Głośno wrzeszczymy, że Rosja jest okropna, nic nie robimy i tak naprawdę sami się wypisaliśmy z jakiejkolwiek polityki wobec Rosji - ocenił w "Faktach po Faktach" Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie oraz w Armenii. Zdaniem byłego wiceszefa MSZ Pawła Kowala Polska powinna próbować wrócić do aktywnej polityki, ale jednocześnie "zdawać sobie sprawę, jakiego partnera mamy".
Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie oraz w Armenii odniósł się w poniedziałkowych "Faktach po Faktach" do najnowszej analizy byłej ambasador w Moskwie, dyrektor forum Idei Fundacji Batorego Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz zatytułowanej "Polska wobec Rosji, radykalizm bez polityki".
W jego ocenie nie ma ani radykalizmu, ani polityki. - To znaczy my mamy wobec Rosji w tej chwili postawę właściwie taką, że zbudowaliśmy mur i udajemy, że tam nic nie ma. Nie ma radykalnej polityki wobec Rosji. Jesteśmy wbrew pozorom dość miękcy wobec różnych rosyjskich działań. Jesteśmy wyłącznie retorycznie radykalni, robiąc dokładnie to, co Rosjanom się najbardziej podoba - wskazał Nowakowski.
Zaznaczył, że "realna polityka polska wobec Rosji to jest skonstatowanie ogromnej ilości rozbieżnych interesów, szczególnie wobec Ukrainy, Białorusi, którą Rosjanie zamierzają w tej chwili zjeść, na co nie zwracamy uwagi". Podkreślił jednocześnie, że "w tej chwili wydaje się, że po Krymie kolejnym celem Putina jest właśnie połknięcie Białorusi".
- Jakiś sposób wsparcia białoruskiej niepodległości przez Polskę jest potrzebny. Nie ma tego. Nie ma żadnej realnej debaty, nie ma żadnego dialogu z Rosjanami. Robimy dokładnie to, co się Rosjanom podoba, czyli - przepraszam za określenie - głośno wrzeszczymy, że ta Rosja jest okropna, nic nie robimy i tak naprawdę sami się wypisaliśmy z jakiejkolwiek polityki wobec Rosji - dodał były ambasador.
Jego zdaniem "należy z najgorszym wrogiem prowadzić dialog". - Trump się spotykał z Kim Dzong Unem [przywódcą Korei Północnej - przyp. red.] i jakoś to - lepiej, gorzej - ale przeżył - zauważył Nowakowski.
"Próbować, natomiast zdawać sobie sprawę, jakiego mamy partnera"
- Jeżeli teza Pełczyńskiej-Nałęcz polega na tym, żeby wrócić do działania na tych małych poletkach i próbować jakiejś aktywności, nawet wtedy, kiedy to nie wychodzi, to ja ją popieram - powiedział w TVN24 Paweł Kowal z Polskiej Akademii Nauk, były wiceszef MSZ.
- Jeśli ona miałaby być z kolei jakimś takim tworzeniem iluzji Polakom, że można - dzięki naszej dobrej woli, naszym jakimś gestom, nawet może naszemu jakiemuś pomyślunkowi - ale w ciągu powiedzmy pół roku odmrozić te relacje [polsko-rosyjskie - red.], to nie - zaznaczył.
Dodał, że "Rosja oczywiście jest zainteresowana utrzymaniem napięcia i tego naszego stereotypu jako państwa antyrosyjskiego". - I wcale łatwo nie znajdzie innego kandydata do tej roli. Dlatego, że to musi być państwo, wobec którego taki stereotyp jest na jakimś poziomie wiarygodny i ono musi być dość znaczące. Czyli nie ma drugiego takiego państwa łatwo do znalezienia - zaznaczył Kowal.
- Krótko mówiąc, jeżeli teza brzmi tak: próbujmy, ale na tych kilku zaznaczonych obszarach i wróćmy do aktywnej polityki i nie bójmy się, że jeżeli odbędzie się jakiś festiwal polsko-rosyjski, to nagle się okaże, że to jest wielka sensacja polityczna w Polsce. Próbować - tak, natomiast zdawać sobie sprawę, jakiego mamy partnera i wiedzieć, że on ma dużo większy potencjał - argumentował.
"Nasza polityka nie jest wiarygodna ani skuteczna"
Zdaniem byłego ambasadora RP w USA Ryszarda Schnepfa "wobec Rosji zachowujemy się w sposób przewidywalny, w związku z tym nasza polityka nie jest wiarygodna ani skuteczna".
- Chodzimy po uświęconych terenach, tak jak w sprawie Ukrainy, historycznych, bo nie mamy innej koncepcji. Więc ograniczamy się do tego, żeby szargać to, co jest świętością dla jakiegoś innego narodu, (...) psując wszystkie pola, jakie są możliwe - powiedział.
