Każdy sędzia musi być jak najdalej od polityki - powiedział prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia Krystian Markiewicz. W TVN24 odwołał się do badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie, według których ankietowani w zdecydowanej większości opowiadają się za tym, aby pierwszy prezes Sądu Najwyższego nie miał przeszłości politycznej.
Prezydent Andrzej Duda zdecydował w poniedziałek o powołaniu Małgorzaty Manowskiej na pierwszą prezes Sądu Najwyższego, wybierając spośród pięciorga kandydatów, wśród których znaleźli się również sędziowie: Włodzimierz Wróbel, Tomasz Demendecki, Leszek Bosek oraz Joanna Misztal-Konecka. Kandydatury przedstawiło prezydentowi w sobotę Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Obrady trwały sześć dni. W międzyczasie zmieniła się osoba wykonująca obowiązki pierwszego prezesa SN. Kamila Zaradkiewicza zastąpił Aleksander Stępkowski.
Dr hab. Małgorzata Manowska podczas głosowania Zgromadzenia Ogólnego otrzymała 25 głosów poparcia. To dwa razy mniej niż profesor Włodzimierz Wróbel. Manowska do Sądu Najwyższego została wskazana przez nową Krajową Radę Sądownictwa. I dlatego - według części sędziów - w ogóle nie powinna orzekać.
"Każdy sędzia musi być jak najdalej od polityki"
Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia sędzia Krystian Markiewicz zapytany w TVN24 o to, czy doświadczenie oraz 25 głosów od sędziów nie dają nadziei na to, że sprawowanie przez prezes Małgorzatę Manowską funkcji będzie niezależne, odpowiedział, że jest "daleki od kwestionowania dorobku naukowego czy umiejętności sędziowskich pani profesor Manowskiej". - Ale nie o to tu chodzi. Chodzi o to, że każdy sędzia musi być jak najdalej od polityki - zwrócił uwagę.
W przeddzień rozpoczęcia obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN Iustitia opublikowała wyniki przeprowadzonego przez siebie badania opinii publicznej na temat wyborów pierwszego prezesa SN oraz cech, jakie powinna posiadać osoba na tak ważnym stanowisku. 89,3 procent badanych wskazało tam, ze zażyłe kontakt z politykami to niepożądana cecha. Podobne zdanie wyrażono na temat zajmowania stanowisk politycznych. Cechę tę jako niepożądaną określiło 85,6 procent badanych.
Markiewicz zaznaczył, że z badania wynika, iż "Polacy oczekują, że pierwszy prezes Sądu Najwyższego nie będzie miał nic wspólnego z polityką". - Mówimy o sytuacji, kiedy pani profesor Manowska była wiceministrem sprawiedliwości, czyli nadzorowała sądy razem z ministrem (Zbigniewem) Ziobrą. Teraz ten wiceminister sprawiedliwości zostanie pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, a zarazem przewodniczącym Trybunału Stanu, który sądzi polityków za łamanie ustaw i konstytucji - mówił.
- Jak my wszyscy zapatrujemy się na taką sytuację, że na przykład pani profesor Manowska, jako była wiceminister sprawiedliwości, będzie sądziła na przykład byłego ministra sprawiedliwości? - pytał Markiewicz. - Tu chodzi o pewne fundamentalne dla bycia sędzią wymogi, tym bardziej dla pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - wyjaśnił.
Markiewicz: Izba Dyscyplinarna to twór, który niszczy niezależność sędziów
Markiewicz mówił w programie, że Sąd Najwyższy ma duży wpływ na orzecznictwo sądów powszechnych, a także na zachowanie sędziów. Wymienił w tym kontekście nieuznawaną Izbę Dyscyplinarną, którą nazwał "tworem mającym niszczyć niezależność sędziów". - Ona czasowo została zatrzymana przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu - przypomniał, nawiązując do decyzji TSUE z 8 kwietnia, która zawiesiła działalność Izby.
Na kanwie decyzji TSUE ówczesna pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf zabroniła pracownikom biura podawczego sądu rejestrowania nowych spraw jako należących do właściwości Izby Dyscyplinarnej albo prezesa tej Izby. 5 maja decyzję Gersdorf uchylił wykonujący obowiązki pierwszego prezesa Kamil Zaradkiewicz.
- Izba Dyscyplinarna robi sobie żarty, rzuca wyzwanie Unii Europejskiej, Trybunałowi Sprawiedliwości - skomentował Markiewicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24