Urządzeń, które służą wentylacji mechanicznej i respiratorów jest być może dużo w liczbach statystycznych, ale one są wszystkie zajęte - powiedziała w "Faktach po Faktach" doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecka konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. - Ja już podejmowałem na oddziale decyzje, że tę osobę kieruję na respirator, a tę niestety z powodu wielochorobowości i żadnej szansy przetrwania na respiratorze nie kieruję - przyznał profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.
Resort zdrowia poinformował we wtorek o 19 364 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. Ministerstwo przekazało także informację o śmierci 227 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u blisko 415 tysięcy osób. Najwyższy dobowy bilans zakażeń odnotowano 31 października i było to 21 897 infekcji.
Według wtorkowych danych MZ dla pacjentów z COVID-19 dostępnych jest 1979 respiratorów, z tego 1550 respiratorów jest wykorzystywanych. Od poniedziałku liczba zajętych urządzeń wzrosła o 97.
"Respirator się zwolni dopiero wtedy, kiedy pacjent umrze, albo kiedy się go odłączy od respiratora i szczęśliwie wyzdrowieje"
O sytuacji epidemicznej w kraju i dostępności respiratorów rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych i kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska, ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie i mazowiecka konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.
- Urządzeń, które służą wentylacji mechanicznej i respiratorów jest być może dużo w liczbach statystycznych, ale one są wszystkie zajęte - podkreśliła Cholewińska-Szymańska. Zauważyła, że "statystyki pokazują, że my coraz więcej hospitalizujemy ludzi bardzo ciężko chorych". - Jest ogromna liczba zgonów, co świadczy o tym, że ci ludzie naprawdę ciężko chorowali podczas całej infekcji - dodała.
- Te respiratory, które mamy, one są zagospodarowane, one są używane i niestety w dalszym ciągu jest tak – przynajmniej w Warszawie – że respirator się zwolni dopiero wtedy, kiedy pacjent umrze, albo kiedy się go odłączy od respiratora i szczęśliwie wyzdrowieje - przyznała ordynator szpitala wojewódzkiego.
Zaznaczyła przy tym, że "ta sytuacja jest cały czas dynamiczna". - Ale (...) mniej więcej od dwóch tygodni obserwujemy ustawiczny brak wolnych respiratorów. Tak że pacjenta w ciężkim stanie czasami trzymamy przesadnie długo w oddziale zachowawczym, ponieważ nie ma go gdzie przenieść i podłączyć do respiratora - mówiła.
Profesor Simon: na Dolnym Śląsku były trzy respiratory na zasadzie podmiany
Profesor Simon ocenił natomiast, że "jeśli chodzi o sprzęt, to tego sprzętu można dokupić i on jest". - Tylko po prostu nie ma ludzi, o czym było wiadomo od dawna - podkreślił.
Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu na Dolnym Śląsku mówił, że "były chyba trzy czynne miejsca" przy respiratorach "na zasadzie podmiany". - Ktoś umrze, następna osoba wchodzi. Albo najlepiej, jak ktoś wyzdrowieje, co zdarza się oczywiście, ale wcale nie tak często, jakby się wydawało - mówił.
- Ja już podejmowałem na oddziale decyzje, niestety, że tę osobę kieruję na respirator, a tę niestety z powodu wielochorobowości i żadnej szansy przetrwania na respiratorze nie kieruję - przyznał.
Cholewińska-Szymańska: jeden dzień z obniżoną liczbą przypadków to jeszcze nie dowód, że epidemia wyhamowuje
We wtorek Ministerstwo Zdrowia opublikowało wersję 3.0 strategii walki z epidemią COVID-19 na jesień 2020. Na wtorkowej konferencji prasowej szef resortu zdrowia Adam Niedzielski przedstawił szczegóły dokumentu. Jak przekazał, są dwa główne elementy planu - zwiększenie bazy izolatoriów oraz wprowadzenie systemu opieki domowej nad pacjentami covidowymi.
