Przespaliśmy miesiące, a nawet cały rok, nie tworząc odpowiednich struktur do walki z epidemią – powiedział w "Faktach po Faktach" były szef NFZ i poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz. Były minister zdrowia i europoseł KO Bartosz Arłukowicz stwierdził, że przez brak współpracy z samorządowcami minister zdrowia "nie ma pojęcia, co dzieje się w regionach".
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował w środę, że od najbliższej soboty 20 marca do 9 kwietnia w całej Polsce będą obowiązywać rozszerzone zasady bezpieczeństwa. Zamknięte będą hotele, instytucje kultury, obiekty sportowe; ograniczona będzie działalność galerii handlowych; dzieci z najmłodszych klas wrócą do zdalnej nauki. Niedzielski tłumaczył, że przekroczona została bariera 25 tysięcy zachorowań dziennie, trzecia fala przyspiesza i trzeba podjąć zdecydowane kroki.
W piątek resort zdrowia poinformował o 25 998 nowych zakażeń koronawirusem oraz zmarłych 419 chorych na COVID-19. Najwięcej nowych dziennych przypadków zarejestrowano na Mazowszu – 4219 i na Śląsku – 3728 zachorowań.
W piątkowym wydaniu "Faktów po Faktach" do sytuacji epidemicznej i powrotu obostrzeń w całej Polsce odnieśli się były szef NFZ Andrzej Sośnierz (Porozumienie) oraz były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz (Koalicja Obywatelska).
Arłukowicz: przez brak współpracy z samorządowcami minister zdrowia nie ma pojęcia, co dzieje się w regionach
Europoseł KO Bartosz Arłukowicz stwierdził, że jest zwolennikiem "zarządzania pandemią w sposób regionalny". - Wprowadzenie lockdownu ogólnokrajowego uważam za pomysł nie do końca dobry, dlatego że brak współpracy z samorządowcami, prezydentami miast, marszałkami, burmistrzami, powoduje to, że minister (zdrowia – red.) nie ma pojęcia, co się dzieje w regionach – ocenił. Jak dodał, "to ci ludzie wiedzą najlepiej, gdzie są wielkie zakłady pracy, potencjalne ogniska, gdzie ludzie chorują".
- Dzisiaj samorządy odcięto od tej wiedzy, w związku z tym niemożliwe jest zarządzanie regionalne i musi być centralne, a to powoduje potężne skutki gospodarcze i społeczne – stwierdził.
Sośnierz: lockdowny trochę przyhamowują tempo narastania, a to nie jest wystarczające
Poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz ocenił, że "jeśli mamy walczyć efektywnie z epidemią, to albo wytłumimy, albo przechorujemy, albo będziemy ją utrzymywać na niskim poziomie". - Teraz nie ma już niskiego poziomu, jest tylko wysoki – dodał. - Wygląda na to, że my tę epidemię, być może jako jeden z pierwszych krajów na świecie, po prostu przechorujemy i w wyniku tego nabędziemy odporności – stwierdził Sośnierz. Dodał, że "nie najgorzej idą nam szczepienia, więc może okaże się niebawem, że epidemia zacznie u nas wygasać nie z powodu skutecznej walki, tylko z powodu dużego stopnia przechorowania".
Były szef NFZ, odnosząc się do wysokiej liczby zgonów z powodu COVID-19, stwierdził, że "tu się kłania to, że przespaliśmy miesiące, a nawet cały rok, nie tworząc odpowiednich struktur do walki z epidemią". - My całą walkę z epidemią przekładamy na społeczeństwo. Jak widać lockdowny tak wprowadzane mają niewielką skuteczność. One trochę przyhamowują tempo narastania, a to nie jest wystarczające – ocenił.
"Sanepid został właściwie zdemontowany"
Według posła Porozumienia "sanepid został właściwie zdemontowany". - Sanepid, który miał prowadzić wywiad epidemiologiczny, nie został wzmocniony ludźmi, nie stworzyliśmy odpowiedniej bazy do testowania, która by wykrywała, jak rozpanoszona jest epidemia i pozwalała się izolować zakażonym – wymieniał Sośnierz.
- To zostało niewykorzystane i teraz mamy taki wysoki poziom. Co z tym zrobić, żeby ludzie nie umierali? To by trzeba było wprowadzić totalny lockdown, nie taki na niby, tylko taki jak w krajach azjatyckich. Drugi wariant to próbować epidemię trochę spowolnić – dodał.
Bartosz Arłukowicz o "krytycznym błędzie" popełnionym przez władze
Bartosz Arłukowicz, pytany o ocenę działań rządu przez rok trwania pandemii, odparł, że "nie wyciągnięto żadnych wniosków". - Jestem bardzo przygnębiony, bo liczba śmierci każdego dnia w naszym kraju musi przerazić każdego człowieka o normalnym sercu i otwartym umyśle – stwierdził.
W jego ocenie "krytyczny błąd został popełniony między innymi 21 grudnia 2020 roku, kiedy podjęto decyzję o przywiezieniu do Polski tysięcy ludzi z Wielkiej Brytanii". - Wtedy przywędrował do nas wirus w wersji zmutowanej, wersja brytyjska – mówił.
Jak dodał, już wtedy wraz z innymi apelował do ministra zdrowia, że trzeba przeprowadzić testy. - Przewieziono kilkanaście tysięcy ludzi do Polski, nikt ich nie sprawdził na lotnisku, nie przetestowano. Ci ludzie wsiedli w pociągi, samochody, pojechali do rodzin. Efekty tego widać dzisiaj – powiedział.
-To zaniechanie ministra Niedzielskiego będzie się za nim ciągnęło całe życie – stwierdził Arłukowicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24