Schnepf zaznaczył, że "wszyscy oczywiście będą się bali wchodzić w jakiekolwiek kontakty z Rosją". - To jest brak polityki, ale też gigantyczny strach osobisty tych ludzi, którzy decydują o polskiej polityce dzisiaj - ocenił.
Zdaniem byłego ambasadora w Stanach Zjednoczonych "nikt nie podejmie się zbudowania jakichkolwiek kontaktów na jakimkolwiek szczeblu z przedstawicielami Rosji, bo jest po prostu paraliżujące".
"Jesteśmy na skraju utraty wielkich osiągnięć relacji polsko-ukraińskich"
Goście "Faktów po Faktach" odnieśli się również do relacji polsko-ukraińskich. Jak mówił Kowal, ich problem polega na tym, że "ze względów wewnętrznych - to znaczy ze względu na przekonanie kierownictwa obozu władzy, iż kluczowe są głosy nacjonalistyczne - skupiono się na tych sprawach, które dla polskich nacjonalistów są najważniejsze, czyli na kwestiach historycznych".
Paweł Kowal ocenił, że Polska traci "potencjalny kapitał". - Jeśli porównujemy naszą politykę na przykład do niemieckiej na Ukrainie, to widać, jak wiele tracimy, a kapitał symboliczny Polski na Ukrainie - wobec tego, jak zachowywała się Polska wobec kolejnych rewolucji na Ukrainie, jakiego udzielała wsparcia siłom demokratycznym i prozachodnim, jest ogromny - tłumaczył.
Kowal przekonywał, że "zamiast to dzisiaj zdyskontować, przełożyć to na przykład na wspólne inwestycje, zaproponować wspólne z Amerykanami inwestycje (...) zagadaliśmy się o historii do tego stopnia, że jesteśmy właściwie na skraju utraty całych wielkich osiągnięć relacji polsko-ukraińskich ostatnich dwudziestu kilku lat".
Schnepf przyznał rację Kowalowi, że istnieje pole do współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.
"Żenująca wypowiedź" prezydenta Dudy o Mattisie
Były ambasador RP w Waszyngtonie skomentował również wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącą dymisji amerykańskiego sekretarza obrony Jamesa Mattisa.
"Nie jest tajemnicą to, że pan generał nie był pozytywnie nastawiony do idei tworzenia bazy w Polsce, więc z tego punktu widzenia być może rozmowy będą łatwiejsze" - powiedział 22 grudnia prezydent w programie III Polskiego Radia. "Był nastawiony dosyć sceptycznie; może nie to, że był przeciwny, ale patrzył na to z dystansem; takie przynajmniej informacje do mnie docierały" - dodał.
Zdaniem Schnepfa to "żenująca wypowiedź świadcząca o pewnym braku kultury politycznej".
- Trzeba pamiętać, że administracja amerykańska to jest ciągłość. Stosowanie tego typu niesłusznych, niesprawiedliwych ocen, w stosunku do kogoś takiego, jak generał Mattis, który jest symbolem, wielkim człowiekiem, który dla amerykańskich żołnierzy, dla amerykańskiej administracji jest wzorem i o którym wypowiadaliśmy się wyłącznie pozytywnie, że docenia i szanuje polskie interesy, [i mówienie - red.], że być może lepiej, że go nie będzie, jest po prostu bardzo niebezpiecznym rujnowaniem pozycji Polski nie tylko w Pentagonie, ale i w Białym Domu, a przede wszystkim w Kongresie amerykańskim - wyjaśnił.
Stała baza USA w Polsce? "Będzie zupełnie inna formuła, niż my sobie to wyobrażaliśmy"
Pytany, czy powstanie stała amerykańska baza w Polsce, Schnepf odpowiedział: - To oczywiście będzie zupełnie inna formuła, niż my sobie to wyobrażaliśmy, a więc nie szpitale, szkoły, osiedla domków amerykańskich żołnierzy, którzy tutaj na wiele lat się osiedlą.
- To jest - prawdopodobnie takie są wymogi współczesnego wyzwania, jakim jest ewentualna wojna (...) - przygotowanie po prostu materiałowe, to jest zapewnienie środków uzbrojenia, które będą na miejscu, będą składowane, będą pilnowane. Również paliwa. To musi być zabezpieczone - wskazał.
- I w tym sensie jakaś tam baza zaopatrzeniowa, zmieniającej się, rotującej się grupy żołnierzy zapewne powstanie. Ale będzie to bardzo odległe od tego, do czego przyzwyczailiśmy się i wydaje się, że rząd oczekuje - zaznaczył były ambasador RP w USA.
Autor: js//now//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24