Najmniej przyjemnym obrazem, który obserwuje się tutaj, jest poczucie straty, beznadziei i bezsilności - opowiadał w programie "Tak jest" w TVN24 dr Michał Madeyski, koordynator Medycznego Zespołu Ratunkowego Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Wraz z innymi lekarzami i ratownikami z Polski, głównie z Wojskowego Instytutu Medycznego, pojechał do północnych Włoch, by wesprzeć personel medyczny w Lombardii.
Do wtorku we Włoszech zakażonych koronawirusem zostało 132 tysiące ludzi, z czego 16 tysięcy umarło - ponad połowa w Lombardii. Od końca marca w regionie tym przebywa Medyczny Zespół Ratunkowy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, certyfikowany przez Światową Organizację Zdrowia, który zasilił lekarzy z Wojskowego Instytutu Medycznego. W sumie do Włoch poleciało 15 osób. Wśród nich - dr Michał Madeyski.
- W tej chwili sytuacja zwolniła na dynamice, przyrost chorych i przypadków śmiertelnych maleje. Natomiast sami Włosi przyznają, że to jeszcze nie jest koniec przyrostu – powiedział lekarz w "Tak jest" na antenie TVN24. Dodał, że "sytuację udało się doprowadzić do stanu, w którym szpitale przestały być zablokowane". - Te osoby, które nie wymagały bezpośrednio hospitalizacji zostały odesłane do domu i tam, pod nadzorem lekarzy, w trybie ambulatoryjnym są leczeni – wyjaśnił.
"Podejmowane są decyzje o tym, czy pacjentów odłączać od respiratora"
Jak wygląda obecnie sytuacja na północy Włoch? - Ulice są zupełnie puste, korytarze w szpitalach wyludnione, natomiast oddziały intensywnej terapii są pełne – opowiadał Madeyski. Jak dodał, "w dalszym ciągu jesteśmy świadkami podejmowania niezwykle trudnych decyzji dotyczących życia i śmierci pacjentów". - Podejmowane są decyzje o tym, czy pacjentów odłączać od respiratora, by dać szansę tym, którzy lepiej rokują niż ci, którzy są obecnie na salach intensywnej terapii – wyjawił lekarz.
Madeyski podkreślił, że nie jest tak, iż koronawirus atakuje jedynie osoby starsze i cierpiące na choroby współistniejące. – Ta choroba (COVID-19) również dotyka osoby młodsze. Obserwujemy przypadki, gdzie na salach intensywnej terapii znajdują się ludzie w wieku 30-40 lat. To zdecydowanie nie jest tak, że osób młodych to nie dotyczy i wszyscy powinniśmy zachować ostrożność – apelował.
"Personel medyczny funkcjonuje w trybie podwyższonej czujności"
Zapytany, co było powodem tak wielu zakażeń wśród włoskich lekarzy, Madeyski wskazał na dwie przyczyny. - Z jednej strony kwestia szybkiego, nagłego wzrostu (liczby) osób chorych i opóźnienia bardzo rygorystycznego wykorzystywania środków ochrony – podkreślił.
Ocenił także, że "lekarze zostali zaskoczeni, nie mieli zupełnie czasu się przygotować". – Część personelu medycznego zakaziła się jeszcze w momencie, gdy dopiero rozpoznawano, że to jest COVID-19 – wyjaśnił.
Dodał, że "w tej chwili sytuacja wygląda zupełnie inaczej". - Personel medyczny funkcjonuje w trybie podwyższonej czujności i posiada środki ochrony osobistej – zapewnił.
"Poczucie straty, beznadziei i bezsilności"
Madeyski powiedział, że praktycznie każdy, z kim rozmawiał, szczególnie spośród lekarzy, stracił kogoś bliskiego. – Najmniej przyjemnym obrazem, który obserwuje się tutaj, jest poczucie straty, beznadziei i bezsilności w walce z koronawirusem – wyznał.
Jak mówił, tam, gdzie pracuje, "właściwie jest cicho". - W szpitalu, oprócz odgłosów czy sygnałów urządzeń do wspomagania oddychania i monitorujących życie pacjentów, niewiele się dzieje – powiedział.
Gość "Tak jest" mówił, że są to obrazy, które na długo zostaną w pamięci. - Podobnie jak emocje, związane z każdą śmiercią pacjenta i łzy personelu medycznego, który od ponad trzech tygodni z tym wirusem ma do czynienia – dodał.
Jak opowiadał, szefowi oddziału intensywnej terapii w miejscowym szpitalu, "profesorowi z ogromnym doświadczeniem, drżały wargi i kręciła się łza w oku", gdy mówił o fali pacjentów trafiających do jego placówki. - To pokazuje skalę i ogrom tego, co tutaj się działo. I myślę, że to na długo jeszcze pozostanie w ich pamięci – powiedział Madeyski.
"Nieprawdopodobnie ważna wiedza dla polskiego systemu ochrony zdrowia"
Jak mówił, włoscy lekarze są "niezwykłymi fachowcami, niezwykłymi ludźmi, którzy w tych bardzo trudnych dla siebie warunkach, zaskoczeni atakiem koronawirusa, stanęli na wysokości zadania".
- Niezwykle otwarci ludzie, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami, chcąc przekazać jak najwięcej wiedzy, którą zdobywali niestety w tych niezwykle trudnych warunkach. Te procedury, które tutaj wypracowano, zdają się przynosić rezultat – podkreślił. Dodał, że "w dalszym ciągu ciężko powiedzieć ze 100-procentową pewnością, że taki a nie inny sposób leczenia przynosi najwięcej korzyści".
- Na pewno te rzeczy, których tutaj się uczymy, to jest nieprawdopodobnie ważna wiedza również dla polskiego systemu ochrony zdrowia. Będziemy przenosić to na grunt polski tak, aby polskim pacjentom tę pomoc świadczyć w najlepszy możliwy sposób – zapewnił Madeyjski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24