Ocenił także, że wtorkowy bilans zakażeń - 19 364 nowe przypadki - "wpisuje się w trend spadku dynamiki" epidemii i oznacza, że "pandemia wzrasta, ale wzrasta coraz wolniej". - Pojawia się szansa, pojawia się nadzieja na wyhamowanie pandemii - powiedział.
- Trzeba powiedzieć, że to jest jeszcze za wcześnie na to, żeby robić takie prognozy o wypłaszczaniu się epidemii. Jeden dzień z obniżoną liczbą nowo wykrywanych przypadków to jeszcze nie jest dowód na to, żeby twierdzić, że epidemia wyhamowuje - komentowała w "Faktach po Faktach" ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie.
Według Cholewińskiej-Szymańskiej wprowadzenie w całej Polsce czerwonej strefy i zamknięcie cmentarzy na Wszystkich Świętych "być może właśnie spowodowało to, że w dniu dzisiejszym i wczorajszym jest troszkę mniej tych zachorowań". - Ale trudno prognozować, że w najbliższych dniach będzie tak samo - podkreśliła.
Profesor Simon: pierwsze pojedyncze spadki o niczym nie świadczą
Dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych podkreślił, że "trzeba, i to bezwzględnie, przestrzegać wszelkich zaleceń, które nam serwuje Ministerstwo Zdrowia". - Ale żeby odnieść się do skutków wszelkich możliwych restrykcji i ograniczeń, to trzeba jednak poczekać tydzień, dwa tygodnie - zwrócił uwagę. Jego zdaniem "te pierwsze pojedyncze spadki czy spłaszczanie o niczym nie świadczą". - Epidemia jest właściwie poza naszą kontrolą - ocenił Simon.
- Są to zaniedbania całego okresu wakacyjnego i to ze strony władz i ze strony społeczeństwa, które w części w ogóle nie przestrzegało tych zaleceń – mówił.
"Warto mieć taki pulsoksymetr"
Minister zdrowia poinformował, że obok systemu izolatoriów rząd chce wprowadzić system opieki domowej nad pacjentami covidowymi. Poinformował, że w Małopolsce zostanie przeprowadzony pilotaż wykorzystania w tym celu pulsoksymetru. Jak mówił, urządzenie to "razem z telefonem z odpowiednią aplikacją będzie zestawem pozwalającym na prowadzenie opieki nad pacjentem". Minister zaznaczył, że po przeprowadzeniu pilotażu w Małopolsce rząd chce to rozwiązanie rozszerzyć na cały kraj.
Cholewińska-Szymańska mówiła, że "absolutnie warto mieć taki pulsoksymetr". - Przypominam, że to jest bardzo proste narzędzie, stosunkowo niedrogie i pozwala ono w warunkach domowych, samodzielnie ocenić wysycenie krwi tlenem - wyjaśniała.
- Trzeba znać tylko wartości, ale myślę, że to w ulotce przy tym urządzeniu jest zapisane, które to są wartości krytyczne, które to są wartości niepokojące i po zmierzeniu (saturacji krwi – przyp. red.) pulsoksymetrem, informację można przekazać lekarzowi rodzinnemu, a on podejmie decyzję, co dalej pacjent ma robić – dodała.
"Kosztuje niewiele, każdy powinien to mieć w okresie epidemii"
Profesor Simon wyjaśniał zaś, że pulsoksymetr to "proste, prymitywne urządzenie mierzące puls i oksygenację krwi". - Kosztuje niewiele, każdy powinien to mieć w okresie epidemii - ocenił.
Według niego "nie trzeba żadnej akcji, programu robić, po prostu trzeba to kupić". - Na to mamy pieniądze i to niewiele kosztuje. Pomiar jest bardzo prosty. Zakłada się na palec i się dotyka guzika i to mierzy – mówił gość TVN24.
Wyjaśniał, że jeśli urządzenie wskaże 95 procent saturacji, to jest to graniczna wartość. – (Jeśli) spada poniżej 90 - wzywamy pogotowie i tylko tyle - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24