24-letni Syryjczyk to kolejna ofiara śmiertelna kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Ciało mężczyzny znaleźli policjanci na polu, w strefie wciąż obowiązującego stanu wyjątkowego. Według dokumentów na Białorusi miał przebywać od połowy września. Od początku obowiązywania stanu wyjątkowego ani dziennikarze, ani wolontariusze do tej strefy nie mają wstępu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Interwencja, o której opowiadają wolontariusze, została nagrana niemal w ostatniej chwili. Aktywiści podczas działań na granicy zauważyli migrantów, przejeżdżając obok. - Zagrodzili nam drogę. Chciałam ich ominąć, policjant odepchnął mnie – relacjonuje Maja Itrus z Grupy Granica.
Dookoła kilkunastu migrantów, w tym dzieci, było dużo policji i Straży Granicznej. - Okazało się, że jest to osiemnastoosobowa rodzina. Co najmniej szóstka dzieci. Najmłodsze ma maksymalnie dwa lata – mówi Zuzanna Wołejko z Grupy Granica.
Aktywiści rejestrują interwencję służb wobec grupy migrantów
Grupa migrantów z Iraku nie mówiła dobrze po angielsku. Rozmowę tłumaczyło jedno z dzieci. - Ci państwo zostaną zawiezieni na placówkę Straży Granicznej. Ich mama pojechała do szpitala, wymaga hospitalizacji – przekazała funkcjonariuszka Straży Granicznej.
Nie wiadomo, w jakim stanie jest kobieta. Niewiele wiadomo też o kondycji pozostałych osób. Mówili, że są w Polsce od trzech dni. Jedno dziecko miało ranę na oku.
- Pokazywali na jego oko, mówili: Białoruś, Białoruś, wood. Czyli uszkodził sobie oko na granicy lub ktoś to zrobił. Jeden z mężczyzn pokazywał, że został pobity w twarz, mówiąc "Poland-Białoruś" – stwierdza Maja Itrus. Migranci bardzo szybko zostali zabrani do ciężarówki. Zdążyli podpisać pełnomocnictwa, żeby aktywiści mogli w ich imieniu rozmawiać ze strażą. Powiedzieli, że chcą zostać w Polsce. Migranci zostali zabrani do Białowieży, czyli na teren stanu wyjątkowego, gdzie nikt poza mieszkańcami i służbami nie ma wstępu. Aktywistów, którzy dostali prawne pełnomocnictwa od migrantów, do Białowieży nie wpuściła policja. Rzecznik Straży Granicznej nie udzieliła informacji na temat zatrzymanych osób. Straż Podlaska, do której zostaliśmy skierowani, także milczy.
Na terenie objętym stanem wyjątkowym zmarła piąta osoba. W okolicach Klimówki znaleziono ciało młodego Syryjczyka. Według dokumentów na Białorusi miał przebywać od połowy września. Migranci coraz częściej potrzebują pomocy. Wyczerpani po długiej tułaczce i koczowaniu w lesie.
- W tym momencie w naszej bazie zaginionych jest już kilkadziesiąt osób – informuje Maria Złonkiewicz z Inicjatywy "Chlebem i Solą". - To są ludzie, po których zgłaszają się ich rodziny z Afganistanu, Syrii, Jemenu. Pytają, czy mamy jakieś wiadomości o ich bliskich – dodaje.
Wolontariusze pomagają migrantom
Pomocy jako pierwsi najczęściej udzielają wolontariusze. Ludzie, którzy przyjeżdżają na granicę na kilka dni w wolnym czasie. - Działa to jak partyzantka, że ktoś się pojawia, ktoś pomaga, ktoś przekazuje informacje – przyznaje lekarz z Grupy Medycy na Granicy Paweł Podkościelny. - Ważne jest, żeby natychmiast profesjonalne organizacje humanitarne, profesjonalne duże organizacje pomocowe zostały dopuszczone – dodaje Iwo Łoś z Grupy Granica.
Wolontariuszka, która spotkała migrantów w Hajnówce, przyjechała na granicę dwa dni temu. - Po prostu przyjechałam tutaj pomóc, bo dowiedziałam się, że jest potężny kryzys humanitarny na granicy, ludzie umierają w lasach – mówi Zuzanna Wołejko.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24