"Nepotyzm" i "tłuste koty" - Jarosław Kaczyński fantastycznie operuje tym językiem, ale albo nie panuje nad tym, co dzieje się w partii, w co - szczerze mówiąc - wątpię, albo pozwala na takie działania w podziękowaniu za pewną lojalność i bierność - mówił na antenie TVN24 Krzysztof Izdebski, Open Spending EU Coalition, ekspert Fundacji Batorego, komentując karierę żony sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego w spółkach zależnych od władz.
Grzegorz Łakomski z tvn24.pl i Dariusz Kubik z "Czarno na białym" w reportażu "Do spółki z PiS. Drodzy państwo" opisali karierę Sylwii Sobolewskiej, żony sekretarza generalnego Prawa i Sprawiedliwości Krzysztofa Sobolewskiego, w spółkach zależnych od władz. Choć Sobolewski zapewnia, że nie ma wpływu na karierę małżonki, a o jej awansach dowiaduje się ostatni, reporterzy dotarli do rozmówcy, który ujawnia kulisy zatrudnienia żony sekretarza w spółce pośrednio zależnej od samorządu województwa śląskiego, którym do niedawna rządził PiS.
Izdebski: to psucie państwa
- "Nepotyzm" i "tłuste koty" - Jarosław Kaczyński fantastycznie operuje tym językiem, ale albo nie panuje nad tym, co dzieje się w partii, w co - szczerze mówiąc - wątpię, albo pozwala na takie działania w podziękowaniu za pewną lojalność i bierność - ocenił w TVN24 Krzysztof Izdebski z Open Spending EU Coalition, ekspert Fundacji Batorego.
- To jest obraz polskiej polityki i tego, w jaki sposób świat polityki przeplata się ze światem biznesu i to jeszcze takiego biznesu, który stanowi element dobra narodowego, bo mówimy o spółkach Skarbu Państwa czy spółkach komunalnych - dodał. Krzysztof Sobolewski natomiast, według Izdebskiego, "wprost rżnie głupa, że o tym nie wie". - Prawdopodobnie jest tak, że dzięki niemu, nawet nie dzięki niemu, ale jego zaangażowaniu w politykę jego małżonka ma pracę tam, gdzie ma - stwierdził.
Takie działanie rządzących wpływa według Izdebskiego na zaufanie obywateli do państwa. - Mamy do czynienia i z takimi indywidualnymi historiami, ale też z tym, że jest to zjawisko dosyć szerokie. Jest to coś, co możemy nazwać psuciem państwa, które powoduje, że my, jako obywatele, jako społeczeństwo, nie będziemy mieli zaufania przez długi czas do ludzi, którzy stoją na jego czele i do jego instytucji. I to jest chyba najsmutniejsza konstatacja z tego wszystkiego - powiedział.
Izdebski: problem wpisany w referendum jest dość wydumany
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości wnieśli do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o referendum ogólnokrajowym. Proponowane zmiany zakładają dostosowanie do Kodeksu wyborczego rozwiązań umożliwiających przeprowadzenie referendum w tym samym dniu co między innymi wyborów parlamentarnych. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, chodzi przede wszystkim o ujednolicenie godzin głosowania. Premier Mateusz Morawiecki potwierdził na konferencji prasowej, że rząd planuje przeprowadzić wybory parlamentarne i referendum w sprawie relokacji migrantów w tym samym czasie.
- To referendum zdaje się nie być referendum, w którym chodzi o wyrażenie głosu przez obywateli, ma być pewnym plebiscytem. I władza tego nie ukrywa, że ma potwierdzić zdanie rządu - skomentował Izdebski. - Problemem i konsekwencjami jest to, że jesteśmy coraz bardziej podzieleni, polaryzujemy się - stwierdził, dodając, że "problem wpisany w referendum (rzekoma przymusowa relokacja uchodźców - red.) jest dość wydumany. - Nie są to rzeczy, które planuje Komisja Europejska - powiedział.
Ekspert Fundacji Batorego ocenił, że w wyniku takich działań "nasza demokracja będzie poobijana" oraz że "budujemy wokół takich tematów kampanię, kiedy rzeczywiste problemy są spychane na dalszy plan". Organizacja referendum i wyborów parlamentarnych tego samego dnia ma, według Izdebskiego, stanowić "wyzwanie dla komisji wyborczych, które będą przeliczać głosy". - Wyniki będą opóźnione, co da pożywkę dla obu stron, by mówić, że wybory były sfałszowane - dodał.
Źródło: TVN24