W weekend wykryto ponad tysiąc zakażeń. Minister zdrowia Łukasz Szumowski przekonuje, że to tylko ogniska i na ulicach nie dochodzi do zakażeń, ale gołym okiem widać, że niektórzy z dystansem podchodzą do obowiązkowego dystansu. Lekarze mówią, że sami prosimy się o kłopoty. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W południe na targowiskach w Białymstoku i Szczecinie można było zobaczyć tłumy ludzi, przechadzających się między stoiskami bez utrzymania dystansu i bez masek. Obecni zdają się w ogóle nie zwracać uwagi na obecną sytuację epidemiczną i fakt, że nos i usta trzeba zasłaniać nie tylko w całkowicie zamkniętych pomieszczeniach, ale też na targach. W poniedziałek wykryto 599 nowych przypadków koronawirusa - to jak dotąd najwięcej jednego dnia. W weekend było niewiele mniej: w sobotę 576 - wtedy rekord, a w niedzielę 575. To razem 1750 w trzy dni.
"Sami się prosimy o kłopoty"
- Rzeczywiście mamy po kilkaset przypadków dziennie. Ale czy to jest tak dużo w porównaniu z tym, co występowało i występuje w innych krajach Europy? Ja uważam, że to nie jest tak bardzo dużo - mówi prezydent Andrzej Duda.
Inaczej widzą to lekarze. - Polacy zaczęli bardzo korzystać z tego otwarcia, z tego zniesienia zasad. Wydaje mi się, że my się sami troszeczkę prosimy o kłopoty w ostatnich dniach - mówi dr Jerzy Jaroszewicz, kierownik oddziału obserwacyjno-zakaźnego i hepatologii szpitala w Bytomiu.
Pod względem liczby nowych zakażeń w Unii Europejskiej - w sobotę Polska znalazła się na pierwszym miejscu. W niedzielę była trzecia: po Szwecji i Francji. - Jeżeli wyłączymy ogniska, które mamy już zlokalizowane, wiemy gdzie one są, to mamy po zero, 10 przypadków, po 20 nowych przypadków - mówi minister zdrowia Łukasz Szumowski.
"Nie wiemy, na jakim etapie pandemii jesteśmy"
Tyle że ostatnie dni pokazały, że nowe ogniska mogą pojawić się wszędzie i w każdej chwili. - Dopóki jest wirus krążący w populacji, a zasady nie są ściśle przestrzegane, to to się będzie zdarzało - zauważa dr Jerzy Jaroszewicz. Bo choć w Polsce nie doszło do załamania się systemu opieki zdrowotnej, to epidemia wcale nie wygasła ani nawet nie wygasa. W porównaniu z innymi krajami wciąż nie mamy tendencji spadkowej. - Prawda jest taka, że my nie wiemy, na jakim etapie pandemii jesteśmy, bo nie wiemy, ile jest zachorowań w Polsce. Jeżeli zaczniemy wykonywać więcej testów, to widzimy więcej zakażonych - mówi dr Jerzy Jaroszewicz.
W Polsce przebadanych zostało prawie milion osób. W ciągu ostatniej doby wykonano ponad 14 tysięcy testów. Epidemiolog profesor Janusz Kocik mówi, że obecną falę epidemii powinniśmy wygasić do wczesnej jesieni, bo inaczej trudno będzie ją opanować. - Jeśli dojdzie do tego, że przewieziemy dużą populację dyżurnych zakażonych do nowego sezonu to nowe warunki sezonu jesienno-zimowego spowodują, że będzie nie 500 a dwa tysiące zakażeń dziennie albo i więcej - obawia się prof. Janusz Kocik.
Źródło: TVN24