- Na prezydencie i premierze ciąży obowiązek współpracy w dziedzinie polityki zagranicznej, obaj ślubowali, że będą dbać przede wszystkim o dobro Polski, jednak z ich dotychczasowych działań nie bardzo to wynika - uważa były minister spraw zagranicznych w rządzie Cimoszewicza.
Rosati bardzo negatywnie ocenia publiczny brak porozumienia między premierem i prezydentem. - Najważniejszy jest interes polski, a nie ambicjonalne przepychanki - nie jest dobrze gdy Polska w polityce zagranicznej nie mówi jednym głosem.
Zdaniem Rosatiego, decyzje w sprawie nominacji ambasadorskich powinien podejmować minister spraw zagranicznych, a prezydent powinien się do nich przychylać. Były szef polskiej dyplomacji uważa, że merytorycznej oceny przydatności poszczególnych osób na stanowiska ambasadorów, dokonanej przez ministra spraw zagranicznych, nikt nie powinien podważać.
Za słuszną uznał Rosati również decyzję Radosława Sikorskiego zabraniającą naszym dyplomatom kontaktów z polonijnym biznesmenem Janem Kobylańskim - Kobylański szkodzi Polsce - stwierdził były szef dyplomacji.
Rosati nie jest w stanie ocenić polityki zagranicznej obecnego rządu. - Jest dyplomacja uśmiechów i życzliwości. Tusk miał bardzo dobre otwarcie, ale czy jest za tym jakiś plan polityczny - trudno powiedzieć ale być może na to jest jeszcze za wcześnie.
Przyszłość lewicy
Jako "człowiek lewicy" Rosati, który jest obecnie eurodeputowanym, optymistycznie patrzy na przyszłość tej formacji - Lewica przeżywa okres pewnej restrukturyzacji. Obecne połączenie Lewicy z Demokratami może przynieść pozytywny efekt. Byłoby dobrze dla Polski gdyby w przeciwwadze do silnych partii prawicowych istniała jakaś partia lewicowa.
Uważa jednak, że formacja lewicowa nie powinna walczyć z kościołem - Budowanie lewicy na opozycji wobec kościoła nie ma w polsce szans na pozyskanie szerszego elektoratu. Krucjata antyklerykalna zawiodłaby lewicę donikąd - uważa Rosati.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24