Po 10 milionów złotych na głowę kandydata - tyle dwie największe partie przeznaczają na kampanię prezydencką. Ta ogromna kwota dla pozostałych kandydatów jest nieosiągalna. A jak się ma do wyborów sprzed pięciu lat? Materiał magazynu "Polska i Świat".
Wybory dopiero 10 maja, a kampania prezydencka już w pełni. Sztaby opracowały strategie, niektóre wysyłają swoich kandydatów na spotkania z wyborcami i kalkulują, by zmieścić się w budżecie. Sumy, jakie poszczególne partie przeznaczą na to, by pretendenci do fotela prezydenta stali się bardziej rozpoznawalni, są różne.
Anna Grodzka, kandydatka Zielonych, w rozmowie z reporterką magazynu "Polska i świat" przyznaje, że partia przeznaczy "grosze" na jej kampanię. - Będziemy zbierać od obywateli, to będzie kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi.
Dla porównania sama konwencja, otwierająca kampanię Andrzeja Dudy kosztowała ponad pół miliona złotych. To zresztą najdroższa konwencja w historii PiS. Joachim Brudziński (PiS), pytany o kampanijne wydatki, mówi: - Poradzimy sobie. My mamy to, czego Platforma nie może kupić za żadne pieniądze, czyli energię i wiarę w zwycięstwo.
We władzach partii Jarosława Kaczyńskiego zapadła podobno decyzja, że budżet z początkowych trzech milionów złotych ma zostać zwiększony do około 10. Ugrupowania muszą tak zaplanować wydatki, by funduszy starczyło na jesienne wybory parlamentarne. Każda złotówka wydana na kandydata dziś, to jedna mniej w wyborach parlamentarnych.
- Liczymy się z tym, że mamy ograniczone możliwości finansowe. Musimy tak gospodarować pieniędzmi, tym bardziej, że to są pieniądze publiczne, żeby starczyło na obie kampanie - przyznaje Beata Szydło, wiceprezes PiS i szefowa sztabu Andrzeja Dudy.
Zarówno PiS, jak i SLD chcą zaciągnąć jeden kredyt na obie kampanie.
Ile na kampanię?
Kandydat Twojego Ruchu na prezydenta, Janusz Palikot, mówi, że "rzecz nie leży w pieniądzach, ale w pomyśle".
Problemów z pieniędzmi nie ma Bronisław Komorowski. Jego sztab chce przeznaczyć na kampanię ok. 10 mln zł. Komorowski musi jednak jasno rozdzielać obowiązki prezydenta i kandydata. Nic co związane z kampanią, nie może być opłacane z pieniędzy kancelarii, w tym chociażby samochód czy współpracownicy.
- Wydatki będą szły w ślad za kolejnymi krokami w tej kampanii i będziemy starali się wydawać te środki racjonalnie - mówi Rafał Grupiński, szef klubu PO.
Tomasz Kalita (SLD), rzecznik sztabu Magdaleny Ogórek, twierdzi, że Komorowski, z racji pełnionej funkcji ma przewagę nad swoimi rywalami. - Nie dość, że będzie miał największą kwotę na wybory, to jeszcze oprócz tego dysponuje całym aparatem państwa. Jest to nierówna konkurencja - uważa Kalita. Na kampanię swojej kandydatki Sojusz wyłoży ok. 1 mln zł.
W bardzo trudnej sytuacji jest kandydat ludowców Adam Jarubas. W poniedziałek sąd zdecyduje, czy PSL straci prawo do subwencji na kolejne trzy lata. PKW nie przyjęła bowiem sprawozdania ludowców za 2013 rok. Chodzi o nieprawidłowości w zarządzie powiatowym w Sandomierzu.
- Za drobne przewinienie karze się zawsze pełną pulą wstrzymania subwencji, taka jest ustawa. Nawet w czasach stalinowskich zaborów nie działało prawo tak restrykcyjnie jak działa w tej chwili - podkreśla Jan Bury, szef klubu PSL. Na kampanię Jarubasa ludowcy chcą przeznaczyć ok. 1 mln zł.
Koszty kampanii w 2010 r.
Pięć lat temu budżet na kampanię prezydencką nie mógł przekroczyć 15,5 mln zł. Różnice w kwotach były ogromne. Sztab Bronisława Komorowskiego przeznaczył na nią maksymalną sumę, a Jarosława Kaczyńskiego 14,6 mln zł. Sztab Grzegorza Napieralskiego wydał nieco ponad 3 mln zł, a Waldemara Pawlaka blisko 4 mln. Janusz Korwin-Mikke na swoją kampanię przeznaczył ponad 200 tys. zł.
Limit dziś to nieco ponad 18 milionów złotych.
PKW sprawdzi wydatki
Zgodnie z Kodeksem wyborczym środki finansowe komitetu wyborczego kandydata na prezydenta RP mogą pochodzić wyłącznie z wpłat obywateli polskich mających miejsce stałego zamieszkania na terenie Polski, z funduszy wyborczych partii politycznych oraz z kredytów bankowych zaciąganych na cele związane z wyborami.
Ze wszystkich wydatków komitety wyborcze będą musiały się po kampanii rozliczyć z Państwową Komisją Wyborcza.
Autor: db / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24