrofy smoleńskiej jest "kwestią marginalną". Stąd, jak tłumaczył, żadne naciski międzynarodowe nie przekonają Moskwy do tego, by zwróciła Polsce wrak tupolewa.
- Rosjanie mają dzisiaj sprawę Ukrainy, sankcje, Syrię, niskie ceny ropy - wymieniał. Dodał, że jeśli efektem wznowienia prac komisji będzie sugerowanie, że Rosja w jakikolwiek sposób brała udział w katastrofie smoleńskiej, to relacje na linii Warszawa - Moskwa tylko się pogorszą.
- Będziemy karmieni różnymi informacjami, półprawdami - powiedział Kwaśniewski.
Jak mówił, powrót komisji nie był dla niego zaskoczeniem. Spodziewa się, że będzie ona miała dwa cele: udowodnić, że katastrofa nie była wypadkiem, a po drugie - rozliczyć odpowiedzialnych za nią polityków. Zdaniem Kwaśniewskiego praca komisji nie pozostanie też bez wpływu na społeczeństwo.
- W Polsce zaczynamy przypominać dwa plemiona, które nie dość, że inaczej myślą, to nie umieją ze sobą prowadzić dialogu, nie słyszą się nawzajem - ocenił b. prezydent. Dodał, że sprawa smoleńska będzie dzielić Polaków jeszcze "przez pokolenia".
- I tu jest pytanie, choćby do prezydenta Dudy, co zrobi, żeby ten pogłębiający się rów zasypywać - podkreślił były prezydent.
Cel PiS? "Sparaliżować Trybunał"
Kwaśniewski tłumaczył, że opinia międzynarodowa - zwłaszcza europejska - nie bez powodu interesuje się stanem praworządności w Polsce. Jego zdaniem nie potrzebowała do tego interwencji polityków opozycji.
- W świecie demokratycznym zamach na państwo prawa jest traktowany jako poważne wykroczenie - mówił były prezydent.
Dodał, że jeśli Andrzej Duda nie wykona wyroku Trybunału Konstytucyjnego i nie zaprzysięgnie trzech sędziów TK wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji, to kryzys wokół tej instytucji będzie się przedłużał.
- Odpowiedź jest prosta: będziemy mieli w Polsce sparaliżowany TK - ocenił Kwaśniewski.
Podkreślił, że ewentualne wskazania w sprawie Trybunału, jakie znajdą się w spodziewanej na marzec opinii Komisji Weneckiej, powinny być wykonane, jednak rządy państw nie mają formalnego obowiązku, by się do nich stosować.
"Wicepremierze, proszę nie iść tą drogą"
Były prezydent zastanawiał się, jaką rolę Polska będzie odgrywać w Europie pod rządami PiS. Jego zdaniem, wbrew zapewnieniom np. premier Beaty Szydło, Warszawa faktycznie przyjmuje kurs eurosceptyczny.
- Skoro naszym głównym sojusznikiem mają być Brytyjczycy, którzy dzisiaj zastanawiają się w ogóle, czy pozostać w UE, to są to pozycje bardzo eurosceptyczne - stwierdził Kwaśniewski. Dodał, że podobnie będzie, jeśli punktem odniesienia polskiej polityki zagranicznej będzie Grupa Wyszehradzka, która składająca się - oprócz Polski - także z Czech, Słowacji i Węgier.
Gość "Kropki nad i" był też pytany o demonstracje organizowane przez Komitet Obrony Demokracji i to, w jaki sposób oceniają je rządzący. Zdaniem Kwaśniewskiego mówienie przez Jarosława Kaczyńskiego o tym, że krytyka władzy przypomina "czasy stalinizmu", jest nieuprawnione.
- Ja bym odesłał prezesa do obrazków z ich demonstracji, które regularnie nam fundowano przez ostatnie kilka lat i do sformułowań, które padały pod adresem ówczesnych władz - powiedział były prezydent.
Skrytykował też wypowiedź wicepremiera Jarosława Gowina, który kilka dni temu - także w "Kropce nad i" - powiedział, że dziadek Mateusza Kijowskiego, lidera KOD-u, "był związany z komunistyczny aparatem represji".
- Zacytuję sam siebie: wicepremierze Jarosławie Gowinie, proszę nie iść tą drogą - powiedział Kwaśniewski.
Autor: ts//plw / Źródło: tvn24