Wirus nie zna granic – podkreślił w "Kropce nad i" profesor Wojciech Szczeklik, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Szpitalu Klinicznym w Krakowie, pytany o udział brytyjskiego wariantu koronawirusa w trzeciej fali pandemii w Polsce. Gość TVN24 mówił także o wzroście zachorowań na COVID-19 wśród młodych osób. - W porównaniu do wcześniejszych fal choroby, teraz są to osoby młodsze – przyznał.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek o 14 396 nowych potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. Liczba nowych zakażeń jest o 4442 wyższa niż tydzień temu, co oznacza wzrost o niecałe 45 procent w odniesieniu do poprzedniego wtorku. Resort przekazał też informację o śmierci 372 osób, u których stwierdzono infekcję.
Od początku epidemii w Polsce potwierdzono 1 931 921 zakażeń, a 47 578 osób zmarło.
We wtorkowym wydaniu "Kropki nad i" do sytuacji pandemicznej w Polsce odniósł się profesor Wojciech Szczeklik, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Szpitalu Klinicznym w Krakowie.
"Wirus jako taki nie zna granic, więc ten nowy wariant i tak by się przedostał"
Pytany, skąd wzięła się trzecia fala pandemii w naszym kraju odparł, że brytyjska mutacja "na pewno się do tego przyczynia". - To jest też tak, jak obserwujemy periodykę tej choroby, to widać, że po tych okresach, gdzie mamy więcej tych zakażeń, przychodzi ten moment, kiedy zwiększamy restrykcje, bardziej uważamy i znowu te zakażenia spadają, żeby znowu urosnąć za jakąś chwilę – stwierdził.
- Czy można było lepiej kontrolować? Myślę, że tak, aczkolwiek wirus jako taki nie zna granic, więc ten nowy wariant i tak by się przedostał, być może nie w takim natężeniu i nie tak szybko, aczkolwiek jak popatrzymy na te kraje europejskie, na Stany Zjednoczone czy Izrael, to każdy z tych krajów ma ten nowy wariant, który powoli zaczyna dominować na całym świecie – wyjaśniał Wojciech Szczeklik.
Prof. Szczeklik: wszystko zależy od regionu Polski i od liczby przygotowanych łóżek
Pytany, do jakiej dziennej liczby zakażeń szpitale wytrzymają obłożenie, lekarz odpowiedział, że "to wszystko zależy od regionu Polski i od liczby przygotowanych łóżek". - Moim zdaniem najbardziej wąskim gardłem są oddziały intensywnej terapii i miejsca dla tych krytycznie chorych pacjentów – wyjawił.
W ocenie gościa TVN24 "to jest też kwestia, jak długo ta fala będzie trwała". - Bo nawet jeżeli to będzie 17, 18, 19, 20 tysięcy zachorowań (dziennie – red.), a będzie to trwało przez na przykład dwa-trzy miesiące, to faktycznie nie wyobrażam sobie, jak ten system to wytrzyma – mówił.
Profesor Szczeklik pytany o kwestię większej liczby zachorowań na COVID-19 wśród osób młodych, odparł, że "to jest na pewno coś, co obserwujemy w szpitalach, obserwujemy też to na oddziałach intensywnej terapii".
Wojciech Szczeklik podał przykład ze swojego szpitala. - Dzisiaj przed południem wypisaliśmy po tygodniu ciężkiej choroby, tygodniu respiratora, 29-latka z ciężkim zapaleniem płuc covidowym, z ciężkim zajęciem serca. Udało się, że zszedł z tego respiratora, został wypisany na oddział o trochę mniejszym nadzorze. Na to miejsce przyjęliśmy 34-latka – opisywał.
- Obserwujemy wyraźnie to, że w porównaniu do wcześniejszych fal choroby, teraz są to osoby młodsze. Nie obserwujemy na przykład tylu osób po siedemdziesiątym roku życia, które wcześniej najczęściej trafiały i miały najgorsze rokowania. To są już te osoby, u których pewnie w dużej większości została podana szczepionka – relacjonował.
"Mam trochę optymizmu"
Profesor wyznał, że "ma trochę optymizmu", bo "jeżeli obserwujemy to, co dzieje się w Izraelu, w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, czyli krajach, gdzie szczepienia stały się bardzo powszechne, gdzie zaszczepiono kilkadziesiąt procent społeczeństwa to wyraźnie widać, że zakażenia spadają".
- Coraz więcej rzeczy wraca do normalności, coraz więcej osób wraca do szkół i może też stanie się tak w Polsce, mam nadzieję jeszcze w tym roku – mówił.
"Osobiście uważam, że nie powinniśmy teraz zawieszać podawania tej szczepionki"
Gość "Kropki nad i" ustosunkował się też do kontrowersji wokół szczepionki firmy AstraZeneca. Kilkanaście krajów zdecydowało się na wstrzymanie szczepień tym preparatem. Powodem były pojedyncze przypadki wystąpienia zakrzepów krwi, a czasem zgonów wśród osób zaszczepionych. Nie udowodniono jak dotąd, by przyjęcie preparatu było powodem wystąpienia komplikacji.
- Osobiście uważam, że nie powinniśmy teraz zawieszać podawania tej szczepionki – mówił prof. Szczeklik. - Jak popatrzymy na to, co się dzieje w Polsce, jak przyrastają zachorowania na COVID-19, to w moim przekonaniu korzyści, jakie odniesiemy ze szczepienia większej liczby osób i niehamowania tych szczepień, są większe niż ewentualne powikłania, które są dosyć wątpliwe – stwierdził.
Profesor przyznał jednak, że koncern AstraZeneca "gorzej zaczął". - Była negatywna kampania, wiele błędów ta firma zrobiła podczas wprowadzania tego leku na rynek. Pamiętamy to zamieszanie z grupą osób starszych, które początkowo miały się nie szczepić, a później mogły – powiedział.
- To zamieszanie spowodowało, że ta sytuacja się nakręcała i w rezultacie AstraZeneca jest postrzegana jako gorsza szczepionka, co w moim przekonaniu nie jest prawdziwe, bo ta szczepionka dobrze chroni przed zachorowaniem na COVID-19 – dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24