- Obawiam się, że te scenariusze realne to są scenariusze złe, scenariusze tragiczne wręcz - mówił w "Faktach po Faktach" o sytuacji na Ukrainie Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent, a także unijny negocjator na Ukrainie, zaznaczył jednak, że pozytywny obrót spraw jest możliwy, ale "wymaga ofiar każdej ze stron".
Od wtorku sytuacja w Kijowie eskaluje. W nocy z wtorku na środę demonstranci Majdanu usiłowali odgrodzić się od otaczającej ich milicji ścianą ognia z płonących barykad, jednak nad ranem funkcjonariusze zaatakowali. Według ukraińskiego resortu zdrowia w starciach w Kijowie zginęło już 26 osób; 16 zabitych to manifestanci. CZYTAJ WIĘCEJ
Jaki scenariusz?
- Obawiam się, że te scenariusze realne to są scenariusze złe, tragiczne wręcz. Natomiast nie należy tracić nadziei o podejmować wysiłki tak długo, jak to możliwe, żeby po pierwsze zatrzymać przemoc, po drugie namówić do dialogu, a po trzecie szukać jakiegoś kompromisu, który - mówiąc wprost - jest bardzo trudno zdefiniować, a jeszcze trudniej, żeby został zaakceptowany przez wszystkie strony - mówił w "Kropce nad i" Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent nie wyklucza jednak, że wydarzenia na Ukrainie mogą zakończyć się pozytywnie.
- Kompromis wymaga ofiar i to właściwie każdej ze stron. Ofiara ze strony Janukowycza jest taka, że on mówi "dobrze, ja chcę wybory w normalnym czasie, ale składam solenne zapewnienie, że w nich nie kandyduję". Dwa: wracamy do konstytucji, która ogranicza uprawnienia prezydenta. Trzy: tworzymy rząd porozumienia narodowego, którego zadaniem jest ratować gospodarkę, bo ona jest w fatalnym stanie i przygotować tak uczciwe wybory, jak to tylko możliwe. To oczywiście oznacza też ustępstwa ze strony opozycji, bo Janukowycz jest cały rok - powiedział Kwaśniewski.
"Niechęć jest ogromna"
Były prezydent twierdzi, że na Ukrainie "wszyscy się nienawidzą", a w społeczeństwie ukraińskim jest "absolutny brak wzajemnego zaufania", który utrudnia jakiekolwiek porozumienie. - O tej nienawiści mówię zdecydowanie, bo mogłem to widzieć. Prawie 18 miesięcy trwała nasza misja razem z Patem Coxem. (...) To, co rzucało się w oczy i to, co było właściwie barierą wręcz nie do pokonania, była niechęć i nienawiść między różnymi stronami sporów, ale także ogromna niechęć ze strony obywateli do klasy politycznej - tłumaczył. Według Kwaśniewskiego szansa, że w nocy ze środy na czwartek dojdzie do eskalacji starć w Kijowie, nie jest duża, choćby dlatego, że w stolicy Ukrainy przebywa obecnie trzech ministrów spraw zagranicznych - Niemiec, Francji oraz Polski. - Trzeba włączyć Stany Zjednoczone i Rosję do wspólnego myślenia, jak możemy zapobiec nieszczęściu i jak szukać rozwiązania - dodał.
Były prezydent dodał przy tym, że "misja [ministra spraw zagranicznych Radosława] Sikorskiego oznacza, że Unia Europejska liczy się z nami". - Mamy jedną noc. My teraz gramy o czas, każda godzina, kiedy nie ma ofiar, to już jest coś. To oczywiście jest bardzo niewiele, ale jednak coś - ocenił.
Były prezydent podsumował w końcu: - Uważam, że od wczoraj Janukowycz w gruncie rzeczy ma drogę tylko w jedną stronę, on i jego otoczenie. Oni jadą na tym samym wozie w tej chwili. Jeżeli będzie udowodnione, że to oni wydali decyzję o strzelaniu, że można uczynić ich współodpowiedzialnymi za śmierć dziesiątek osób, to ich sytuacja prawna jest już fatalna.
Autor: nsz//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24