Analizujemy nie tylko liczbę nowych zakażeń, ale też obłożenie w szpitalach. To pokazuje nam, że liczba zachorowań może być większa niż to, co wykrywają testy - mówił w TVN24 w "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik rządu Piotr Mueller. Przyznał, że rząd "obawia się trzeciej fali" koronawirusa, a w tej chwili "pojawia się ryzyko braku wydolności służby zdrowia".
Od 28 grudnia do 17 stycznia mają obowiązywać nowe obostrzenia związane z epidemią. Zamknięte będą między innymi hotele i stoki narciarskie, w sylwestra wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się, a po powrocie do Polski transportem zorganizowanym będzie obowiązywać 10-dniowa kwarantanna. Utrzymane zostaną ponadto dotychczasowe restrykcje.
W ostatnich dniach dzienne bilanse zakażeń oscylowały w okolicach 11-12 tysięcy nowych przypadków. W niedzielę było ich nieco mniej - 8,5 tysiąca.
Rzecznik rządu: obawiamy się trzeciej fali
W poniedziałek gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był rzecznik rządu Piotr Mueller.
Podkreślił, że koronawirus to nadal "bardzo duże zagrożenie". - Obawiamy się trzeciej fali, bo ma wysoki poziom bazowy, z którego może wychodzić. Faktycznie może nam w styczniu zagrozić - mówił.
Przyznał, że jest "duże prawdopodobieństwo", że realna liczba zakażonych jest znacznie większa od raportowanej przez Ministerstwo Zdrowia. - To wynika z tego, że nie wszyscy idą i się testują. (...) Jesteśmy w stanie realizować ponad 90 tysięcy testów dziennie, realizowana liczba jest niższa. Nie ma zleceń z POZ [placówek Podstawowej Opieki Zdrowotnej - przyp. re.], nie ma osób, które zgłaszają się do badań - tłumaczył.
Mueller zapewniał, że "w tej chwili każdy kto ma podejrzenie, może pójść do POZ i wykonać test antygenowy". - One zostały w kilkuset tysiącach sztuk rozdysponowane po POZ - przekazał.
Mueller: pojawia się ryzyko niewydolności służby zdrowia
Powiedział również, że rząd analizuje nie tylko bilanse zakażeń, ale też "obłożenie w szpitalach". - To pokazuje nam, że liczba zachorowań może być większa niż to, co wykrywają testy - mówił rzecznik rządu.
Gość TVN24 poinformował również, że rząd uzależniał wprowadzenie nowych obostrzeń nie tylko od liczby potwierdzanych zakażeń, ale też "od tego, czy istnieje ryzyko braku wydolności służby zdrowia". - A takie ryzyko w tej chwili się pojawia - powiedział Mueller.
Mueller: ograniczenie kontaktów to jedyna szansa, by nie umierały kolejne osoby
Rzecznik rządu był też pytany o cel wprowadzania nowych obostrzeń po świętach i ich prawne umocowanie. - W tej chwili - aż do czasu, gdy szczepienia będą miały charakter powszechny - ograniczenie kontaktów społecznych jest jedyną szansą, by nie umierały w Polsce kolejne osoby - tłumaczył.
- Podobne ograniczenia, a nawet dużo szersze, obowiązywały wiosną tego roku - dodał.
Odnosząc się do zarządzonego na noc sylwestrową zakazu przemieszczenia się, poinformował, że "na podstawie rozporządzenia policja będzie miała możliwość karania mandatami". - Liczę na to, że nie będzie takiej konieczności i że wszyscy w poczuciu odpowiedzialności dostosujemy się do tych zasad - zaznaczył Mueller.
Rzecznik rządu o zawieszonych lotach z Wielkiej Brytanii
Loty do Polski z Wielkiej Brytanii zostaną zawieszone od północy z poniedziałku na wtorek. Ta decyzja rządu jest związana z pojawieniem się na Wyspach nowego wariantu koronawirusa.
- Zawsze istnieje pytanie, jak szybko należy wprowadzić ograniczenia. (...) Została podjęta taka decyzja, zostały zapewnione testy dla wszystkich osób, które w ostatnich dniach wróciły z Wielkiej Brytanii. Jestem przekonany, że wiele osób z nich skorzysta - mówił Muller.
Zaznaczył, że "informacje, które do nas dopływają pozwalają sądzić, że na szczęście ta szczepionka, która będzie podawana, będzie chroniła także przed tym rodzajem koronawirusa".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24